Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

10/12/2014

Trinity Blood część pierwsza

Obudziłem się na jakiejś ławce w paku. Nie pamiętam, kim byłem wcześniej. Teraz jestem dumnym rockmanem, który nie ma pojęcia jak trafił na tą przeklętą ławkę! Podniosłem się i spróbowałem sobie przypomnieć, co robiłem poprzedniego dnia.
No tak. Koncert, impreza i chyba za dużo wypiłem.
I wtedy było już wszystko jasne. Ta chmara mnie załatwiła! Podniosłem się z ławki i poprawiając czarną koszulkę ruszyłem wściekły i skacowany w stronę mieszkania Damona.
Dom jak dobrze pamiętałem był niedaleko parku. Ale gdzie do cholery nie miałem pojęcia! Zabiję tych sukinsynów! Przysięgam na Anioły Ciemności!
Cholera skąd nagle mi się przypomniały anioły. I stanąłem jak wryty, gdy przede mną uderzyła błyskawica. Żeby to była tylko błyskawica. Stała przede mną laska o ślicznej buźce, błękitnych ślipkach i złotych loczkach powiewających na wietrze. Była ubrana w prostą białą sukienkę i miała białe jak śnieg skrzydła. Gapiłem się na nią jak głupi.
- Kikade znam sposób byś wrócił do mścicieli. – Powiedziała aksamitnym głosem. Przy mrużyłem oczy, to zapewne był kolejny podstęp tych sukinsynów. Oni w końcu się doigrają! Minąłem laskę i ruszyłem dalej. – Kikade! – Krzyknęła za mną. Odwróciłem się na pięcie i przyjrzałem się jeszcze raz lasce.
- Zjeżdżaj. Mam do porachowania parę osób. – Warknąłem wkurzony i ruszyłem dalej. Rozległ się za moimi plecami grzmot i spojrzałem w tamtą stronę. Nie było już tej laski.

Wpadłem do pokoju jak burza gradowa. Chłopaki tylko na mnie spojrzeli i wrócili do oglądania telewizji. Nie miałem siły na ich opieprzenie, jedynie ruszyłem do łazienki wziąć długi lodowaty prysznic.
Od razu lepiej się poczułem po nim. W kuchni przyrządziłem sobie lekarstewko od kaca. Wypiłem je i ruszyłem ze zdwojoną siłą na członków zespołu.
- Jak tam się spało? – Wyszczerzył się do mnie Max, jak zawsze rozwalony na całą kanapę z głową na kolanach Jeremiego. Był wysokim 200latkiem o wyglądzie 20latka z blond czupryną. No i coś za co go nienawidzę. Buja się w mojej siostrze Sami.
- Zabiję was za to chłopaki. – Warknąłem strzepując nogi Maxa z kanapy i siadając na niej. Po chwili jego przeszczepy leżały na moich kolanach. Westchnąłem ciężko przymykając oczy. w telewizji leciał jakiś stary western, ale muszę to powiedzieć NUDNY! Niestety Backa, Damona, Jeremiego i Maxa ulubiony. Nie wiedziałem, że wampiry kochają westerny!
            Zasnąłem. Na pewno. Obudziłem się na kanapie sam. Nie było, żadnego z chmary. Przeciągałem się akurat w tym momencie, ktoś zapukał. Z pokoju Maxa dobiegały głośne rytmy Merry. A ja otworzyłem drzwi. Za nimi stała moja kochana siostrzyczka Samanta.
            Jest śliczną szatynką o anielskiej urodzie i ciemnych jak noc oczach. I muszę przyznać z punktu widzenia mężczyzny, że jest i atrakcyjną dziewczyną o słowiczym głosie. Zastanawiałem się nawet nad zaproponowaniem jej przesłuchania. Teraz aktualnie pracuje jako fotomodelka i dorabia sobie jako aktorka.
            Wpuściłem ją do środka i zaprowadziłem do salonu.
- Więc co tu robisz siostrzyczko? – Zapytałem. Bardzo dobrze ją znałem, nawet lepiej niż ona sama siebie. Wiedziałem, że bez powodu tu by nie przyszła. Zwłaszcza było widać w napięciu na jej twarzy.
- Heenryy - błagalne spojrzała na mnie. - Czy pozwoliłbyś mi na zrobienie sobie kolczyka? – Zapytała mnie szybko. A ja myślałem, że usiądę na podłodze z wrażenia. Back! Zabiję cię! Jak mogłeś moją siostrę demoralizować!
- Absolutnie nie na twarzy. Uszy dziuraw sobie do woli. – Stwierdziłem stanowczo patrząc na nią z góry. Tak była niższa ode mnie.
- Czemu nie na twarzy? – Zapytała patrząc tymi wielkimi czarnymi oczami na mnie.
- Bo ta buźka jest przepustką do twojej kariery piosenkarki. – No i wygadałem się.
- Tylko jednego! – Nie ustępowała nawet nie zwróciła uwagi na to co powiedziałem.
- A gdzie? - Zainteresował się szeroko uśmiechnięty Max pojawiając się obok mnie. Jak zawsze oczka mu się świeciły na jej widok. Przewróciłem tylko oczami.
- W wardze. - Cofnęła się na kilka kroków. Nie wiem, czy przed moim gniewem, czy to przez Maxa. – Dolnej. – Dodała nieśmiało.
- Od tego się zaczyna siostrzyczko. A dlaczego do mnie z tym przychodzisz, a nie do rodziców? – Spojrzałem na nią podnosząc brew.
- Bo oni się tym nie przejmują… - Za jąkała się niepewna swego. Zmrużyłem podejrzliwie oczy.
 - Nie przejmują? – Powtórzyłem. A zabrzmiało to jakbym powiedział Pewnie nawet o tym nie wiedzą.
- Musisz powtarzać? - Uniosła brew. Zawsze ją denerwowało jak powtarzałem za nią.
- Muszę. – Powtórzyłem specjalnie nadal przyglądając się twarzyczce siostry. Gładka jasna cera, piękne duże oczy równe ciemne brwi, zgrabny nosek i idealnie pełne, różane usteczka. A ona chce je oszpecić kolczykiem. - Twoje usta są idealne, po co je szpecić kolczykiem? – Zapytałem, bo naprawdę nie rozumiem tej nowej mody.
- Henry daj spokój! To tylko kolczyk. – Jak zawsze stawał po jej stronie. Mrugnął do niej, robi się coraz bardziej bezczelny. Jak on śmie podrywać w taki sposób moją małą siostrzyczkę.
- Właśnie! – Nabrała ponownie odwagi, a jej ślicznych czarnych oczach pojawiły się iskierki determinacji. I co on najlepszego narobił już się zaczynała uginać.
- Max zamknij się, bo będziesz szukał dentysty, który będzie ci wstawiał nowe kły. – Warknąłem na niego. Jeszcze nie zapomniałem dzisiejszej pobudki na ławce. Więc niech mnie lepiej nie prowokuje.
- Och…! Zapytam rodziców. - Uśmiechnęła się zastanawiając się zapewne czy to, aby dobry pomysł. Wie, że zadzwonię do nich upewnić się czy spytała się.
- No ja myślę. – Uśmiechnąłem się do niej. - Później będziesz mogła poprosić Backa, by ci zrobił ten kolczyk w wardze. – Pokręciłem głową i ruszyłem w stronę. - Kolczyk! Te dzieciaki mają zachcianki! – Wykrzyknął sfrustrowany tym, że jak zawsze ustąpiłem dla niej. Zamknąłem się w łazience i opryskałem sobie twarz lodowatą wodą. Przez kolejne parę minut dochodziłem do siebie po kolejnej przegranej walce z Samantą. Gdy wyszedłem z łazienki max nadal podlizywał się siostrzyce. Ale ona najwidoczniej była odporna na jego urok osobisty.
- Max daj jej spokój. – Poprosiłem nieco rozkazująco, czym uraziłem Maxa. Zasłużył sobie na to.
- Dzięki ci.- Westchnęła z ulgą. Widać, że wymęczył ją.
- Zawsze ci pomogę siostrzyczko. -Uśmiechnąłem się do niej po bratersku. Taka była prawda, gdyby jej coś groziło zaraz bym jej pomógł.
- Muszę coś z nim zrobić, bo mi żyć nie da. – Stwierdziła wstając z drobną moja pomocą.
- I nie da - mruknąłem pod nosem i uśmiechnął się do niej, gdy na mnie spojrzała.
- Może podsunę mu Charlottę?
- Dobry pomysł! – Poparłem szczerze, choć dobrze wiedziałem, że Max nikogo po za Sam nie widzi.
- Czemu on nie może być normalny? - Zastanowiła się głośno.
- Jest normalny inaczej. - Stwierdził Back idąc z piwem przed telewizorem i włączając, no zgadnijmy. Western.
- Zgadzam się! – Energicznie zgodziła się uśmiechając Sam. Back oczywiście uprzejmie odwzajemnił uśmiech.
- Ale ma rację co do anielicy. – Zaczął ją uważnie oglądać. Co mi się już nie podobało. -Wyglądasz jak Anioł Ciemności. – Dodał. Wiara tych wampirów mi się udziela. Wieżą w Anioły Ciemności, Nocy i Mścicieli, a w Boga nie. Sam zaczerwieniła się pod wpływem spojrzenia Backa.
- Przesadzacie! – Stwierdziła jak zawsze skromna.
- To opinia wampirów. – Mruknąłem jednocześnie kręcąc głową. Co do urody to chmara się nie myli. Sam jest naprawdę śliczną dziewczyną.
- Nie lubię ich opinii
- Ta buźka stanie się sławna. - Powiedział Damon znikając w kuchni.
- Ciekawe. - Usiadła na podłodze i zaczęła tępo patrzeć przed siebie.
- Coś nie tak siostrzyczko? – Zaniepokoiłem się, gdy zamilkła i dalej tępo gapiła się w jeden punkt.
- Nic, zamyśliłam się. - Uśmiechnęła się lekko do mnie.
            Drzwi gwałtownie się otworzyły i pojawił się w nich rozradowany Jeremy.
- Udało się! – Wykrzyknął.
- Co się udało? – Jak zawsze ciekawska Sam teraz gapiła się na Jeremiego? ·- A co ona tu robi? – Czasami mi się wydaje, że Jeremy jej nie znosi, ale tylko czasami. - Powinnaś już dawno spać! – Tak jak już wspomniałem, tylko mi się wydaje.
- Tatusiek się znalazł. - Bąknęła do siebie.
- Chodź odwiozę cię. – Zaproponował uśmiechając się szeroko. - Mam randkę z ciastkiem z kremem! – Zapiszczał jak małolata. O takie zachowanie nigdy bym go nie podejrzewał.
- Ani mi się warz! – Jak proca wypadł z pokoju Max. Jak zawsze zazdrosny o Sami. - Ja ją odwiozę!
- Może się przejdę? – Zainteresowała się propozycją. Nigdy jej nie pozwolę pojechać z Maxem. Lubi za szybką jazdę motorem.
- Nie zgadzam się. – Stwierdziłem stanowczo, mogę ją puścić z, Jeremy ale nie z tym wariatem.
- Dobra to jadę z Jeremim – Podniosła się z podłogi.
- Zadzwoń jak dojedziesz. – Poprosiłem, jednak do końca nie wierzę wampirom. Wolę się upewnić, że dojedzie do domu.
- Muszę jechać do domu? – Ponownie to robi patrzy na mnie tymi wielkimi czarnymi oczami, którym ciężko się odmawia. I jak za każdym razem uległem temu spojrzeniu.
- Damon? – Spojrzałem na wracającego do swojego pokoju z woreczkiem z krwią wampira. Nie mnie decydować to nie mój dom. Damon spojrzał na mnie i na Sami. Przez chwilę wyglądał na zamyślonego.
- Prooooszę. - Złożyła ręce jak do modlitwy i popatrzyła Damonowi prosto w oczy. Jak się spodziewałem… a miałem nadzieję, że się jednak nie zgodzi.
- Śpi na kanapie. – Powiedział tylko i zniknął w pokoju.
- Dziękuję! – Krzyknęła w stronę drzwi tryumfalnie się uśmiechając.
- Możesz spać u mnie. – Od razu zaproponował Max.
- Zastanowię się nad tym. - Puściła do niego oczko. Czyżby max jej się podobał? Ostatnio często go prowokuje w ten sposób. Rozpromienił się chłopczyna z nadzieją. Nigdy na to nie pozwolę.
- Siostrzyczko śpisz u mnie w pokoju – Od razu zaproponowałem, chcąc odizolować ją od Maxa. - Nie za dużo sobie pozwalasz? – Zmrużyłem oczy patrząc na blondasa.
- Miałam spać na kanapie. – Stwierdziła patrząc na mnie. W domu pełnym drapieżników nie będzie spać na kanapie. Sam nie ma pojęcia jak są niebezpieczni. To nie są zwierzątka domowe.
- Ty lepiej siedź cicho! – Zwróciłem się do niej.
- Nie umiem siedzieć cicho! – Jak zawsze musi mieć ostatnie zdanie.
- Mój pokój jest wolny nie wracam na noc! – Jeremy ratuje całą sytuację.
- To śpię u niego. - Wyszczerzyła się do mnie w uśmiechu.
- Niech ci będzie. - Machnąłem ręką siadając na fotelu.
- Dobra, ale na początek potrzebuje czegoś do spania. – Spojrzała na mnie wyczekująco. Max mi mignął znikając w swoim pokoju, po chwili wrócił z koszulką zespołu Merry.
- Użyj moją! – Zaproponował szeroko uśmiechając się.
- Dziękuję. – Sięgnęła po koszulkę z uśmiechem.
- Sam w kuferku są jakieś ciuszki babskie. - Powiedział Back, obserwator jeden. Jak zawsze niszczy chwile szczęścia Maxa.
- Zamknij się Back! - Krzyknął Max.
- Czyje one są? – Zapytała zerkając na krótko ostrzyżonego blondyna.
- Zgadnij. – Mruknąłem patrząc znacząco na nią. Back uśmiechnął się siadając na kanapie i włączając western. Czy oni nie znają innych filmów? Pytałem się kiedyś o to, ale jak zawsze to było tylko, że lubią te filmy. Ciężko ich namówić na coś innego.
- To ja idę się przebrać. - Oddała koszulkę Maxowi.
- Anielico może jednak wolisz moją koszulkę? Nie ustąpił patrząc na nią błagalnie.
- Nie będę ci ubrań zabierać. – Mina Maxa, gdy Samanta odmawia? Bezcenna!
- Ależ możesz! – Wykrzyknął entuzjastycznie. On nigdy nie traci nadziei, kiedyś go naprostuję, że Samanta nie jest nim zainteresowana. Ale to tak przyjemnie patrzeć jak się chłopina męczy.
- Na prawdę dziękuję, ale skoro są jakieś babskie ciuchy to raczej jej nie potrzebuje. – Odmówiła drugi raz. A ten urażony zniknął w swoim pokoju. Westchnęła i spojrzała na mnie.
Wstałem i pokazałem jej, gdzie znajduje się kuferek z ubraniami. Wybrała coś sobie i zaprowadziłem ją do pokoju Jeremiego.
Pokój był mały. Okno zasłonięte purpurową ciężką zasłoną, komplet mebli był tego samego koloru. Ściany były fioletowe i pościel na schludnie zasłanym łóżku także była fioletowa. Na biurku były sterty zeszytów, w których nasz kochany Jeremy tworzy teksty piosenek.
- Tylko nie grzeb się w jego rzeczach. – Uprzedziłem ją i wyszedłem z pokoju. Niech się przebierze. Wróciłem do oglądania telewizji. Jak zawsze Max leżąc na całej długości kanapy z głową na kolanach tym razem Backa.

Uśmiechnąłem się strzepnąłem jego nogi i usiadłem na miejscu na kanapie. Sam ubrana w dersowe białe spodnie i czarną koszulkę bez rękawków dołączyła do nas. I jako jedynej udało się namówić chmarę do oglądania czegoś innego. Cud!

Rozdział 2

1 komentarz: