Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

8/18/2013

Selekcja Naturalna: 05. Małe komplikacje...

            Matt w końcu dojechał nad jezioro z westchnieniem ulgi stwierdził, że nie jest ostatni. Ognisko rozpalał Adam, a dziewczyny męczyły się z rozstawianiem jednego z namiotów. Kate zauważając Indianina pomachała do niego z uśmiechem.
- Cześć wszystkim! – Wykrzyknął kładąc rower pod dużym dębem przy innych. Postawił plecak przy pniu, który zawsze im służył za siedzisko i podszedł do dziewczyn by pomóc postawić namiot.
- Cześć. Masz te pyszne kluseczki z serem twojej mamy? – Zapytała Kara podając chłopakowi śledzia.
- Tak mam. – Odparł z szerokim uśmiechem stawiając namiot tak jak trzeba. – A ty nadal nie umiesz rozkładać namiotu Makowa Panienko.
- Szczerzący się kojocie może rozłożysz jeszcze ten namiot! – Zawołała Kate rzucając w chłopaka plecakiem.
- Szczerzący się kojot już rozkłada. – Dla potwierdzenia wyszczerzył się w uśmiechu wyjmując spakowane w plecaku części namiotu.
- Ciekawe, kiedy Marko przyjedzie. – Mruknęła Kara podchodząc do Kate i Matta.
- Znasz go. Zjawi się, nawet, jeśli miałby wyskoczyć przez okno. – Stwierdził Matt wzruszając ramionami. – On nie przepuściłby ostatniego naszego wspólnego ogniska.
- Masz rację. Nie muszę się o to martwić. – Uśmiechnęła się Kara rozejrzała się po obozie. Dwa namioty stały obok siebie, a trzeci już niedługo zostanie rozłożony. Adam właśnie z Sarą i Klarą wracał z opałem, który miał im wystarczyć na całą noc i kawałek następnego dnia. Już spora sterta leżała niedaleko ogniska. Wszystko było idealnie, prócz jednej sprawy, która nie dawała jej spokoju. Coś umknęło jej podczas popołudniowej rozmowy z Marko i oczywiście brak kolegi też był dotkliwy. Bardzo go lubiła, chciałaby było to coś więcej jednak nie wiedziała, co on czuje, dlatego pozostawała przy jego boku jako przyjaciółka.
- Znam ten jeep. –Przerwała jej rozmyślenia Sara wskazując jadący czarno-czerwony jeep.
- Ciekawe, kto to. – Zastanowiła się Kara przyglądając się parkującemu samochodowi.
- A ten tu, czego?! Przecież to prywatna impreza. Obcych nam tu nie trzeba. – Warknął niezadowolony Matt wstając i podchodząc do Adama i Kate.
- Marko? – Zaskoczona Kara patrzyła jak jej przyjaciel wysiada z samochodu i z uśmiechem macha do nich.
- Cześć wszystkim! – Zawołał podchodząc do grupki. – Przepraszam za spóźnienie, ale miałem małe komplikacje. – Stwierdził wskazując na samochód.
- Dobrze, że jesteś. – Powiedziała Kara z uśmiechem ulgi patrząc na bruneta i na kierowcę. – A on to, kto? – Zapytała wskazując podbródkiem kierowcę.
- No to są te komplikacje. – Stwierdził Marko i spojrzał na samochód. – Vitt! – Zawołał przywołując go gestem.
- Po jaka cholerę ten dupek chce się integrować. – Warknął pod nosem niezadowolony Vittorio. Zacisnął dłonie na kierownicy, był gotów odjechać jednak słysząc ponowne woła nie. Wysiadł z samochodu uśmiechając się podszedł do grupki. – Bongorno. – Przywitał się po włosku i poklepał po ramieniu brata. – Miałobyś osobno. – Syknął do Marko, tak by tylko brat go usłyszał. Marko uśmiechnął się ignorując uwagę Vittoria.
- To mój przyrodni brat. Dziś przyjechał z Włoch i zostaje na stałe. – Przedstawił brata z wymuszonym uśmiechem.
- Ty masz brata? – Zdziwiła się szatynka przyglądając się brunetowi stojącemu obok Marko. Byli uderzająco podobni do siebie, choć Marko wydawał się szczuplejszy od brata. Jednak w tym chłopaku było coś, co ją odstraszało, zignorowała instynkt i z uśmiechem wyciągnęła rękę do Vittoria. – Klara. Miło cię poznać. – Powiedziała po włosku, chcąc by ją zrozumiał. Vittorio zmierzył krytycznym spojrzeniem dziewczynę i uścisnął jej rękę pochylając się lekko w jej stronę.
- Zależy, dla kogo. Czy oni wiedzą, czym jesteś? Ja wiem i dla swojego dobra trzymaj się w bezpiecznej odległości. – Powiedział to ściszonym głosem uśmiechając się przy tym, co nie pasowało do jego groźby. Zaskoczona Klara zabrała dłoń i przyjrzała się chłopakowi zaniepokojona.
- Jesteś pewny? – Zapytała cofając się do tyło niby to robiąc miejsce dla kogoś innego. Chłopak tylko się uśmiechnął zalotnie i kiwnął głową na tak.
- A mówiłeś, że nie interesują cię dziewczyny. – Bąknął Marko po włosku patrząc na uśmiech brata.
- Czyży? – Uśmiechnął się przebiegle do brata. – Która to… - Zamyślił się i pociągnął nosem, gdy podeszła Kara by się przedstawić. – Niech zgadnę. – Dodał. – Piękna lady. – Udał łamany angielski. Pochylił się nad brunetką i pocałował ją. – Jesteś wolna? – Zapytał uśmiechając się do zaczerwienionej Kary. – Wybacz mój angielski. Udzielisz mi kilku lekcji tego języka…
- Nie udzieli żadnych lekcji! – Gwałtownie zareagował Marko mówiąc po włosku. – Zabierz te łapy od niej!
- Hm? – Spojrzał rozbawiony reakcją brata Vittorio. Marko zmrużył oczy patrząc wściekły w rozbawione oczy brata.
- Ktoś jest głodny? – Zapytała Kate przerywając nienaturalną ciszę i przytulając się do boku Adama.
- Jasne. – Zgodził się Matt widząc niewidoczny dla wszystkich pojedynek między braćmi. – Marko, chodź…
- Dobra. – Warknął Marko spuszczając wzrok na Karę. Wziął dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę obozowiska. Vittorio patrzył jak wszyscy wracają do przerwanej ich przyjazdem zabawy. Czuł się tu obco i samotnie. Usiadł na kłodzie stojącej dalej od ogniska nie chcąc się mieszać do zabawy grupki przyjaciół.
- Cześć. Poznajesz mnie? – Zagadnęła blondynka podając mu kubek z ciepłą czekoladą.
- Dzięki. – Powiedział po włosku biorąc kubek i robiąc łyk.
- Marko! – Zawołała Sara zerkając na bruneta siedzącego po drugiej stronie ogniska.
- Nie ma mowy! – Stwierdził stanowczo Marko. – Kara zna włoski!
            Sara wywróciła oczami i pokręciła głową spojrzała na szatynkę. Ta zauważając jej spojrzenie energicznie pokręciła głową na nie.
- Nie licz na to. Z tym kimś nie gadam. – Stwierdziła odwracając się urażona tyłem do Vittoria i Sary.
- Co z nimi? – Zmarszczyła brwi Sara nie rozumiejąc nie chęci przyjaciół. – Ej. – Spojrzała na siedzącego Włocha. – Czym ją tak zniechęciłeś? – Zapytała patrząc w te przeszywające jej dusze oczy. Chłopak tylko się uśmiechnął udając, że nie rozumie jej pytania zrobił jej miejsce obok. – Um.… Dziękuję. – Odparła siadając obok. – Wiesz wyglądasz na miłą osobę… - Zagadnęła po chwili ciszy.
- Daj mi spokój. – Ponuro pomyślał Vittorio wpatrując się w wesoło trzaskający ogień.
- Ej, co ci? Daj nam szansę. Rozumiem nowe miejsce, obcy ludzie… - Poprosiła Sara wyczuwając nastrój chłopaka, obok, którego siedziała. – Szkoda, że nie mówisz po angielsku. Byłoby prościej, gdyby nie ten twój dystans. – Mruknęła pod nosem upijając łyk ze swojego kubka. Zadrżała, gdy powiał zimny wiaterek znad jeziora. Vittorio spojrzał na drżącą blondynkę siedzącą obok niego. Wstał z kłody zdjął kurtkę i przykrył nią dziewczynę. Nim ta zdążyła się odezwać oddalił się w stronę jeziora. W końcu był sam mógł się skupić na swoich myślach wędrując brzegiem. Myśli wędrowały wokół przeszłości i przyszłości z bratem w nowym miejscu, która nagle stało się jego więzieniem. A dozorcą trzymającym smycz i kaganiec był ojciec.
            Podniósł kamień i puścił kaczkę. Emocje, nad którymi nie mógł zapanować w końcu ustępowały zmęczeniu podróżą. Puścił drugą kaczkę i ruszył powrotem do obozu. Wszyscy dobrze się bawili. Dziewczyna, której dał kurtkę od razu go zauważyła i przyjaźnie się uśmiechnęła. Odwzajemnił uśmiech i ruszył w stronę jeepa.
- Vitt. – Zawołał Marko podbiegając do brata. – Jest wolne miejsce u Matta w namiocie. Jeśli chcesz to możesz u niego spać...
- Mam swój samochód. – Odpowiedział Vittorio otwierając drzwiczki i wyciągając koc.
- Nie to nie. – Odparł Marko ruszając w stronę przyjaciół. Na pytające spojrzenie Matta wzruszył ramionami. – Nie skorzysta woli samochód. To ja z Adamem, a ty Matt sam.
- Zdecydowanie. On przez sen strasznie wierzga i wali jakby z kimś walczył. – Wyjaśnił Adam Klarze.
- Jeszcze przy tym warczy. – Powiedziała głośnym szeptem Kara na ucho szatynce.
- HEJ! – Wykrzyknął Matt.
- Oj przestańcie. – Poprosiła chichocząc Klara głaszcząc jednocześnie siedzącego obok niej Indianina.
- Przestań. – Jęknął zażenowany Matt, co widząc Sara zaśmiała się, a do niej dołączyli pozostali. Spojrzała w stronę samochodu, gdzie zniknął brunet. Jeszcze nigdy nie odczuwała tak emocjonalnego załamania jak od tego chłopaka. Ciągnęło ją by go przytulić i pocieszyć, a zarazem wyczuwała dystans, którego bała się przekroczyć. Był kimś, przy kim trzeba było być ostrożnym. Może wyobraźnia płata jej figle?
Wyciągnął grupy koc, który leżał zawsze na tylnym siedzeniu i przykrył się. już za dwa dni stanie się coś, czego powinni się obawiać wszyscy. Coś czego on powinien się obawiać, poczucie zagrożenia będzie o wiele silniejsze. Może zaatakować w swojej obronie członków rodziny… przymknął oczy i odetchnął.
- Vitt poradzisz sobie. To nie twój pierwszy raz. Po za tym będzie trzeba przypilnować Marko. – Stwierdził patrząc w stronę grupki przyjaciół. On także mógł się z nimi dobrze bawić, gdyby nie jego ponury nastrój.

Spis Rozdziałów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz