Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

1/10/2022

Lucky Rain - Rozdział ósmy

Krwawisz?

- Nie chcę – zaprotestował Lucky patrząc na Raina.

Rain westchnął, głaszcząc chłopaka po głowie. Nie spodziewał się żadnych protestów ze strony omegi. Lucky wtulił się w niego nie chcąc puścić.

- Pojedziesz do Fortecy Kruków - powiedział.

- Wolę zostać z tobą! - zaprotestował drugi raz – Nie chcę tam jechać... Mam złe przeczucie!

- To dla twojego dobra, Lucky. - powiedział Rain – Nie dyskutuj ze mną. Zrozumiałeś?

- Tak – powiedział z żalem spuszczając wzrok, rozluźniając uścisk wokół jego talii.

- Grzeczny chłopiec – uśmiechnął się nieznacznie, głaszcząc chłopaka po czerwonych włosach. - Pojedziesz z Minasem do fortecy i zaczekasz tam na mnie. Wrócę po ciebie jak tylko spotkam się z bratem – zapewnił.

- Nie musisz mi się tłumaczyć – powiedział Lucky, nie patrząc na niego. Czerwonowłosy puścił w końcu jego ubrania i posłusznie wyszedł z namiotu, gdzie już czekali na nich wszyscy.

***

- Rain jesteś jakiś nieobecny – powiedział Bolt patrząc na brata. Oparł dłonie o stół i pochylił się w kierunku Krwawego.

Rain pokręcił głową, ponownie myślami wrócił do popołudnia. Musiał się skupić, ale nie mógł wybić z głowy rozżalonego Lucky'ego, gdy odesłał go do fortecy Kruków.

- Po za tym słyszałem, że masz ciekawą zabaweczkę, z którą się nie rozstajesz – dodał Bolt wpatrując się w rozkojarzonego brata.

- Wolałem byście się nie spotkali – przyznał Rain prostując się na swoim miejscu – Wystarczająco problemów z nim miałem, po tym jak zobaczył Białego. - wyjaśnił.

Bolt zagwizdał zaskoczony, szczerością brata.

- Skupmy się na moim synu – zaproponował Bolt wracając do rozmowy. Rain kiwną na zgodę wysłuchując przebiegu wydarzeń. Porwanie żony Laina i syna Bolta pokryły się ze sobą i wszystko wskazywało na Rakisha drugiego.

- Tylko jaki on ma w tym cel? - zastanowił się Rain opierając się o oparcie i wpatrując się w sufit. Jego myśli ponownie przywoływały obraz Lucky'ego.

- Panie! - wbiegł do pokoju zdyszany Moon. Rain, Bolt i Silver będący w pokoju spojrzeli na białowłosego. - Napadli na fortece! Lucky został uprowadzony, forteca Kruków wybita! - zaraportował zdyszany.

- Co! - krzyknął Rain podnosząc się gwałtownie, a krzesło na którym siedział z hukiem wywróciło się na kamienną posadzkę. Przed oczami stanęła mu omega, błagająca go by nie odsyłał, mówiąca o złym przeczuciu, które zlekceważył. Lucky... Jego Lacky został porwany, ktoś ośmielił się dotknąć coś co należało do niego.

- Ktoś przeżył? - zapytał Bolt podnosząc się zaraz za bratem. Wpatrując się w białowłosego, któremu w końcu udało się uspokoić oddech.

- Chłopiec przesłuchaliśmy go. Powiedział, zaskoczyli atakiem z dwóch stron, wybili wszystkich pozostawiając omegę przy życiu. Według chłopca skierowali się w kierunku Dziczy. Mieli ze sobą także kobietę i dziecko – powiedział Moon przełykając ślinę, widząc jak ogarnia Krwawego księcia furia.

- To mogła być żona Laina i mój syn – stwierdził Bolt patrząc na mężczyznę, jednak czując zabójczą aurę skierował wzrok na brata.

- Moon, Silver wychodzimy. Rakish jest już martwy. Moich rzeczy się nie tyka – warknął wychodząc z pokoju.

- Aż tak przywiązał się do tej omegi? - zaskoczony Bolt zapytał wychodzącego Silvera.

- To Lucky. Nie, omega – powiedział Silver uśmiechając się – Lepiej szykuj się do drogi książę. Dzicz dziś zacznie płonąć. - dodał zrównując się z bratem i podążając za Rainem.

Tak jak powiedział Silver zaczęła płonąć.

***

Wyciągnął miecz z martwego ciała ciemnoskórego mężczyzny, w pokoju znajdowało się już pięć ciał. Żadne z nich nie było tego, kogo chciał zabić. Mordercza furia, którą nie potrafił nikt opanować parła Raina do przodu. Jeśli będzie musiał wyrżnie całą Dzicz by odzyskać swoją własność.

Moon stał w bezpiecznej odległości od swego pana. Mężczyzna był w takim stanie, że nie przeszkadzałoby mu zabić nawet swoich podwładnych. To było już trzecie miasto do którego zawitali w ciągu jednego dnia. Książę zajeździł już jednego konia, nie pozwalał nikomu na odpoczynek. Jeśli nie znalazł tego czego chciał wydawał rozkaz wybicia wszystkich, nie ważne czy to mężczyzna, kobieta czy dziecko.

- Książę przeszukujemy pałac – powiedział Moon, przeszedł go dreszcz niepokoju, gdy spojrzenie księcia skierowało się na niego.

- To co ty tu jeszcze robisz? - opanowany głos Raina, sprawił, że białowłosy zadrżał.

- Tak jest – zasalutował wychodząc z pokoju, za drzwiami stał Silver. - Znajdźmy Lucky'ego jak najszybciej. - poinformował brata ruszając w dół schodów.

- Znaleźliśmy kogoś w piwnicach – zaraportował jeden z rycerzy.

- Gdzie? - zapytał, a rycerz wskazał drogę. Doprowadził go do drewnianych drzwi w których była niewielka kratka. Przez nią dostrzegł sylwetkę leżącą tyłem do drzwi, miała związane sznurem ręce z tyłu pleców. W pokoju panował półmrok i nie mógł dostrzec koloru włosów. Zniszczył zabezpieczenia i wszedł do pomieszczenia. Było ono wyłożone poduszkami, futrami i różnego rodzaju kocami. - Kim jesteś? - zawołał, widząc, że osoba leżąca ma długie złociste włosy. Jednak nie uzyskał odpowiedzi i nawet nie drgnęła, jak wywnioskował po szczupłej sylwetce kobiety. – Martwa? - zastanowił się podchodząc bliżej. 

Poczuł tylko szarpnięcie i brzdęknięcie łańcucha. Uderzył głową w podłogę i zobaczył przed oczami mroczki.Ból jaki poczuł na szyi wyrwał z niego jęk.

- Kapitanie! - zawołał jeden z jego podwładnych. 

- Ten facet – syknął łapiąc blondyna za włosy i chcąc go oderwać od siebie. Jednak zęby jakie wbiły się w jego szyję zacisnęły się jeszcze bardziej, przebijając skórę. Cieszył go fakt, że nie trafił w tętnicę, w innym wypadku już byłoby po nim. - Alfa – zaalarmowały go wszystkie zmysły, gdy chłopak spróbował go kontrolować. - Nie – przemknęło przez jego myśl, czując jak więź między nim, a alfą zaskakuje. - Nie możliwe, to nie mogło się zdarzyć... - zobaczył podwładnego z mieczem wycelowanym w blondyna. - Ogłusz! Nie zabijaj! - krzyknął na ile mógł, na szczęście mężczyzna zrozumiał i uderzył rękojeścią w tył głowy, sprawiając, że atakujący go, opadł na niego bezwładnie.

- Kapitanie, jesteś cały? - zapytał mężczyzna zrzucając nieprzytomnego.

- Można tak powiedzieć – stwierdził Moon patrząc na blondyna. Złapał się za miejsce ugryzienia. - Jak ostre miał te zęby, że przebić się przez skórzaną bluzę i skórę? - zastanowił się patrząc na zakrwawioną dłoń. - Jeszcze byliśmy kompatybilni, jakim cudem?! Nie mam teraz czasu na niańczenie partnera!

- Moon! - zawołał Silver wbiegając do pokoju. - Książę już szykuje się do wyjazdu, co ty do cholery jeszcze robisz?!

- Idę – zawołał Moon podnosząc się, spojrzał na nieprzytomnego. - Zabierz go do pałacu księcia i zamknij w lochach. Nie rozwiązuj go i najlepiej zaknebluj, by nikogo więcej nie pogryzł. - wydał polecenie, ruszając w kierunku brata. - Jeszcze brakuje mi, by jeszcze z kimś nawiązał więź - pomyślał.

- Krwawisz?

- Wyjaśnię później, książę nie może czekać – powiedział wychodząc w odpowiednim momencie na zewnątrz pałacu. Rain trzymał ciemnoskórego mężczyznę za gardło i wyraźnie czekał na nich.

- Ten człowiek zna drogę do Rakisha Martwego – powiedział puszczając dzikusa. Moon podszedł do księcia i złapał ciemnoskórego. - Krwawisz? - nutka zdziwienia jaką usłyszał w głosie księcia było czymś nowym.

- To nic wielkiego – powiedział pozbywając się z umysłu niepotrzebnych myśli. Skupił się na niewolniku, który mówił w języku Dziczy. - Powiedział, że pół dnia wcześniej przejeżdżał tędy wóz z kobietą i dzieckiem. Zabrali kobiety i odjechali. Wskaże nam drogę, chce odzyskać córkę – przetłumaczył patrząc na wsiadającego na nowego konia księcia.

***

Lucky otworzył oczy i rozejrzał się po wozie. Było w nim pięć ciemnoskórych kobiet i jeszcze jedna z płaczącym dzieckiem. Ostatnia kobieta nuciła piosenkę, którą kojarzył z radia. Była wtedy dość popularna i często ją puszczali. Miał przeczucie, że ta kobieta z dzieckiem jest z jego świata.

- Obudziłeś się – usłyszał jej głos, był on ciepły i przyjazny. Do tego to był język z jego świata, a nie jakaś dziwna plątanina językowa.

- Skąd znasz ten język? - zapytał zaskoczony patrząc na kobietę.

- Po twoich włosach wywnioskowałam, że także nie jesteś z tego świata. To kolor dojrzałe wiśnie? - zapytała owijając szczelniej dziecko.

Lucky przytaknął. - Wiesz, gdzie nas zabierają? - zapytał.

- Do nie jakiego Rakisha – odpowiedziała zakładając pasemko czarnych włosów za ucho. Jestem Sky Casey.

- Lucky Gold – odpowiedział podciągając kolana pod brodę. - Chcę zobaczyć Raina – pomyślał przymykając oczy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz