Zabić ich
Silver podszedł do drzwi pod którymi stał jego bliźniak. Moon, był zupełnym przeciwieństwem, miał dłuższe białe włosy z grzywką opuszczoną na czoło, która częściowo zasłaniała jego srebrzyste oczy. Uśmiechnął się do niego, jak zawsze ciepło.
- Było cicho – poinformował go brat. - Wygląda na to, że dzieciak miał szybką śmierć.
- Szkoda tej buźki, był dość egzotyczny – przyznał Silver podchodząc do drzwi.
- Przypominał kobietę zesłaną przez Najwyższego dla Księcia Laina – odparł Moon opierając się ponownie o ścianę. - Sprzątnij go zanim Książę wstanie.
- Wiem – posłał bratu niezadowolone spojrzenie, na co ten tylko zachichotał. - Książę, wchodzę – pomyślał uprzedzając Raina. Czerwonowłosy leżał na podłodze, włosy chłopaka były rozrzucone wokół niego. Złapał za ramię i odwrócił go widząc przestraszone szeroko otwarte oczy.
- Książę cię nie zabił?
***
Nie wiedział ile czasu minęło nim zasną. Krwawy książę był zainteresowany jego światem, słuchał jego wyjaśnień i opisu miejsca z którego pochodził. Zadawał czasem pytania, które dziwiły go.
- Pewnie myślisz, że postradałem zmysły – zażartował uśmiechając się zakłopotany, gdy mężczyzna z namysłem w niego się wpatrywał. Książę cały czas uważnie obserwował, każdy jego ruch i gest.
- Nie uważam – stwierdził czarnowłosy. - Jak na razie mówiłeś prawdę. Przynajmniej w tą w którą wierzysz.
Teraz został obudzony szarpnięciem, a przed jego oczami pojawił się straszny typ z wcześniej.
- Książę cię nie zabił? - usłyszał zaskoczenie w głosie białowłosego rycerza.
- No tak dzisiaj mam zginąć – pomyślał Lucky wpatrując się w srebrzyste oczy.
- Silver zostaw dzieciaka, straszysz go – usłyszał głos księcia, spojrzał w kierunku łóżka, gdzie zauważył siedzącą sylwetkę mężczyzny z którym rozmawiał pół nocy.
- Panie ta omega żyje – powiedział straszny typ, którego imię brzmiało Silver.
- Będzie moim zwierzątkiem. – wyjaśnił Krwawy podnosząc się z łóżka. Z wczorajszego wieczoru pamiętał, że mężczyzna nie ściągnął spodni, jedna teraz był kompletnie nagi. Patrząc na dobrze wyrzeźbione ciało księcia, zaczerwienił się, ale nie potrafił odwrócić wzroku. Krwawy książę był przystojny to było mało powiedziane, zdaniem Lucky’ego. Przystojną twarz z ciemno brązowymi oczami, okalały proste, sięgające pasa czarne włosy, które zaczesał dłonią do tyłu.
- Mogę być zwierzakiem tego typa, to jak wygrana w totka – pomyślał Lucky. Serce zaczęło bić dla niego szybciej, gdy zauważył jak wąskie usta mężczyzny rozciągając się w nikłym uśmiechu. - Uśmiechnął się! - pomyślał.
- Bawi mnie – stwierdził rozbawiony przeszedł obok niego i zmierzwił włosy. - Przynieś obroże dla mojego zwierzątka – polecił mężczyźnie w zbroi, który wyszedł po usłyszeniu rozkazu. - Twoje włosy są bardzo miękkie i ten dziwaczny kolor, nigdy takiego nie widziałem. - powiedział, gdy pozostali sami.
- To po prostu farba odcień dojrzałe wiśnie – powiedział odwracając wzrok. - Czy mógłbyś ubrać coś na siebie? - zapytał w końcu. Dłoń księcia ponownie wylądowała na jego włosach i został pogłaskany. Choć wolałby by ta dłoń dotknęła go gdzie indziej...
- Jesteś bardzo zuchwały – stwierdził uśmiechając się książę.
***
Książę zapinał ostatnie guziki w koszuli, gdy pojawił się rycerz niosący czerwone zawiniątko i drewnianą skrzyneczkę. Rain od razu domyślił się czym ono jest. Jego ludzie doskonale wiedzieli jak nienawidził zielonej barwy. Podszedł do Silvera i zabrał skrzyneczkę, a pakunek rzucił pod nogi czerwonowłosego.
- Przebierz się – powiedział otwierając skrzyneczkę, chłopak wyglądał jakby chciał zaprotestować - nie będziesz chodził w barwach mego wroga – uciął.
„Lubiłem te ubranie, było wygodne” usłyszał myśli omegi, który zaczął posłusznie się przebierać. Otworzył skrzyneczkę, widząc w nim złotą obrożę i kajdany z łańcuszkiem.
Spojrzał na chłopaka, teraz miał na sobie czerwoną tunikę zlewającą się z jego włosami, i czarne spodnie, na stopach nadal dziwaczne obuwie, które nie było z jego świata.
- Podejdź tu – polecił, co czerwonowłosy posłusznie wykonał. Wyciągnął przed siebie ręce, wiedząc czego oczekuje. Widząc świeże rany na nadgarstkach, sięgnął po złotą obrożę. - Twoją szyję – powiedział, omega posłusznie odgarnęła włosy i pozwoliła zapiąć. - Trzy kroki za mną – polecił pociągając za łańcuszek. - Pora zająć się tymi pyszałkami – pomyślał uśmiechając się.
***
Jego dłoń ponownie wylądowała na miłych w dotyku włosach siedzącego obok jego krzesła chłopaka. Ta omega była czymś nowym i zagadkowym. Świat w którym ludzie latali i byli na księżycu, było to coś nieprawdopodobnego i trudno było w to uwierzyć. Podejrzewał, że Lucky mógł być szalony zajrzał do jego umysłu, gdy posłał chłopaka w objęcia Śpiącego. Wszystkie obrazy jakie ujrzał będąc we wspomnieniach, potwierdziły prawdomówność omegi.
To nie było odpowiedni czas na rozmyślanie o czerwonowłosym. Teraz musiał skupić się na czymś ważniejszym. Spojrzał na ludzi przyprowadzonych przez jego ludzi.
- Nie otrzymałem tego czego oczekiwałem – zaczął patrząc na burmistrza miasta. - Gdzie twój pierworodny?
- Nie ma go w mieście – odpowiedział mężczyzna patrząc z przerażeniem w jego oczy – Błagam Książę, oszczędź moją rodzinę.
Spojrzenie księcia powędrowało na kobietę obejmującą dwie złotowłose pociechy. Miał zamiar stracić całą rodzinę za lekceważenie go. „Błagam, chociaż dzieci” słyszał błagania kobiety. Na jego skinienie, jeden z żołnierzy złapał za włosy dziewięcioletniego chłopca i przyłożył miecz do szyi.
- Za nie posłuszeństwo zginie cała twoja rodzina. A ty będziesz patrzył na ich śmierć – powiedział Rain patrząc ponownie na mężczyznę klękającego przed nim. Szlachcic zacisną usta w wąską linię, a z oczu popłynęły łzy.
- Błagam tylko nie dzieci. Zabij mnie, tylko oszczędź dzieci – błagał płaszcząc się przed Rainem. Nim książę zdążył się odpowiedzieć, za drzwiami do sali rozległ się hałas, a chwilę później drzwi się otworzyły. Do sali wszedł młody chłopak o kręconych blond włosach, miał na oko z czternaście, albo szesnaście lat.
- To mnie chciałeś – usłyszał głos chłopaka, o błękitnych oczach. Został otoczony przez żołnierzy Raina. - Oszczędź moją rodzinę. - powiedział patrząc w jego oczy. Młoda alfa stała pewna i gotowa do walki.
Książę się uśmiechnął patrząc na chłopaka, który wyszedł z ukrycia by chronić swoich bliskich.
- Zabij się – powiedział Rain patrząc w oczy chłopaka.
- Minas ty głupcze, po co wróciłeś? - zawołał szlachcic patrząc na syna, który wyciągnął swój miecz.
- Co ze mnie za Alfa jak nie mogę was chronić! - zawołał chłopak łapiąc pewniej za broń.
„Chłopak jest waleczny, nadałby się do moich oddziałów” usłyszał myśl Moona, zerknął na białowłosego i ich spojrzenia się spotkały. Moon zazwyczaj dobierał wojowników do oddziałów księcia i doskonale zdawał sobie sprawę z trafnych wyborów mężczyzny. „Chce chronić rodzinę, będzie wierny jak zapewnimy, że rodzina przeżyje jeśli dołączy do oddziału” strażnik nadal starał się go przekonać.
- Zabierz go nim zmienię zdanie – polecił Moonowi, który skinął głową.
- Dziękuję, Panie – powiedział białowłosy złapał broń Minasa nim ten ją opuścił by zadać sobie śmiertelny cios. - Idziesz ze mną – powiedział pociągając blondyna do wyjścia z sali.
Książę podniósł się ze swojego miejsca, pociągając za łańcuszek omegi, by i ta wstała.
- Zabić ich – polecił wychodząc wraz z Lucky i Silverem.
Zza drzwi usłyszeli tylko głosy zabijanych ludzi. Uległ prośbie Moona, ufał bliźniętom i wiedział, że nie podejmują ryzykownych decyzji. Ten chłopak już nie spotka swojej rodziny, ale wpoi mu, że będzie posłuszny by chronić bliskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz