Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

3/09/2021

Lucky Rain - Rozdział czwarty

 

"Zabiję cię jutro”


Rycerz w czarno – czerwonej zbroi zaprowadził go do eleganckiego pokoju. Sypialnia do której został wprowadzony była wielka, utrzymana w brązach i zieleni. Wszystkie meble, które zauważył miała rzeźbienia i wykonane w ciemnym drzewie. Białowłosy popchnął go w kierunku łoża, które zdaniem Lucky mogło pomieścić z piątkę ludzi. Przyparł go stelaża z zielonym baldachimem, zmusił do klęknięcia i przywiązał jego nadgarstki do kolumny.

Rycerz pochylił się nad nim i chwilę przypatrywał się dla niego. Miał wrażenie deja vo. W stalowych oczach mężczyzny nie potrafił niczego wyczytać, zastanawiał się czego on może od niego chcieć.

- Jaka szkoda – usłyszał chiński, czym był zaskoczony. Wcześniej inni ludzie używali języka podobnego do arabskiego. - Masz naprawdę ładną buźkę. Szkoda jej. - kontynuował monolog siwowłosy – Bądź posłuszny, a Książę może być litościwy i skróci twoje marne życie szybko. - dodał na koniec podnosząc się z przysiadu i ruszając do drzwi. Przed zamknięciem drzwi powtórzył jeszcze raz – Jaka szkoda.

- Czyli mój los jest przesądzony – stwierdził na głos w pustej sypialni, pokój był spowity w pół mroku przez zasłonięte okna. Więzy jakimi został przywiązany cisnęły i raniły przy każdym ruchu. Pozycja także była niewygodna i po jakimś czasie zaczęły boleć kolana, a na rękach czuł już przetartą skórę.

Zastanawiał się dlaczego tak łatwo poddawał się i nie walczył. Teraz groziła dla niego pewna śmierć, a on niczego nie żałował i nie obawiał się umierania. Oparł głowę ko kolumnę łoża do którego był przywiązany i wpatrywał się w zdobiony sufit.

- Jestem głodny – mruknął przymykając oczy. - Zjadłbym tej pieczeni, albo ciasta Shade – przywołał w myślach obraz blond-włosego chłopaka, częstującego słodkimi wypiekami. Nawet nie zauważył, kiedy jego wspominki przerodziły się w sen o uczcie.

***

Rain przysłuchiwał się rozmową z nudzoną miną. Rozmowa już od dłuższego czasu była na siłę podtrzymywana i wcale nie interesowała Księcia. Stwierdził nawet, że ciekawsze konwersacje prowadził z Lainem, który usilnie starał się go przekonać do wiary w Najwyższego.

W zasięgu jego wzroku znalazł się jeden z jego białowłosych strażników, co przypomniało mu o podarku jaki otrzymał. Przypomniał sobie wygląd egzotycznej omegi i tok myśli, których do końca nie potrafił odczytać.

Podniósł się ze swojego miejsca, ukracając polityczną rozmowę na temat rządów jego ojca. Wszyscy wiedzieli, że był z nim w stanie wojny, a ci głupcy zapomnieli się przy nim. Wszystkie rozmowy ucichły i szeroko otwarte oczy wszystkich zgromadzonych, były skierowane na jego osobę.

- Tak, bójcie się – pomyślał ruszając w kierunku wyjścia. Przy jego boku od razu pojawił się Silver. Nie wypowiadając żadnego słowa pożegnania wyszedł z komnaty. Przystaną na chwilę za zamkniętymi za nim drzwiami.

„Co za śmieć” usłyszał czyjeś myśli, kącik jego ust drgnęły „Najlepiej by opuścił to miasto i nigdy nie wracał”

„Zabicie go będzie zbawieniem dla całego świata” myśli kolejnej osoby.

Otworzył oczy, a na usta wypłynął okrutny uśmiech. Jego spojrzenie napotkało szare oczy Silvera, który już wiedział jaki rozkaz wyda jego Książę.

- Ucisz szambelana – powiedział cichym i spokojnym głosem. Ucisz to znaczyło bolesną śmierć.

- Rozkaz – powiedział białowłosy z blizną. - Panie, przywiązałem omegę, by nie próbowała uciekać.

- Doskonale – powiedział Rain – Później dołącz do Moona i uświadom im ich błąd. - powiedział ruszając w dalszą drogę. Drugiego strażnika wydał rozkaz zostania na sali i zasianiu strachu w sterach tych głupich śmieci.

Inny strażnik zajął miejsce eskortowania jego osoby do komnaty. Wszedł do pokoju z niesmakiem widząc zielone barwy, kolor królewski jego ojca. Już wiedział, że nawet ten czerwonowłosy chłopak nie ukróci ich cierpienia. Zakpili sobie z niego umieszczając w tym pokoju, pożałują tego.

Omega tak jak powiedział Silver była przywiązana do stelażu baldachimu, klęczała z rękoma przywiązanymi nad głową. Większość młodych alf jakie otrzymywał w darach, płakało i błagało o życie. A ten chłopak spał sobie w tej niewygodnej pozycji z rozmarzeniem wymalowanym na twarzy. Nie obawiał się go, co było zadziwiające i nowe dla niego. Wniknął w sen omegi i odkrył, że śni on o wielkiej uczcie.

- Co za głodne stworzenie – pomyślał wpatrując się przez chwilę w chłopaka. Miał na sobie nietypowy ubiór, którego nie potrafił przypasować do żadnego znanego plemienia w Dziczy. Ten dzieciak był dla niego zagadką. - Zabiję go rano – stwierdził zrzucając odzienie z siebie. Nieduży nóż położył na komodzie, te ostrze zabiło już nie jedną osobę. Ojciec nasyłał na niego wielu zabójców, więc zawsze trzymał broń pod ręką. Jego sen także był czujny, reagował na najmniejszy szmer.
„Matko! Co za ciało! Boże, jeśli tak wygląda mój Kat, to lepiej trafić nie mogłem!” słyszane myśli mógł dopasować tylko do omegi przywiązanej do łoża. Zachwyt czerwonowłosego nim połaskotało jego ego. Żadna wcześniejsza jego ofiara, nie była tak zadowolona z bycia uśmierconym przez niego.

- Jak widzę obudziłeś się – powiedział spoglądając w zielone oczy.

„Ten język nie jest czysto chiński! Dlaczego nie może to być po prostu jeden język miałbym łatwiej, zrozumieć przystojnego gościa!”

- Nie znasz języka? - zapytał Rain nadal patrząc na chłopaka – Ale ja ciebie doskonale rozumiem. Lepiej byś dalej się nie odzywał i nie ruszał, jeśli chcesz szybkiej śmierci.

„Och! Już rozumiem!”

- Rozumiesz? - zdumiony patrzył jak chłopak kiwnął głową – Jak cię zwą? - zapytał Rain sięgając po sztylet, który leżał na komodzie, gdy się rozbierał.

- Lucky Good. Więc to ty mnie masz zabić? - zapytał czerwonowłosy przekrzywiając zabawnie głowę.

- Lucky. Nie boisz się śmierci? - zapytał zdumiony spokojem chłopaka.

- Nie – odpowiedział – To tylko przejście z jednego miejsca w drugie. Może, gdy mnie zabijesz obudzę się w swoim łóżku, a to będzie tylko głupi sen? - zastanowił się.

- Zabawny jesteś, Lucky – stwierdził patrząc jak chłopak rozciera nadgarstki. - Nie uciekaj, nie warto. Twoją jedyną opcją, jest zabicie mnie.

- Jeśli udałoby mi się zabić ciebie, to pewnie ukatrupiłby mnie ten wielki straszny facet. Co zapewne jest za drzwiami – skwitował Lucky opierając się o łóżko. - Jak dobrze – odetchnął, był zadowolony zmianą pozycji.

- Jesteś dziwnym typem – stwierdził Rain rozbawiony. Oprócz Bolta nie spotkał nikogo, kto nie bałby się jego, a teraz ta mała omega o włosach koloru wiśni wdaje się z nim w konwersacje. - Jak na małą, męską omegą, zamiast się bać jak przystało na takich jak ty…

- Nawet nie wiem, o co chodzi z tą omegą – stwierdził wzruszając ramionami. - Handlarze także mówili, że jestem omegą. Czym jest ta omega?

- Ty nie żartujesz? - stwierdził zdumiony podnosząc się i siadając na łóżku niedaleko omegi.

- Nie jestem z tego świata. Nie mam pojęcia, czym jest omega, dlaczego masz mnie zabić, kompletnie nie wiem, gdzie ja jestem. Służące mówiły coś o tym, że niby jesteś potworem i nazywali cię Krwawym. No ale jesteś przystojnym facetem i zdecydowanie nie wyglądasz na potwora.

- Jesteś w Narinie. To mnie nazywają Krwawym, gdyż zabijam każdego, kto mi się sprzeciwi i zawsze żądam pierworodnych, którym podcinam gardła. Ty jesteś omegą, powinieneś być uległy i służyć bez sprzeciwu dla swego właściciela. - Wyjaśnił krótko układając się na środku łoża. - Miałem cię zabić rano, jeśli będziesz cicho i zostaniesz tam, gdzie jesteś… Może oszczędzę twoje życie – stwierdził z namysłem.

- Dlaczego?

- Bawisz mnie i jestem ciekaw twego świata – wyjaśnił zastanawiając się dlaczego tłumaczy swoją decyzję.

„Ty czytający tą księgę, wiedz, że los potrafi spłatać ci figle. Twe przeznaczenie i przeznaczenie deszczu, było przesadzone w chwili w której sięgnąłeś po to tomiszcze.

Alfa jest wściekła, żądna krwi. Ty staniesz się tłumikiem...”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz