Spotkanie w śnie
Zmierzał w kierunku miejsca, gdzie widział światło. Lucky zastanawiał się, gdzie jest? Zatrzymał się w drzwiach by spojrzeć na więzienną sale w której przebywał odwrócony do niego tyłem czerwonowłosy mężczyzna. Pochylał się on nad stołem i coś pisał.
- Szczęście, jeśli to czytasz. Wiedz, że Deszcz Cię opuścił. - usłyszał słowa mężczyzny. Podszedł bliżej.
- Przepraszam… - spróbował zwrócić na siebie uwagę piszącego.
- Deszcz jest przeklęty, a ta historia wydarzy się ponownie, więc uważaj na siebie – mówił to nadal zapisując w notatniku. - Zawiodłem go – usłyszał tuż obok ucha. Zaskoczony podskoczył odwracając się w kierunku skąd dochodził głos. Za nim stał czerwonowłosy mężczyzna, był od niego powiedziałby z dziesięć lat starszy. Włosy były krótkie i nierówno obcięte, policzki jak i dolną szczękę pokrywał rzadki rudawy zarost. Wzrok mężczyzny określiłby jako pozbawiony nadziei i pełen żalu. - Lucky, zawiodłem go. Lucky, to zatoczyło ponownie krąg. Lucky, on nas porzucił. Tak jak zrobili to jego poprzednicy. Lucky, gdzie popełniliśmy błąd?
Lucky cofnął się do tyłu, słysząc mężczyznę, który pochylał się coraz bardziej nad nim.
- Nie rozumiem, o kogo ci chodzi? - zapytał starając zachować bezpieczną odległość od jak myślał szalonego człowieka.
- O Deszcz – odpowiedział mężczyzna – Dlaczego Deszcz porzucił swe Szczęście? Nawet jeśli nosiłem jego życie w sobie… - mężczyzna dotknął swojego brzucha. - Lucky, ty wiesz, że twój Rain jest taki sam. Dla władzy porzuci i ciebie, jesteśmy tylko ich zabawką.
- Nie prawda – pokręcił głową Lucky – Rain taki nie jest… On… On…
- Lucky – mężczyzna nagle się uśmiechnął patrząc na niego – Powinieneś się obudzić i spojrzeć na rzeczywistość do której trafiłeś. Jesteśmy tylko zabawką tej klątwy.
Lucky poczuł szarpnięcie za ramię, czuł się jakby, ktoś go wyciągał z tamtego pokoju. Mężczyzna kogoś mu przypominał, chciał dowiedzieć się kim on jest i o co dla niego chodziło.
- Lucky, chyba niedługo dotrzemy na miejsce – powiedziała Sky trzymająca go za ramię. Zaskoczony przetarł zaspane oczy i spojrzał na kobietę. - Po za tym, co ci się śniło? - zapytała
- Nie pamiętam – pokręcił głową próbując sobie przypomnieć. Wiedział, że to było coś dziwnego, ale jak to sen szybko zniknął. - Dlaczego pytasz?
- Mówiłeś do siebie, o byciu czyjąś zabawką – wyjaśniła i zaczęła nucić francuską piosenkę. Chłopiec, którego trzymała ponownie zaczął płakać.
Nad ranem wjechali do pięknego ogrodu wprost pod wejście wielkiego, białego pałacu, który zdaniem Lucky’ego przypominał meczet.
Zanim zdążyli się zatrzymać, zauważył wychodzącego mężczyznę. Był wysoki, ale bardzo otyły. Jego okrągłą twarz zdobiła broda, która rzucała się pierwsza w oczy. Skóra miała ciemny kolor, ale bardziej wpadający w czerwieniącą się opaleniznę.
- Co to ma znaczyć?! To wóz Krwawego Tyrana! - krzyknął zburzony uderzając w twarz jednego z porywaczy. - Nie chcę mieć na głowie tego Potwora! - kopnął leżącego mężczyznę i spojrzał swoimi piwnymi oczami na pozostałych ludzi. - Zamknąć w haremie! - rozkazał widząc kobiety. Złapał za czerwone włosy Lucky’ego. - Ty… Należałeś do Krwawego? - zapytał patrząc na wykrzywioną bólem twarz chłopaka. Słyszał pogłoski, że Tyran miał czerwonowłose ludzkie zwierzątko, tylko nie spodziewał się, że będzie to nawet ładna omega.
- Zostaw mnie – jęknął Lucky zerkając na mężczyznę. - Rain, przybędzie po mnie! A ty tego pożałujesz – chciał w to wierzyć, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że był tylko zabawką księcia. Coś wewnątrz niego podpowiadało, że taki już jego los, skończy w tym miejscu martwy. - Czuję się jakbym przeżywał Deja Vu, tej sytuacji – pomyślał z zaskoczeniem. Jęknął z bólu, gdy Rakish szarpnął za jego włosy i uderzył go w twarz.
- Nędzna męska omega. Będziesz błagał, gdy z tobą skończę – powiedział mężczyzna wpatrując się w tracącego przytomność chłopaka. Puścił czerwone włosy, a ciało omegi opadło na ziemię. - Na co czekacie darmozjady, zamknąć te kobiety w haremie i to też. - Kopnął ciało, czuł pewność, że Tyran nie będzie szukał swojej zabaweczki. W końcu nie oznaczył omegi jako swojej.
Pozostawił rozładunek towaru ludziom i wszedł do pałacu. Wykonał plan, zdobył dziecko Czarnego i kobietę Białego księcia. To pozwalało przejść do kolejnej części planu, zniszczenia Krwawego Tyrana.
***
Szedł korytarzem, dźwięk jego kroków rozbrzmiewał się echem. Lucky zastanawiał się, gdzie jest i dokąd zmierza? Pchnął drzwi i rozejrzał się po nie wielkim pokoju. Znajdowało się tam słomiane łóżko, mały stoliczek z otwartą książką i w najdalszym rogu dostrzegł wiaderko i misę na krzesełku – zapewne służące za toaletę. Po za nim w pokoju nikogo nie było, podszedł do książki i dotknął jej. Oprawiona była w skórę z wytłoczonym tytułem PLUVIAM.
Otworzył ją i zobaczył drobno zapisany tekst. Literki były lekko pochylone w lewo. To był jego charakter pisma, a treść była znajoma.
- Jakim cudem? - zastanowił się.
- Czy zrozumiałeś swoją rzeczywistość? - usłyszał za sobą głos, zaskoczony podskoczył odwracając się w kierunku czerwonowłosego mężczyzny.
- Kim jesteś? - mężczyzna się uśmiechnął do niego.
- To jeszcze nie czas. Już nie długo porozmawiamy Lucky.
Lucky obudził się na jakimś łóżku. Czuł na twarzy coś chłodnego, gdy tworzył oczy ujrzał czarnowłosą postać zwróconą do niego plecami.
- Rain – wyszeptał, zawiódł się, gdy czarnowłosa osoba się odwróciła i okazała się nią Sky.
- W końcu się obudziłeś – uśmiechnęła się zabierając okład z jego policzka. - Coś cię boli?
- Nie, ale mam wrażenie, że pół twarzy mi spuchło – przyznał Lucky dotykając spuchniętej części.
- To efekt ciosu tego oprycha – prychnęła dziewczyna podnosząc się, razem ze ściereczką podeszła do miski wypełnionej wodą i namoczyła okład.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Lucky rozglądając się po pomieszczeniu. Pokój był duży, wypełniony puszystymi dywanami, jasnymi kocami i dużą ilością poduszek. Wszędzie widział ładne ciemnoskóre kobiety, dostrzegł także zielonowłosą kobietę o jasnej karnacji, która w tym momencie trzymała małe dziecko przy swojej piersi.
- Erica, straciła niedawno dziecko – powiedziała Skay patrząc w tym samym kierunku. - Wygląda na to, że także jest z naszego świata. Choć musiała dawno się przenieść, nie pamięta naszego języka. - wyjaśniła przykładając mokry ręcznik do policzka Lucky’ego.
- Acha – powiedział przytrzymując okład. - Ciekawe ile osób jest z naszego świata. - zastanowił się. Sky tylko wzruszyła ramionami.
- Ja byłam pewna, że się utopię, gdy Lain mnie wyciągną z rzeki – uśmiechnęła się na samo wspomnienie imienia mężczyzny.
- Jesteś tą porwaną żoną, młodszego brata Raina? - zapytał zaskoczony Lucky, zaraz spojrzał na dziecko. - Więc to musi być syn tego drugiego brata – pomyślał.
- Wiem, że Lain ma dwóch braci, jeden to Czarny, drugi Czerwony. Przynajmniej on tak ich nazywa – mruknęła.
Lucky zaśmiał się, teraz był pewny, że Rain tu się zjawi - był tu cenny syn księcia brata.
- Może nawet nie wie, że zostałem porwany – pomyślał Lucky. Żelazne drzwi się otworzyły, a do środka weszło dwóch strażników. Kobiety z niepokojem skuliły się w kącie sali, tylko Lucky i Sky pozostali miejscu.
- Ty! Pan cię oczekuje – powiedział jeden z mężczyzn podchodząc do Lucky’ego.
Złapał go za rękę i pociągnął. - Śmierdząca omega.
- Lucky! - krzyknęła Sky, ale została powstrzymana przed czym kolwiek przez zielonowłosą kobietę.
Ciągnięty przez strażników dostrzegł pokój z którego wychodziła rudowłosa kobieta z obrożą i kajdanami na nogach, takimi samymi jak mieli niewolnicy jakich poznał. Wyciągnęła ona coś spod podartej sukienki i rzuciła w kierunku trzymającego go strażnika. Zaskoczony krzykiem strażnika spojrzał na wbity nóż tuż obok jego głowy.
- Ty suko! - ryknął strażnik rzucając się na niewolnicę.
- Uciekaj! - usłyszał głos kobiety. Nie chciał jej zostawiać samej, ale rudowłosa już uciekała przed strażnikiem, nie czekając dłużej także rzucił się do ucieczki.
W tym momencie żałował, tylko, że nienawidził w szkole wychowania fizycznego. Nie uciekł za daleko, gdy złapał go drugi strażnik.
- Dlaczego nie uprawiałem żadnego sportu?! - wyrzucał sobie, choć się szarpał nie potrafił się uwolnić. Został wprowadzony do wielkiej komnaty z ogromnym łożem z baldachimem. Sypialnia była pełna przepychu, na ścianach widział fantazyjne złote zdobienia. Ta komnata, była zdecydowanie bardziej przepełniona przepychem jak pokoje sypialne Raina.
Niedługo później do komnaty wszedł Rakish. Miał na sobie jedynie jedwabny szlafrok.
- Przekonajmy jak dobry musisz być, że nawet Krwawy tyran nie chciał cię uśmiercił.
Lucky miał złe przeczucia co do intencji tego człowieka. W duchu się modlił, by Rain go uratował. „Kogo chcesz oszukać? On nie przybędzie po ciebie. Jesteś tylko zabawką” powiedział do niego głos w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz