Rozdział II
Jeśli nie chcesz by cierpiała, zabij. Szeptał jej głos. Zabij, by nie cierpiała.
Stała
opierając się o ścianę. Za bardzo zmęczona by reagować na to co Mord-Sith
robiła jej matce. Już nie słyszała krzyków, przyzwyczaiła się. Beznamiętnie
patrzyła na twarz matki wykrzywioną bólem.
Wrzask ucichł. Drgnęła. Spojrzała
na nieprzytomną kobietę. Mord-Sith burcząc coś pod nosem podeszła do wiadra z
wodą. Twarz matki była taka spokojna, nie pamiętała już kiedy była taka.
Zabij by nie cierpiała. Rozległ się ponownie głos w jej głowie.
Zadrżała, gdy Mord-Sith zwróciła
na nią swoje czarne oczy. Niezbyt zachwycona patrzyła na otępiałą minę
podopiecznej. Podeszła do niej i z drwiącym uśmiechem zapytała.
- Chcesz spróbować?
Zabij by nie cierpiała. Rozległ
się ponownie szept w jej głowie. Zaciskając powieki i dłonie w pięści pokręciła
głową. Chciała powstrzymać łzy, które momentalnie napłynęły jej do oczu, gdy
kobieta do niej się zwróciła.
Zamachnęła
się i uderzyła w twarz opancerzoną rękawicą. Kylar zachwiała się, ale nie
upadła. Czuła smak krwi w ustach i ciepłą ciecz spływającą jej po policzku.
- Kylar. – Usłyszała chrapliwy szept matki. Spojrzała na
nią, już nie wyglądała jak osoba, która ją wychowywała. Wyglądała jak krwisty
kawałek mięsa. Cała w zakrzepłej krwi, miejscami wystawało spalone ciało.
Kiedyś lśniące blond włosy jak szczere złoto, teraz zmatowiałe, brudne i w
zakrzepłej krwi. Wesołe ciepłe spojrzenie niebieskich oczu, było puste i pełne
cierpienia. Usta pozbawione zębów powtarzały nieme kocham cię.
- Nic mi nie jest, mamo. – Odpowiedziała, choć wiedziała, że
zostanie zbita do nieprzytomności za odezwanie się.
To nie byłby pierwszy raz na
krawędzi życia i śmierci.
Za każdym razem wyobrażała sobie,
że jest w domu. A to, co się działo było tylko złym snem. Wtedy biegała po łące
w ubrudzonej od błota sukience. Śmiała się i zbierała polne kwiaty, które potem
mama wstawiała do wazoniku. Amelia jej siostra bawiła się z nią w chowanego,
razem chodziły do miasta po zakupy. Dni były pełne beztroski. Aż do jej czternastych
urodzin.
Był to cudowny poranek. Wstała,
co tylko kogut zapiał. Była bardzo ciekawa, co mama jej przygotowała na
urodziny. Zbiegła na bosaka po drewnianych schodkach.
- Co ty tu robisz? Wracaj mi już na górę do łóżka. Jeszcze
nie skończyłyśmy. – Pogoniła ją na górę uśmiechnięta Amelia. Jej siostra była
piękną blondynką, o mlecznej cerze, pełnych różanych ustach i szafirowych
bystrych oczach. Tego poranka jeszcze nie wiedziała, że ostatni raz widzi
uśmiech siostry.
Wykradła się oknem i schodząc po
gałęziach rozłożystego drzewa zajrzała do dolnej izby, w której szykowała jej
urodziny mama z siostrą. Na bosaka weszła do przedsionka i naciągnęła buty.
Wybiegła na podwórko, pobawić się. Nie chciała mamie przeszkadzać. Wypuściła
kury z kurnika i wyprowadziła starą kozę Belę na pastwisko.
Tam pobawiła się ze smokiem,
który był nie większy od kozy.
Dochodziło południe, gdy
usłyszała wołanie Amelii. Pożegnała się z przyjacielem i ruszyła w stronę domu.
Była głodna po całym popołudniu zabawy ze smokiem. Jednak ukryła się w krzakach
zauważając oddział żołnierzy.
Byli potężnymi D’harańczykami
ubranymi w skórzane pancerze i kolczugi. W dłoniach dzierżyli dzidy i piki. Na
szpicy szła ubrana na czerwono ciemnowłosa kobieta. Najciszej jak potrafiła
przemknęła się w pobliże domu. Weszła na drzewo, z którego miała dobry widok na
D’harańczyków, którzy zbliżali się do jej domu.
Kobieta w czerwieni załomotała do
drzwi. Otworzyła jej matka Kylar. Cofnęła się przerażona, próbując zamknąć
drzwi. Jeden kopniak żołnierza je wywarzył. Do środka wpadło kilku wojowników.
Wywlekli jej matkę i siostrę.
Amelia złapała jednego z
wojowników za rękę. Rozległ się grzmot, a ziemia się zatrzęsła. Kylar o mało
nie spadła z drzewa. Spojrzała w stronę siostry. Biegła w jej kierunku coś
wykrzykując, a wojownik, którego dotknęła zaczął walczyć ze swoimi
współtowarzyszami broni.
- Kylar uciekaj! – Krzyknęła Amelia, goniona przez kobietę w
czerwieni. Ugodzona czerwonym prętem zaczęła krzyczeć z bólu.
Kylar
zamknęła oczy i zasłoniła uszy by nie słyszeć tego przeraźliwego krzyku. Przez
co straciła równowagę i spadła z drzewa. Z jękiem zaczęła się podnosić i
zaskoczona, że krzyk ucichł spojrzała w stronę siostry. Z przerażeniem
stwierdziła, że kobieta w czerwieni idzie w jej stronę. Amelia złapała kobietę
za nogę i spojrzała na nią.
- Usiekaj! – Krzyknęła, a jej zielone oczy się zaszkliły od
łez. Mord-sith kopnęła blondynkę w twarz uwalniając w ten sposób nogę spojrzała
na wojowników, którzy zamordowali współtowarzysza.
-Zabierzcie tego śmiecia. Jest bezużyteczna zróbcie z nią,
co chcecie. – Powiedziała wysokim głosem, który sprawił dreszcze u Kylar.
Dziewczynka podniosła się i
zaczęła uciekać w stronę wzgórz, gdzie jeszcze niedawno się bawiła. Mord-sith
klnąc pod nosem pobiegła za dziewczynką.
Upadła. Przerażona twarzyczka
dziecka spojrzała w czarne oczy pochylającej się nad nią kobiety. Ręka w
czerwonej opancerzonej rękawicy zapała ją za ramię i ścisnęła boleśnie. Kylar
próbowała się oswobodzić, szarpała się, drapała, kopała. Robiła wszystko, co
jest w jej mocy by się wyrwać kobiecie.
Kobieta
zaciągnęła ją do domu. Jej siostra trzymana przed trzech była gwałcona. Matka
krzyczała. A Kylar nie myślała patrząc w bladą twarz siostry. Już nigdy więcej
nie ujrzy uśmiechu na tych wykrzywionych w niemym krzyku ustach. Poczuła ból z
tyłu głosy, a obraz przed oczami zaczął czernieć. Osunęła się na ziemię
nieprzytomna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz