Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

10/25/2023

Lucky Rain - Rozdział trzynasty

 „Ludzie nie z tego świata”

- To Lucky. Nie, omega – powiedział Silver uśmiechając się do niego. - Lepiej szykuj się do drogi, książę. Dzicz dziś zacznie płonąć.

Rain zazwyczaj był powściągliwą osobą, która przeprowadzała w głowie chłodną kalkulację i planowała każde posunięcie jak w szachach. Nigdy się nie spodziewał, że Czerwony jest także porywczą osobą.

Nim zgromadził swój oddział i przygotował się do wyjazdu. Rain zdążył spalić już wioskę w Dziczy. Podążać za jego śladem było bardzo łatwo wystarczyło kierować się tam, gdzie był widoczny dym.

- Dlaczego jeszcze nie zaatakował ojca? - zastanowił się Bolt – Z tak dobrze wyszkolonym wojskiem, mógłby załatwić go nim ten…

- To okropne – jego myśli przerwał Duly. Spojrzał na blondyna siedzącego na koniu obok. Nie chciał brać chłopaka, ale nie potrafił go przekonać, a jego kontrola działała tylko kilka sekund na tą omegę.

Kiedy pierwszy raz spotkał jego, chłopak był w niewoli. Nie zainteresował by się męską omegą, gdyby nie wojownicze zachowanie pięknego chłopca, a gdy ich oczy się spotkały… został złapany w głębię tego błękitu.

- Nie gap się – zwrócił się do niego obejmując się ramionami. Przez te półtora roku jak omega została jego własnością, dowiedział się o pochodzeniu i rodzinie Duly’ego. Pochodził on z innego świata, ale całe życie wychowywał się w małej wiosce w Dziczy, którą zaatakowali handlarze niewolników pod nieobecność dominującej Alfy. Została ona wybita, a kobiety i omegi zabrane do niewoli.

- Powinieneś zostać w pałacu. - stwierdził Bolt przyglądając się blondynowi, który wpatrywał się w zgliszcza spalonej wioski.

- Night jest także moim dzieckiem. - Odpowiedział blondyn posyłając mu niezadowolone spojrzenie. - Zawsze mnie odsyłasz do tej cholernej wieży. Widzisz jak to się skończyło w przypadku twojego brata?!

- Uparty dzieciaku, spełniłem twoją zachciankę, więc nie narzekaj – prychnął Bolt mierzwiąc włosy chłopaka.

- Przestań traktować mnie jak dziecko – syknął Duly strzepując dłoń Bolta. - Słyszałeś to? - zapytał chłopak rozglądając się.

Bolt także rozejrzał się, było słychać przytłumiony płacz dziecka. Nim zdołał zlokalizować źródło, Duly zeskoczył z konia i wbiegł do zniszczonego domostwa.

- Duly wracaj! - zawołał Bolt zeskakując z konia i ruszając za chłopakiem. Budynek wyglądał jakby w każdej chwili miał się zawalić. - Duly! - Niepokój o omegę wzrósł, gdy chłopak nie odpowiadał na jego wołanie.

Zabranie chłopaka było złym pomysłem, którego będzie żałował zawsze jeśli coś mu się stanie. Wszedł do budynku patrząc na blondyna przewalającego zawalone część dachu. Było spod niego słychać płacz dziecka.

Błękitne oczy chłopaka na chwilę spojrzały na niego, zaraz wracając do przerzucania desek.

- Przestań – powiedział Bolt łapiąc rękę blondyna. - To się zaraz zawali…

- Mam zostawić to dziecko?! - krzyknął Duly posyłając wściekłe spojrzenie w jego kierunku. - Zmuś mnie tą swoją mocą Alfy, jeśli potrafić. - prychnął.

Bolt złapał chłopaka za obie dłonie i wyciągnął siłą z chaty. Przerzucił go sobie przez ramią i podszedł do konia z protestującym się blondynem. Dwóm strażnikom zlecił uratowanie dziecka spod gruzów dachu.

- Duly jesteś ważniejszy niż jakieś obce dziecko. - powiedział Bolt.

- Dupek – odpowiedział Duly pociągając nosem.

- Panie. - usłyszał jednego ze strażników, spojrzał w jego kierunku na dziecko jakie wynieśli. Duly wyrwał się i odebrał płaczącego chłopca z rąk strażnika.

- Jedziemy dalej. - stwierdził Bolt wsadzając blondyna i dziecko na konia. Zaraz sam wskoczył i pojechali dalej.

***

Do miejsca docelowego dotarli następnego dnia w południe. Wielki potężny pałac w kolorze bieli był przejęty przez wojsko Raina. Niegdyś piękny ogór był zastawiony namiotami żołnierzy. Przywitał ich Moon.

- Moon, gdzie mój brat? - zapytał Bolt zsiadając z konie i patrząc na białowłosego wojownika.

- Jest w pałacu. - powiedział Moon patrząc w kierunku budynku. - Proszę za mną.

- Moon, odnaleźliście mojego syna? - zapytał Bolt ruszając za wojownikiem. Uprzednio wydając rozkaz swojemu oddziałowi do spoczynku.

- Tak. Jest tak jak podejrzewał Książę Rain, za wszystkim stał Rakish. Odnaleźliśmy książęcego syna, jak i książęcą żonę. Oboje są cali i zdrowi. Tylko Lacky na tym najbardziej ucierpiał. - westchnął Moon wchodząc otwarte przez strażników wrota.

Bolt zerknął za siebie na podążającego za nim cicho blondyna, tulącego do siebie dwuletnie śpiące z wyczerpania dziecko. Jeśli jego omega chce być rodzicem dla jeszcze jednego dziecka, spełni tą zachciankę. I tak musiałby później zorganizować towarzysza zabaw dla swojego syna, dzięki temu upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu.

Moon zaprowadził ich do gustownego pokoju, w barwach bieli i złota. Tak jak jego brat nie przepadał za przepychem, a ten pokój choć urządzone ze smakiem, był przytłaczający swoim bogactwem.

- Książę, zaczekaj tutaj. Powiadomię Księcia Raina o twym przybyciu. - powiedział Moon zostawiając Bolta samego ze swoją omegą.

- Czy to znaczy, że Night’owi nie stała się krzywda? - zapytał Duly, gdy tylko drzwi się zamknęły.

- Tak. Rain nie pozwoliłby skrzywdzić bratanka. - stwierdził Bolt wyciągając ręce w kierunku omegi. - Daj mi go, na pewno masz ręce już obolałe od jego ciężaru. - zwrócił się do blondyna, który posłusznie przekazał śpiącego chłopca. Położył go na szezlongu. - Jak wróci Moon powiem by zaprowadził cię do Night’a.

***

Do salonu w którym przebywał Bolt i Duly wszedł Rain, a za nim omega. Zwróciła ona jego uwagę przez niespotykany kolor włosów. Chłopak był blady, a pół jego twarzy opuchnięta i sina. Widać było po nim, że jest wyczerpany. Czerwone niczym dojrzałe wiśnie włosy były ścięte nierówno, przez co wyglądał niechlujnie. Omega miał na sobie luźne czarne spodnie i czerwoną tunikę, jaką nosili pod zbrojami żołnierze Krwawego Księcia.

- Musiał wiele przejść. - pomyślał Bolt zerkając na brata, który usiadł w fotelu, a czerwonowłosa omega usiadła na podłodze obok. Chłopak wyglądał na przyzwyczajony do tego układu, tak samo jak jego brat, który ułożył odruchowo rękę na czuprynie omegi.

- Zajęło ci sporo czasu dotarcie tutaj. - zaczął Rain uśmiechając się do Bolta. - Co to za dziecko? - zapytał zerkając na śpiącego dwulatka. Blondyn od razu zasłonił sobą dziecko, siadając obok niego.

- Jedyny ocalały z twojej rzezi. - odparł Bolt. - Duly uparł się, że chce się nim zaopiekować. - wyjaśnił na spokojnie bratu.

„Dupek” usłyszał myśl chłopaka siedzącego obok dziecka. „Jeśli byś je zostawił, popamiętałbyś mnie” błękitnooki zerknął na niego. Zaraz jednak odwrócił wzrok. Rain uniósł nieznacznie kąciki ust.

-Wygląda na to, że ta omega jest dość buńczuczna – pomyślał wracając spojrzeniem do brata, widział po nim, że nadal się nie odprężył.

- Widzę, że odzyskałeś swoje zwierzątko. - stwierdził Bolt poświęcając krótkie spojrzenie omedze. - A teraz, czy mój syn jest cały i zdrowy?

- Moon poszedł po niego. - odpowiedział Rain, a jego ręka pogładziła krótkie włosy chłopaka. Tak mu szkoda było tych straconych pukli, uwielbiał je dotykać.

- Dziękuję, Rain. - powiedział Bolt nieco się rozluźniając, najwidoczniej czekał on na potwierdzenie, że jego dziecku nic nie jest. - Widziałem co zrobiłeś w Dziczy i zacząłem się zastanawiać, dlaczego jeszcze nie zaatakowałeś ojca, mając taką armię?

- To jeszcze nie czas. - stwierdził podstępnie uśmiechając się Rain. - Tron jak i Laonis sami do mnie przyjdą…

***

- To trwa za długo! - zniecierpliwił się Duly podnosząc się ze swojego miejsca.

Minęła już godzina, od kiedy Moon poszedł po jego bratanka. Po za tym panowała dziwna cisza poza pokojem, nie słyszał także myśli nikogo, poza stojącym przy drzwiach Silverem.

- Silver! - zawołał Rain, a białowłosy mężczyzna wszedł do pokoju. - Sprawdź, gdzie mój bratanek i Moon. - nakazał.

- Rozkaz - Silver bez słowa wyszedł z pokoju. Nie minęło wiele czasu, gdy wrócił z dzieckiem i z nieprzytomną szatynką do pokoju.- Panie jest niebezpiecznie, nie powinniście opuszczać pokoju.

- Sky! - zawołał Lucky podrywając się ze swojego miejsca.

- Night! - krzyknął w tym samym czasie blondyn, podbiegając i odbierają dziecko mężczyźnie. Ubranie dziecka było przesiąknięte znajomym zapachem. - To gaz usypiający Nuona… - wyszeptał zaskoczony.

- Gdzie Moon? - zapytał Rain patrząc na Silvera, który położył szatynkę na kanapie.

- Moon i niewolnicy jakich tu znaleźliśmy zniknęli. Reszta strażników jest nieprzytomna, na zewnątrz tak samo. - poinformował. - W powietrzu unosi się dziwny duszący dym.

„Jeśli to gaz Nouna, to znaczy, że New tu też był…” usłyszał myśli omegi, która skupiona na dziecku gorączkowo myślała. W umyśle chłopaka wyłapał obrazy dwóch mężczyzn, przystojnego – a raczej pięknego blondyna i starszego, rudowłosego brodacza.

- Kim oni są? - zapytał Rain patrząc na blondyna, który w tym momencie skupił się na budzącym się dziecku. - I czym jest ten gaz o którym myślałeś?

- Ty… Czytasz w myślach? - zapytał zaskoczony Duly, zadrżał ze strachu czując na sobie spojrzenie Krwawego Księcia. Chłopak wraz z przytulonym do siebie dzieckiem, wycofał się za Bolta i schował się za nim. Obawiał się Krwawego, nawet w jego małej osadzie było słychać pogłoski o jego brutalności, a do tego widział co uczynił wioskom stojącym mu na drodze. Taki człowiek dążył do celu po trupach...

- Odpowiedz! - zażądał Rain. Sytuacja w jakiej się znaleźli była niepokojąca, a ten chłopak posiadał jakieś informacje. Z jakiegoś powodu nie mógł zajrzeć głębiej w umysł blondyna, widział tylko powierzchowne myśli, więc musiał dowiedzieć się w tradycyjny sposób. A gdyby to nie była omega brata, już by mu śpiewała co wie.

- Duly odpowiedz – powiedział Bolt, czując na sobie intencje Czerwonego, dotknął ramienia omegi, dodając tym samym chłopakowi trochę pewności siebie.

- Noun jest alfą i chemikiem z Nowego Świata… - powiedział cicho Duly patrząc na swoje buty. - New jest alfą i przywódcą naszego Nowego Świata… zapewne przybyli po naszych ludzi...

- Czym jest ten gaz? - powtórzył Rain. Chłopak drgnął nerwowo na ten ruch i przytulił się bardziej w bezpieczne objęcia Bolta.

- To środek usypiający w postaci dymu… On nie robi nikomu krzywdy tylko sprawia, że traci się przytomność. - wyjaśnił cicho, czując jak dłoń jego pana przesuwa się po jego ramieniu.

- Skąd w tym miejscu taki gaz? - zapytał Lucky zaskoczony. - To coś z mojego świata…

- Ponieważ Nowy Świat to ludzie nie z tego świata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz