Rozdział I
Szczury, ciemność,
strach. Ból, szczury, ciemność, strach. Zimno, tak zimno i ciemno.
Szczury, tyle szczurów…
Bała się tak bardzo się bała
otworzyć oczy. Bała się widzieć te bliskie ściany, które jak
tylko podniesie powieki zaczną się przybliżać. Bała się widzieć te
potworne szczury, które niemiłosiernie gryzły jej palce u stóp.
Czuła smród
odchodów z kubełka w przeciwległym kącie. Słyszała kapiącą
wodę z sufitu, piski szczurów walczących ze sobą i kroki.
Zadrżała.
Uciekaj! Krzyk siostry odbił
się od ścian. Czarna suknia została rozdarta. Rechot mężczyzn i
odgłos stali. Białe ciało zaczęło krwawić. Puste, błękitne
oczy patrzyły na nią. Usta otwarte w niemym krzyku. Krew, wszędzie
czerwień. Czarne oczy diabła wpatrujące się w nią. Czerwona dłoń
sięga po nią.
Otworzyła szeroko oczy. Czarne,
wilgotne porośnięte pleśnią ściany zaczęły się przysuwać.
Serce waliło jej jak oszalałe. Bała się ruszyć, a szczury gryzły
jej palce. Słyszała zbliżające się kroki. Były coraz bliżej, w
końcu się zatrzymały. Odgoniła szczury i spojrzała na drzwi.
Jasna poświata nakreślała wokół nich prostokąt. Kłódka spadła
i drzwi się otworzyły. Przez chwile światło ją oślepiło. W
jasnym prostokącie stała smukła postać, uderzała czymś w
otwartą dłoń.
- Kylar czas na tresurę. - Usłyszała
wysoki głos kobiety. Skuliła się odsuwając w kąt, kiedy kobieta
ruszyła w jej kierunku. Szczury rozchodziły się przed obcasami
butów. Jeden nie zdążył i został bezlitośnie rozdeptany. Inne
szczury rzuciły się na martwego krewniaka.
Przerażona spojrzała w czarne oczy
kobiety, która chwyciła ją mocno za ramię i pociągnęła za
sobą. Ciągnęła ją wpijając palce w jej drobne ramię. Szarpała
się, płakała próbując się wyrwać bólu, który zadawała jej
kobieta w czerwieni.
Wepchnęła ją do sali, którą już
dobrze poznała. Było to okrągłe nieduże pomieszczenie. Po środku
było palenisko z rozżarzonym węglem, a nad nim w kajdanach wisiała
młoda wychudzona i skatowana kobieta o złotych włosach. Miała na
sobie coś, co kiedyś nazywało się halką, a teraz była strzępem
materiału.
- Mamo! - Krzyknęła przez łzy.
Kobieta otworzyła intensywnie błękitne oczy.
- Kylar. – Wychrypiała blondynka
wpatrując się w swoją córkę. Mord-sith uderzyła dziewczynkę w
twarz.
- Nie pozwoliłam ci się odzywać. –
Powiedziała niezadowolona. Patrząc na skuloną drobną postać.
Podeszła do niej, a ta wystraszona zaczęła się odsuwać.
Jej matka coś zaczęła krzyczeć.
Nie wiedziała, co, była tak przerażona. Czerwony strój
zaskrzypiał, kiedy Mord-Sith się nad nią pochyliła i podsunęła
Agiel pod brodę Kylar. Nie miała jak krzyczeć z bólu. Usta
zaczęły wypełniać się krwią, łzy obficie leciały po
policzkach. Nie miała siły się poruszyć. Przez ból nie myślała
o niczym, tylko by to się skończyło. Nie słyszała błagań
matki, ani niczego poza tętnieniem własnej krwi. Kiedy myślała,
że umiera nieoczekiwanie ustało. Jej wątłe kruche ciałko drgało
skurczem mięśni. Kolejny kopniak zmusił by otworzyła oczy, lecz
to, co widziała nie podobało jej się.
Kobieta w czerwonym uniformie
szarpnęła ją w górę. Stała na drżących nogach i patrzyła jak
tamta przypala ciało matki rozgrzanym do czerwoności prętem.
Drżące usteczka rozchyliły się w bezdźwięcznym Nie! Reakcja
kobiety była natychmiastowa. I poczuła kolejny przeszywający ból
spowodował, że zemdlała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz