Czy ty jesteś wampirem?
Gorąco, tak gorąco, miał wrażenie, że umiera. Dotyk drugiej osoby go jeszcze bardziej pobudzał, chciał więcej i więcej. Płakał z tego wszystkiego. Nie mógł tego wytrzymać…
- Błagam, niech mnie ktoś z tego uwolni – chciał powiedzieć, ale z jego ust wydobył się tylko jęk. Czuł piekące łzy spływające mu po twarzy. Dłonie, które go dotykały dawały mu ukojenie.
- Pomogę ci z tym, Lucky – jak przez ścianę słyszał głos księcia. Dlaczego wszystko było rozmazane? Chciał zobaczyć jego twarz, chciał się do niego przytulić. Jego ciało nie współpracowało. Wygięło się w łuk, gdy poczuł usta na swoim brzuchu.
Czy to naprawdę się działo? Czy książę zawsze był taki opanowany? Jego wspomnienia nie pokazywały tego co chciał… Rakish, dlaczego widział tego drania?
- Nie myśl o tym. - usłyszał tuż przy uchu, czuł ciepły oddech na nim. - Sprawię, że zapomnisz o tym co ci zrobił ten śmieć. - Tak, chciał zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co było związane z tamtym człowiekiem. - Skup się na mnie.
Poczuł ugryzienie w płatek ucha, a następnie pocałunki schodzące wzdłuż jego szyi. Dotyk dłoni, na swoim ciele. Pragnął więcej, chciał czuć mocniej, szybciej… dlaczego tak zwlekał? Dlaczego tak wolno? Szybciej…
- Mamy dużo czasu, nie musisz się tak śpieszyć. - przeszywający ból i przyjemność promieniowały z jego barku i rozchodziły się po całym ciele, krzyknął wyginając się. Jeszcze więcej… Dlaczego był tak nienasycony?
Choć był świadomy wszystkiego, nie mógł nic poradzić na reakcje swojego ciała. Narkotyk jaki musiał zażyć, czy to była tabletka gwałtu? Dotyk Raina i zabiegi jakie robił, łagodziły jego rozgrzane ciało. Książę jakby wiedział, gdzie miał dotknąć. Dlaczego jego obraz ciągle był zamazany? Dlaczego nie mógł widzieć tego, co się dzieje? Czyżby tracił wzrok? A może już oszalał z tego gorąca.
- Więcej – wyrwało się z jego ust, gdy poczuł kolejne ugryzienie. Ten ból był tak przyjemny, że mógłby się uzależnić…
***
Obudził się czując ciepło drugiego ciała. Otworzył oczy i spojrzał w przystojną, spokojną, śpiącą twarz księcia. Więc to nie była jego wyobraźnia. Rain naprawdę po niego przyszedł i go uratował?
- Jesteś prawdziwym szczęściarzem, Lucky - usłyszał znajomy sobie głos. Podniósł wzrok na osobę siedzącą obok łóżka. Był to mężczyzna z jego snów, z tego ciemnego więziennego pokoiku. - Twój Deszcz jest inny od mojego. - powiedział ze smutkiem podnosząc się z łóżka.
- Sam zaczynałem wątpić – przyznał Lucky. - Czy teraz zdradzisz mi kim jesteś?
- Tobą – odpowiedział odwracając się w jego stronę. - A raczej my wszyscy jesteśmy tym samym. Zrozumiałem to dopiero, gdy zmarłem i utknąłem tutaj.
- Jesteś mną? Co masz na myśli?
- Jesteśmy szczęściem, deszczu. - po tym jak wypowiedział te zdanie, Lucky dojrzał za mężczyzną inne czerwonowłose osoby. Wszystkie tak podobne do niego. - Przez wieki, deszcz porzucał nas dla władzy. Byłem blisko, by tego nie zrobił mój ukochany deszcz… Zawiodłem.
Lucky wpatrywał się w mężczyzn i kobiety stojących za nim. Wszyscy uśmiechali się do niego z wdzięcznością.
- Ja nic nie zrobiłem – zaprzeczył siadając. - Jestem tylko…
- Lucky z kim rozmawiasz? - usłyszał głos Raina, zerknął na mężczyznę, który otwierał oczy, a następnie tam gdzie stały duchy.
„Przekaż podziękowania od porzuconych szczęść” rozległo się wiele głosów w jego głowie.
- Lucky? - ponowił pytanie książę. Siadając i uważnie przyglądając się jego twarzy.
- Ja… - Czuł się dziwnie, gdy uświadomił sobie, że rozmawiał z duchami.
Rain złapał twarz Lucky’ego i odwrócił ją w swoją stronę. Chłopak był blady i wyglądał na przestraszonego. Czyżby Błękitna Ruja nadal działała na chłopaka, a może jakiś efekt uboczny?
- J-ja… - za jąkał się tym razem czerwonowłosy nie chcąc spojrzeć mu w oczy. Rain nie czekając, aż chłopak powie zajrzał do jego umysłu.
Jednak tym razem zamiast ujrzenia poszczególnych obrazów, czy słów znalazł się w jakimś pomieszczeniu. Było nieduże utrzymane w jasnych barwach, wypełnione dziwnymi przedmiotami. Meble był proste białe, a na nich książki, figurki i jakieś czarne pudełko. Na niedużym stoliku leżała skórzana książka z wytłoczonym napisem „Pluviam” - to było imię jego ojca. Obok stało inne pudełko, bardzo cienkie, otwarte. W środku były białe przyciski z literami i cyframi, jakie pierwszy raz na oczy widział. Nie, już widział takie w umyśle Lucky’ego, to było ze świata omegi.
- Zjawiłeś się wcześniej niż się spodziewałem – usłyszał męski głos. Spojrzał w kierunku wnęki z której wyszedł mężczyzna. - Miałem, cię za niedługo odwiedzić...
Wyblakłe czerwone włosy, były krótkie, smukłą twarz okalał rudawy zarost. Mężczyzna wyglądał podobnie do jego omegi, tylko starzej. Oczy tak podobne do Lucky miały błękitny kolor i patrzyły na niego z wdzięcznością i nadzieją. Ta osoba miała na sobie zielone barwy i herb jego ojca. Już wiedział, że to coś zamieszkało w umyśle i ciele jego zwierzątka, nie... teraz już kochanka.
- Co robisz w umyśle mojej omegi? - zażądał odpowiedzi. Jeśli ta świadomość mąci w głowie Lucky’ego zniszczy ją.
- Nie martw się, niedługo zniknę. - powiedział mężczyzna. - Interesuje cię ta księga? - zapytał wskazując na przedmiot leżący na stoliku - Jest to spisana historia jak twój ojciec porzucił swoje szcz...
- Opętałeś Lucky’ego – stwierdził łapiąc za gardło mężczyznę. – Zabiję cię… - duch czerwonowłosego zniknął z jego uścisku.
- Mam do ciebie tylko jedną prośbę i odejdę. - powiedział pojawiając się poza zasięgiem Raina. - Zaopiekuj się swoim bratem, on jest bardzo niedoświadczony. Będzie potrzebował twojej siły by sprostać temu co na niego czeka.
- Lain sobie poradzi. Ma silną kobietę obok siebie. Bolt jest silny nie potrzebuje mojego wsparcia. - powiedział Rain, czerwonowłosy mężczyzna pokręcił głową. Smutno się uśmiechając, dotknął swojego brzucha i spojrzał w jego oczy.
- Po prostu spełnij prośbę tej udręczonej duszy – poprosił znikając.
Rain przytulił Lucky’ego, gdy powrócił do rzeczywistości. To była tylko chwila, nie zauważalna dla nikogo. Obecność, którą czuł wcześniej w Lucky zniknęła. Nie miał pojęcia, kim był ten człowiek i co miał z tym wspólnego jego ojciec, ale dowie się o co w tym chodzi. Jedyną osobą, która może znać odpowiedzi to Starsza Sun.
- Rozmawiałem z duchami – wyrwał go z zamyślenia głos omegi. - Powiedział, że jest mną…
Lucky nie musiał tego nawet mówić, wszystko widział w umyśle chłopaka. Może pora powiedzieć mu, że jest dla niego otwartą księgą? Teraz już jest naprawdę jego.
Przerwało mu pukanie do drzwi, a następnie wszedł Moon. Lucky pisnął, czerwieniąc się i owijając się szczelnie narzutą. Co było bardzo zabawne zdaniem Raina, chłopak tak reagował za każdym razem.
- Książę Bolt dotarł. - poinformował Moon zerkając na omegę, zdecydowanie ulżyło mu, że chłopak ma się dobrze.
- Coś jeszcze? - zapytał Rain, widząc, że podwładny się rozproszył.
- Silver złapał uciekającego mężczyznę, który uważa się za syna Rakisha. - dodał białowłosy powracając spojrzeniem do księcia. Uśmiech jaki zobaczył na ustach krwawego księcia, nie wróżył nic dobrego dla tamtego chłopaka.
- Przyprowadź go, odpowie za zbrodnie ojca – powiedział Rain podnosząc się z łóżka i sięgając po rzucone na ziemię ubrania. - Skoro zabił zbyt szybko Rakisha, jego syn będzie cierpieć.
- Tak jest – powiedział Moon salutując i wychodząc z komnaty.
Po zniknięciu za drzwiami białowłosego do komnaty za uprzednim pukaniem weszła niewolnica z pakunkiem. Dziewczyna była cały czas pochylona i nie podnosiła głowy.
- Wasza wysokość, przyniosłam ubranie dla książęcej omegi… - powiedziała cicho kładąc pakunek na stoliku, nawet nie spojrzawszy na mężczyzn. Szybko się wycofała za drzwi pozostawiając go i czerwonowłosego samych.
Rain domyślił się, że to Moon zorganizował ubranie, była nawet niewolnicza obroża. Podszedł do ukrywającego się pod narzutą chłopaka. Ściągnął z niego nakrycie i spojrzał z uśmiechem zadowolenia na ślady na ciele omegi. Teraz nikt nie zakwestionuje tego, że chłopak należy do niego.
- Jesteś mój. - powiedział łapiąc za podbródek chłopaka i patrząc w jego zielone oczy.
- Zawsze należałem do ciebie – odpowiedział bez zawahania chłopak.
- Nie. Teraz naprawdę jesteś mój. - przesunął palcami, po śladzie jaki zostawił.
- Nie byłem? - zapytał zaskoczony.
- Nadal nie rozumiesz tego kim jesteś? - zapytał Rain, a chłopak pokręcił głową. - Alfa oznacza swoją omegę. Zrobiłem to samo z tobą, masz na sobie niezaprzeczalny tego dowód.
- Co? - Zaskoczony Lucky zszedł z łóżka, zaraz jednak opadł na ziemię, gdy jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Rain podciągnął chłopaka do góry i wiedząc co chciał ten zrobić zaprowadził go do lustra.
Lucky z przerażeniem wpatrywał się w ślady ugryzień na swoim ciele. Rany już nie krwawiły, ale miał świadomość, że zostaną blizny. Szyja, bark, pierś, brzuch, a nawet wewnętrzna część uda nosiły na sobie ślady ugryzień.
- Czy ty jesteś wampirem? - wyrwało się Lucky’emu. Pamiętał, że czuł ból, który był przyjemny. Dlaczego nie mógł domyślić się, że to były ugryzienia?
- Wampir? Nigdy nie słyszałem o taki stworzeniu. - stwierdził Rain opierając o siebie chłopaka, który cały czas przesuwał wzrok po odbiciu w lustrze. - Nie. Nie jesteś gryzakiem... Za kogo ty mnie masz?! – prychnął niezadowolony, czytając myśli chłopaka. - Ubieraj się. - odciągnął omegę od lustra i wręczył ubrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz