Nad mikroskopem pochyla się mężczyzna z ciemnymi włosami
związanymi w kucyk spływający do połowy pleców. Ubrany w biały kitel lekarski, jasne
spodnie i koszulę w kratkę. Okulary były uniesione na czoło, choć tak naprawdę
ich nie potrzebował, gdyż wzrok miał świetny. Jego skóra była blada od ciągłego
przebywania w zamkniętym pomieszczeniu, do którego nie dochodzą promienie
słońca. Oderwał się na chwilę od mikroskopu i zapisał coś na stojącym obok
laptopie. Potarł na podbródku szorstki zarost patrząc na dane w komputerze.
W prawym rogu schludnego jasnego
pomieszczenia, zabrzęczała drukarka i w tym samym czasie rozległo się pukanie. Skierował
swe kroki do wychodzącego z drukarki wydruku. Pukanie się ponowiło, a drzwi się
otworzyły.
- Czy nie mówiłem by mi nie przeszkadzać?! – ryknął w stronę
wchodzącego niskiego, szczupłego mężczyzny. Jego lisią twarz okalały rude włosy
z białymi wręcz końcówkami. Bystre zielone oczy spojrzały na Petera Blackwolfa.
W smukłej dłoni o długich palcach pianisty trzymał teczkę. Jego kitel był
rozpięty i spod niego można było dostrzec czarny golf i ciemne dżinsy.
- Zbadałem próbkę tego, co mi dałeś. – powiedział spokojnym
odrobinę zafrasowanym głosem wpatrując się jednocześnie w szefa nad badaniami
oddziału genetycznego. Brunet spojrzał na niego znad wykresu. - Tej rudej
sierści. – dodał dla wyjaśnienia.
- Mów. – mruknął Peter odkładając wydruk obok komputera.
Przetarł zmęczone oczy i nasunął okulary na nos, po czym spojrzał na stojącego
mężczyznę z teczką.
- Ta ruda sierść to włos, z DNA kuguara. Jeszcze nigdy nie
widziałem takiego splotu genów. Porównaliśmy go do zebranych próbek
Animasapiens i Zoosapiens, są różne. Gdybym miał więcej materiału, a w szczególności
krwi, mógłbym dokładniej określić do którego gatunku należy, czy też jest to
podgatunek.
Czerwona
lampka zamigała przy drzwiach w drugim końcu laboratorium, po chwili się
otworzyły i stanęła w nich smukła kobieta. Popielate włosy miała splecione w
kok. Ubrana w czerwony komplet nie pasowała do laboratorium i mężczyzn w
kitlach.
- Panie Blackwolf dzwoni Tarrok, prosił pan by powiedzieć,
gdyby to był on.- wyjaśniła i miodowymi oczami spojrzała na rudowłosego
mężczyznę. – Dzień dobry panie Kudłacki.
- Witaj Rito – odpowiedział leciutko schylając głowę. – Tak
jak mówiłem, dla za klasyfikowania Bastet musimy przeprowadzić więcej testów.
Tej próbki sierści jest za mało do pełnych badań.
- Już idę. – powiedział do kobiety i ponownie spojrzał na
Simona. – Niestety nie mamy więcej. To co masz musi wystarczyć. – dodał
wchodząc wraz z blondwłosą kobietą do windy.
- Bastet? Co to takiego? – zapytała w windzie wyciągając z
kieszeni notes. Przewertowała kilka stron i spojrzała na milczącego bruneta.
- Tak ją nazwaliśmy. – stwierdził z westchnieniem. Rita była
kobietą, która lubiła być poinformowana o wszystkim. W laboratorium nie było
żadnej tajemnicy, której by nie znała. – Czy już wiesz, kto podrzucił te paczkę
do laboratorium?
- Sprawdziłam nagrania z monotoringu. Ivan zajmuje się
poprawienie wyrazistości twarzy tej osoby. – odpowiedziała odwracając stronę w
notatniku. – Dzwonił nie jaki Artur Brown z oddziału interwencyjnego
Animasapiens, mówił coś o pilnej sprawie.
SPIS TREŚCI
SPIS TREŚCI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz