Pobudka zawsze bolała, gdyż za
każdym razem spadał z łóżka. Ten ból był pozytywny, dzięki niemu się budził. A
dzisiejszego dnia był jeszcze lepszy! A
to dlatego, że w szkole jest Ona! Dziewczyna, którą kocha z całego serca. Tylko
ona nie czuje tego samego – pokręcił głową. Był dla niej przyjacielem i nikim
więcej. Nawet teraz był słabym pisklęciem, które jeszcze nie dorosło. Ale już
niedługo to się zmieni, to Ona będzie miała w nim oparcie…
Ubrał się w to co zawsze i spakował książki z biurka. Jeszcze raz spojrzał na list i uśmiechnął się. W końcu doczekał się „Obozu dla Jastrzębiej Straży”.
- Jeszcze tylko dwa tygodnie wytrzymać z tymi kotami. – mruknął do siebie wychodząc do szkoły…
Ubrał się w to co zawsze i spakował książki z biurka. Jeszcze raz spojrzał na list i uśmiechnął się. W końcu doczekał się „Obozu dla Jastrzębiej Straży”.
- Jeszcze tylko dwa tygodnie wytrzymać z tymi kotami. – mruknął do siebie wychodząc do szkoły…
- Hej ty! – zawołała Chi wbiegając za blondynką na piętro. W
jej włosach mieniły się pasemka czerwieni. Miała już dość tego traktowania i
faktu, że uważała się za bóg wie co tylko dlatego z jej braciszek był
przewodniczącym.
Amber odwróciła się w jej stronę
i wraz z przyjaciółkami patrzyła na nią z góry.
- Czego chcesz? – zapytała zniecierpliwionym głosem.
- Oddaj pieniądze – sapnęła zła Chi wyciągając dłoń w stronę
dziewczyny. Miała nadzieję, że okaże choć odrobinę skruchy i odda zabrane
pieniądze jej przyjaciela. Ta tylko uśmiechnęła się złośliwie do niej
podchodząc bliżej.
- Och. Jakie pieniądze? – zapytała udając zdumienie, choć
widziała ten błysk w jej oku.
- Oddaj pieniądze, które zabrałaś Kenowi! – prawie nie
krzyknęła. Jej złość osiągała swój limit, a włosy przybrały czerwoną barwę,
która co chwilę ciemniała. Serdecznie dość miała tej dziewczyny i jej
samowolki, wszyscy wiedzą co robi, ale nikt nie zareagował. Tak bardzo chciała
zrobić porządek z tą blondyną…
- Och! O te pieniądze ci chodzi – uśmiechnęła się wyciągając
banknoty z kieszeni i pokazując dziewczynie. Chi sięgnęła po nie, ale ta
zaśmiała chowając je do kieszeni.
- Oddawaj! – krzyknęła Chi, a jej włosy powoli zaczynały
przybierać kolor czerni, a to nie wróżyło nic dobrego. Jej prawdziwa natura
zaraz się ujawni, bardzo tego nie chciała jednak już nie mogła się opanować. Do
tej pory biały kamień na jej szyi zaczął barwić się czernią, wchłaniając jej
emocje, ale nawet on nie nadążał za nimi.
- Spadaj – zaśmiała popychając dziewczynę i nie zwracając
już uwagi na nią ruszyła wraz ze swoimi przyjaciółkami korytarzem.
Chi poślizgnęła
się na stopniu na stopniu i zbladła, czując jak grawitacja się odzywa i ciągnie
ją w dół. Instynktownie zaczęła wymachiwać rękoma starając się zachować
równowagę, jednak na nic się to zdało barierka była za daleko by ją chwycić, a
ściana okazała się śliska nie pomagając jej się zatrzymać. Zamknęła oczy
uświadamiając sobie, że spadnie ze schodów – to będzie boleć – przemknęło jej
przez myśl, gdy poczuła szarpnięcie i głuchy łoskot o ziemię. Otworzyła oczy, a
jej włosy miały zupełnie biały kolor ze strachu. Nic ją nie bolało, była cała,
ale jakim cudem?
- Łaskawie złaź ze mnie - jęknął ktoś i dopiero wtedy
uświadomiła sobie, że na nim siedzi.
- Przepraszam – krzyknęła szybko schodząc z chłopaka. –
Jesteś cały?
Czerwonowłosy z jękiem podniósł się
i zerknął na nią. Miał szare oczy, które dokładnie otaksowały jej wygląd.
Wyglądała zwyczajnie, gdyby nie fakt, że teraz miała zupełnie białe włosy. W
których musiał przyznać zabawnie wyglądała z tymi dużymi zielonymi oczami. Tak
jak poprzednio jego natura rwała się do przodu, pożądając walki. Ta dziewczyna
miała w sobie coś bardziej niebezpiecznego, niż mógł przypuszczać, dlatego go
fascynowała.
- A co z tobą? – zapytał przecierając bolące plecy, gdyby
nie zapomniał złapać się barierki inaczej to by się skończyło i nie miałby tego
bólu tyłka. – Następnym razem ostrożniej wchodź po schodach.
- Ale to nie moja wina! – krzyknęła Chi, a jej włosy zaczęły
wracać do naturalnego rudego koloru. – To przez te trzy żmije!
- Żmije? – zdziwił się, z tego co wiedział w Słodkim Amorze
nie było nikogo, z Wężowej Straży.
- No mówię o tych trzech idiotkach Amber i jej koleżankach –
prychnęła niezadowolona – Okradły mojego przyjaciela! I teraz zepchnęły mnie ze
schodów! – poskarżyła się wskazując miejsce z którego spadła.
- Nie należysz do Wilczej Straży by zadzierać z Kocią Strażą
– stwierdził rozbawiony Kastiel, tylko on miał prawo drażnić się z tymi kotami.
- Nie obchodzi mnie to! – odpowiedziała mu ze złością,
zauważył, że jej włosy ponownie zaczęły zmieniać barwę tym razem na czerwoną.
Czyżby jej emocje za to odpowiadały? Zastanowił
się przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Więc co zamierzasz z tym zrobić? – zapytał czerwonowłosy
patrząc uważnie w oczy dziewczyny, przez chwilę wydawało mu się, że jej oczy
zalśniły jeszcze bardziej jaskrawą zielenią.
- Zemścić się – stwierdziła poważnie przymrużając oczy.
Uśmiechnął się w duchu - ta dziewczyna ma charakterek, zaczynam ją lubić..
- Niby jak? – zainteresował się unosząc brew w rozbawieniu.
- Jeszcze nie wiem, ale się nad tym zastanowię – skwitowała ruszając
w odwrotnym kierunku niż schody.
- Hej Chi! – zawołał za dziewczyną – Teraz biologia – dodał wskazując
schody i uśmiechając się do zaczerwienionej dziewczyny. Ta Zabaweczka jeszcze
wiele razy poprawi mu humor.
Zacisnął mocniej dłonie na swoim
zielonym swetrze. Musiał stać się silniejszym i to jak najszybciej. Nie chciał
więcej widzieć takiej sytuacji. Nie mógł jej pomóc, a był tylko pod ręką ten
Wilk. Nie chciał z całego serca dopuścić by się zbliżyła do niego. Chi była
jego, jego przyjaciółką, nie… Chi nie była tylko przyjaciółką. Od zawsze ją
kochał, tylko ona go akceptowała pomimo tego, że jest niewyrośniętym
pisklęciem. Znowu interweniowała bo sobie nie radził i ten wypadek to jego
wina.
- Chi stanę się silniejszy by cię chronić – wyszeptał do
siebie patrząc jak ruda wchodzi za czerwonowłosym na piętro.
Siwowłosy
chłopak uśmiechnął się do siebie słysząc wyznanie okularnika. Nie miał nic przeciwko
chłopcu i miał wielką nadzieję, że odciągnie tą dziewczynę od Kastiela.
Zamknął notes przymykając na
chwilę oczy. - Powodzenia – mruknął przemieniając się w dym i płynąc w kierunku
swojej klasy, tak by dogonić czerwonowłosego.
<3 (co ttu dużo mówić) <3
OdpowiedzUsuń