Starsza Sun
Ciężkie
kroki rozbrzmiewały
się echem od skalnych ścian korytarza. Sklepienie sięgało
niewiele więcej jak dwa metry, a idący mężczyzna prawie zahaczał
o niego głową
o śnieżnobiałych
włosach. Ubrany był w skórzaną
zbroje z elementami zwierzęcych futer - w
większości były to wilcze
skóry.
Zatrzymał się w wejściu do olbrzymiej groty, z podziemnym gorącym
źródłem, które
mieszkańcom Góry służyło za łaźnie.
Złocistym oczami omiótł
pomieszczenie, aż w końcu zatrzymał wzrok na odwróconej do niego
tyłem kobiety. Posiadała ona krwistoczerwone
włosy, które opadały
teraz mokre na jej porcelanowe plecy i ramiona, zanurzając
się częściowo w wodzie tworząc smugę czerwieni pod
nią.
-
Zaczęło się. - Powiedział
patrząc na filigranową
sylwetkę kobiety. Całe
plecy i ramiona miała
pokryte w czarnych znakach
klątwy.
Przekleństwa,
które
sama rzuciła.
- Już
czas.
- Tak - zgodziła się odwracając się częściowo w
kierunku białowłosego. Włosy
częściowo zasłaniały jej blade piersi.
-
Co
zamierzasz zrobić? - zapytał krzyżując muskularne ramiona na
piersi, wpatrując
się w kobiety nagie ciało.
-
Przeprowadzę
test. Choć już nie nam nadziei
dla tego królewskiego rodu. - Stwierdziła
wychodząc z wody. Białowłosy złapał ręcznik leżący niedaleko
i odkrył kobietę.
-
On
jest inny - odpowiedział spokojnie patrząc w brązowe oczy
kobiety.
- Jest
taki sam jak jego ojciec i poprzednicy.
Postąpi
tak samo jak oni.
- Powiedziała
ubierając się.
-
Jestem
przekonany,
że zdziwisz się.
- Poznałam
go jak był młody. Nie sądzę by się zmienił od tamtego czasu.
-
Czy
którykolwiek poprzednik, dokonał tego co on?
Czerwonowłosa
zaśmiała
się.
- Pokładasz
w nim duże nadzieje,
czyżby twoja wiara w niego dotyczyła tych bliźniąt? - zapytała
rozbawiona zerkając na mężczyznę, który w odpowiedzi prychnął
odwracając wzrok.
-
On
jest jak Regen, powinnaś
to zauważyć – stwierdził powracając spojrzeniem do kobiety,
która znieruchomiała na chwilę. -
Zaślepiona
jesteś nienawiścią
do tego rodu i tego nie widzisz.
-
Żaden
z nich nie jest moim Regenem, żaden z nich nie potrafi poświęcić
władzę dla miłości. - Powiedziała rozgniewana stwierdzeniem
mężczyzny. - Przekonasz się, że mam rację. Idziemy – dodała
nakładając czarny płaszcz i zarzucając kaptur na głowę
ukrywając w ten sposób swoją twarz.
***
Lain
wszedł do komnaty narad, gdzie znajdował się obecnie jego ojciec.
Mężczyzna po pięćdziesiątce siedział na zdobionym tronie ze
znudzoną miną typową u niego. Podniósł ciemno brązowe, zimne
spojrzenie na osobę, która przerwała jednemu z mówiących
doradców.
- Ojcze – zaczął Lain patrząc wprost na króla
podchodząc do podium i tronu na którym siedział.
- Dlaczego
przerywasz, spotkanie – chłodny ton mężczyzny, sprawił, że
młodzieniec stracił w siebie wiarę.
- Potrzebuje twojej
pomocy, królu – powiedział Lain klękając na jedno kolano.
Słyszał szepty doradców i zwolenników władcy, już do tego
przywykł. - Pomóż mi odzyskać Sky.
- Reedlay zwiększyło
liczbę wojsk wokół granic. Twój brat szykuje się do ataku na
nas. Teraz liczy się każdy żołnierz. Radź sobie sam. -
powiedział król zbywając księcia.
- Ale ona jest DAREM
NAJWYŻSZEGO! - krzyknął zdesperowany książę. Pomocy od ojca nie
uzyskał, tak samo było z Rainem. Musiał coś zrobić by odzyskać
żonę.
Wzdrygnął się, patrząc na plecy ojca za nim stała jakaś postać. Niewyraźna jakby stworzona z przygnębiających emocji. Czuł żal, tęsknotę, rozpacz i wiele innych negatywnych uczuć i emocji, które tworzyły postać podążającą za ojcem. To nie był pierwszy raz jak się ów forma pojawiła, nie wiedział tylko czym jest. Domyślał się, że mogą być to uczucia, które zamknął - odepchnął ojciec.
Poczuł dziwny przepływ mocy, nagle wszystkie szepty ucichły. Spojrzał w kierunku podnoszącego się ojca i patrzącego za niego.
- Starsza Sun – powiedział król. Słysząc to Lain odwrócił się w kierunku postaci, które stały za nim. Wysoki mężczyzna w kapturze z wilczą głową, przed nim stała mniejsza osoba również zakapturzona.
- Rain już podjął decyzję – powiedział kobiecy głos, a czerwone usta, które były widoczne spod kaptura, uśmiechnęły się. - Pluviam, jak myślisz jaka ona była?
***
Zatrzymał konia, gdy nagle na drodze pojawiły się dwie postacie. Jedną z nich wyższą rozpoznał. Tylko Crimson był tak wysoki i do tego chodził w futrach, więc drugą osobą musiała być Starsza Sun. Za nim cały jego oddział się zatrzymał.
- Starsza, nie mam teraz czasu… - powiedział patrząc na kobietę, która zrobiła krok do przodu. Wszystko wokoło ucichło, nawet nie słyszał parskania swojego konia.
- Teraz mamy dużo czasu – powiedziała kobieta.
Starsza Sun była najsilniejszą alfą znaną na świecie, nikt nie wie ile może mieć lat. Zdolność zatrzymywania czasu, była czymś czego każdy pragnął. Zawsze odwiedzała księcia koronowanego, na tamten czas był to on. Crimson za to niepokonany wojownik, który od wieków towarzyszył Sun i uczył królewską rodzinę walki białą bronią. Byli nie licznymi ludźmi, których szanował za bezstronność.
- Panie, kim jest ta kobieta? - zapytał Moon podchodzący do Raina, po jego drugiej stronie zatrzymał się Silver. Byli jedynymi, których ominęła zdolność Starszej.
- To Starsza Sun – powiedział Rain. - Czego może chcieć ode mnie Starsza? - zapytał nie spuszczając wzroku z kobiety.
- Mam dla ciebie propozycje – powiedziała Sun.
Obraz się rozmazał i zobaczył miejsce w zielonych barwach. To była sala tronowa jego ojca. Scenę jaką ujrzał przedstawiała króla na tronie i najmłodszego z braci klęczącego przed nim. Lain miał na sobie zniszczone ubranie i zakrwawiony opatrunek na ramieniu. Wyglądał dokładnie tak samo jak w dzień, kiedy go odprawił.
- Ale ona jest DAREM NAJWYŻSZEGO!
- Co to jest? - zapytał Rain.
- Pomogę obalić Ci twego ojca, byś mógł zyskać władzę jakiej pragniesz… - zaczęła mówić.
- Nauczyłem się, że na tym świecie nie ma nic bezinteresownego – powiedział Rain patrząc na scenę, którą pokazywała mu Sun.
- Poświęć, tylko Lucky’ego – powiedziała Sun. - Musisz tylko wybrać.
Rain spojrzał w kierunku kobiety. Miał poświęcić omegę, by zyskać to czego zawsze chciał? Znowu stanęła mu przed oczami postać chłopaka. Jego wyraz twarzy, gdy odesłał. Zacisnął dłonie w pięści. Lucky, czy władza? Czy to był jedyny wybór?
- Nie – powiedział Rain patrząc na kobietę. - Tron zdobędę sam.
- Czy to twoja odpowiedź? - zapytała Sun. Obraz się rozmazał i na powrót znaleźli się na drodze prowadzącej do pałacu Rakisha.
- Tak. Skorzystam z twojej pomocy, tylko by dostać się szybciej do mojej omegi – odpowiedział książę.
Usłyszał donośny dudniący śmiech, dobiegający od Crimsona.
- Miałem rację, Sun. - powiedział zadowolony białowłosy mężczyzna, z szerokim uśmiechem patrzył w kierunku Krwawego Księcia i białowłosych strażników. Nagle zerwał się z miejsca i złapał za stójkę skórzanej kurty Moona i odchylił zakrwawioną część. - Kto ośmielił się ciebie oznaczyć?
- Mistrzu? - zaskoczony Moon patrzył na wojownika.
- Co za bezczelny Alte. - przeklął puszczając kurtę białowłosego.
- Moon zostałeś oznaczony? - zaskoczony Silver wpatrywał się w brata.
- Gdzie on teraz jest? - zadał pytanie Crimson. Rain spojrzał na mężczyzn.
- Odesłał go do mojego pałacu – odpowiedział książę. - Teraz nie mamy czasu na roztrząsanie tego. Lucky nie może czekać.
- Nie pozwól by ten bezczelny Alte dokończył parowanie. - Zagroził Crimson odwracając się i podchodząc do Sun.
- Jako jedyny zdałeś Rain. Przeniosę ciebie i twoich ludzi do miejsca, gdzie znajduje się Lucky – powiedziała Sun.
Nim zdążył mrugnąć znajdowali się przed wielkim białym pałacem. Zdumiony był mocą jaką posiadała ta kobieta. Pomogła mu dostać się do miejsca, gdzie znajdowała się jego omega. Teraz tylko musiał ją odzyskać i sprawić by cierpiał ten, który ośmielił się dotknąć tego co jego.
- Rain – zawołała go, gdy ruszył w kierunku wrót. - Dziękuję. - Powiedziała, gdy na nią spojrzał. Zniknęła, a wszystko wróciło do życia.
***
-
Lucky, porzucę tron dla ciebie. - miał piękne błękitne oczy.
Krótkie czarne, niesfornie włosy, które zawsze wyglądały jakby
nie widziały szczotki. I był pierwszy w kolejce na tron.
-
Nie powinieneś tego robić, Regen. Jesteś przyszłym królem. - Ona
pojawiła się w tym świecie, gdy skończyła piętnaście lat.
Wychowywała ją starsza kobieta, która zmarła niedługo później.
Jej czerwone włosy sprawiały jej same problemy, do dnia spotkania
jego.
- Nie potrzebuje korony, by być z tobą.
Zamieszkajmy razem w twojej wiosce, z dala od tych wszystkich spisków
i przepychanki o tron. - zapewniał ją wiele razy, nie mogła mu
ulec. Był księciem, a ona zwykłą chłopką. On był omegą, a ona
alfą.
- Regen, w ten sposób nie będziesz szczęśliwy
ze mną. - Wmawiała mu, choć i sobie. Pragnęła z nim być,
kochała go od pierwszego wejrzenia.
- Kocham cię Lucky. To ty
jesteś moim szczęściem. - Był szczerym mężczyzną nigdy jej nie
okłamał i oszukał. Ile jeszcze razy będzie musiała odmówić?
-
Regen... - Nie pozwolił jej skończyć, w końcu uległa. W końcu
kochała tego mężczyznę.
***
-
NIEEE, Dlaczego Rain?! Przecież zrzekł się korony! - Przyciskała
do piersi wykrwawiające się ciało mężczyzny, którego kocha.
-
Ty jesteś tego przyczyną, Lucky. - odpowiedział mężczyzna z
zakrwawionym mieczem. - Wasze dzieci byłby zagrożeniem dla mnie.
-
Regen – łkała tuląc do siebie ciało, które z każdą chwilą
robiło się zimne. Jak mogło do tego dojść? Wyjechali wiedli
cudowne spokojne życie z dala od stolicy, do dnia koronacji
młodszego brata Regena, Raina... chciwego człowieka.
- Idziesz
ze mną – powiedział czarnowłosy łapiąc ją za włosy i
odciągając od martwego ciała ukochanego.
- Nie!
Przeklinam ciebie i cały twój ród! Zginiesz z ręki własnego
syna, nie zaznając szczęścia! - krzyknęła w złości. Fala
alfiej mocy przetoczyła się po okolicy. Czarne znaki zaczęły
pojawiać się na ciele czerwonowłosej kobiety, kiedy pełna złości
wpatrywała się w niego.
- Przeklęta alfa! - krzyknął Rain
robiąc zamach, jednak przeciął tylko powietrze. A postać
czerwonowłosej kobiety zniknęła.
Klątwa stała się potężna i z każdym wiekiem przybierała na sile. Przybrała imię Sun sprawdzała chciwość i bezwzględność, kolejnych z rodu Raina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz