Mój świat stanął na głowie, w dniu w
którym dowiedziałem się , że mam brata z włoskiego romansu ojca. Może nie tyle
stanął... Nie było mi przykro, a nawet się cieszyłem, że mam brata - nawet
jeśli to przyrodni. Pasowało mi to, bo na wakacje mogłem wyjechać za granice.
Jednak teraz to nie chcę go znać.
Vittorio jest niecały miesiąc
młodszy ode mnie i jest strasznie denerwujący. Zwłaszcza, że mu wszystko
wychodzi lepiej. Na dodatek jest „wzorem do naśladowania” - przynajmniej ojciec
tak uważa. Zawsze, gdy coś zrobię nie tak, powtarza.
„Popatrz jak to Vittorio robi.
Powinieneś barć z niego przykład.”
Nie
cierpię jak mnie porównuje się do niego. Zawsze jestem ten słabszy i gorszy.
Po za tym nie rozumiem co się ze mną
ostatnio dzieje. Przez ostatnie dwa lata nie umiem sprzeciwić się ojcu. Nie
potrafię powiedzieć nie, gdy mi coś nakazuje. Powiedziałem o tym mamie i nawet
mamie Vittoria. Ta druga tylko się uśmiechnęła, zmierzwiła mi włosy i
powiedziała.
-
Zrozumiesz, gdy dojrzejesz. Pamiętaj, że Vitt zawsze ci w tym pomoże. – Tylko
tyle. Więcej nie wróciłem do tego tematu. Mam już prawie dwadzieścia lat i
według niej nie jestem na tyle dojrzały by zrozumieć dlaczego słucham ojca?!
Przecież to głupie! Po prostu mnie zbyła i tyle.
Mama Vittoria – Janetta jest bardzo
fajną, miłą kobietą. Traktowała mnie zawsze jak własnego syna, a może lepiej…
czasami bywała nadopiekuńcza, kiedy odwiedzałem ich w Rzymie. A to było męczące. Temu wytrzymywałem tam
tylko tydzień.
A teraz nowina jak grom z jasnego
nieba. Znienawidziłem ją, jak ona mogła mi to zrobić?! A ojciec! Jak mógł się
zgodzić?! Nienawidzę ich!
To
było dzisiejszego dnia rano. Ojciec odebrał telefon od Janetty i rozmawiał z
nią o moim „kochanym” braciszku. Podsłuchałem tylko kawałek rozmowy.
-
Rozumiem Janett… Zajmę się tym… Tak powiem Marko… Nie, nie mam nic przeciwko
temu. Pewnie się ucieszy… Wiem, ale będą musieli się w końcu się dogadać… nie,
nadal nie mam sfory… nie martw się poradzę sobie z nimi… - I odłożył słuchawkę.
Kompletnie nic nie zrozumiałem z tej gadki. Po tej rozmowie zawołał mnie do
salonu i zapowiedział, że mój braciszek zamieszka z nami. Protestowałem, ale
jedno spojrzenie ojca i koniec. Byłem wściekły, nie mogę w to uwierzyć Vittorio
ten PAN IDEALNY ma z nami zamieszkać!
-
Będzie w twoim pokoju. – Powiedział ojciec.
- Na
pewno nie! – Zaprotestowałem wstając z kanapy. Ojciec posłał mi jedno z tych
spojrzeń i usiadłem na tyłku. Całe szczęście, że mama weszła, bo już chciałem
powiedzieć mu jaki jest nieczuły.
-
Marko. Pójdziesz zrobić zakupy. – Powiedziała wychodząc z kuchni z kartką w
ręce.
-
Jasne. – Zgodziłem się chętnie by nie przebywać w jednym pokoju z ojcem
podbiegłem do niej. – Mamo, a będę mógł jechać na biwak z przyjaciółmi dziś
wieczorem? To pożegnalne przyjęcie dla Adama. Wyjeżdża z ojcem do Dallas… -
Zapytałem.
-
Będziesz mógł iść na ten biwak jak wszystko kupisz. – Uśmiechnęła się do mnie,
a mi ulżyło. – Pogadam z ojcem o tym. – Dodała. Uśmiechnąłem się zadowolony i
wybiegłem z domu.
Chociaż jedna dobra wiadomość
dzisiejszego dnia. Będę mógł pojechać! Mama zawsze potrafi przekonać ojca…
Spis Rozdziałów
Spis Rozdziałów
♥.♥
OdpowiedzUsuńhehe na początku jak czytałam to myślałam że główny bohater jest dziewczyną O.o
nie wiem czemu :*
ale super to jest ♥
:*
Marko *.* kocham to imię :*
Jak mój ukochany wyrzutek z Króla Szamanów :* ^^
Marko to włoski odpowiednik Markusa bo ja kocham niemiecką wersję tego imienia ;p Bo polskiego to ja nie lubię ;p
UsuńDziękuję za komentarz :*