Nareszcie.
Nareszcie wrócił do tej piekielnej szkoły. Jego niesubordynacja została wybaczona,
przez tą cholerną Niedźwiedzicę. Może nie najlepszym pomysłem było wygarnięcie
tej wiedźmie co o niej myśli, ale cóż swej natury nie zmieni. Znajomy budynek,
znajome korytarze, znajomy ogród i boisko. Od jego zawieszenia wybudowano
basem, dla tych cholernych uczniów ze Straży Rekiniej… Nienawidził tych
wszystkich morskich Innych, za każdym razem, gdy zbliżał się do wody starali
się go wciągnąć pod jej taflę…
Rozpoznawał
ich wszystkich, rudowłosa dziewczyna o pogodnej naturze była z Wiewiórczej
straży, ubrany na czarno czerwonowłosy Wilcza Straż, blondyn wysiadający z
samochodu wraz z blondynką Kocia Straż. Kiedyś znał gościa z tej Straży teraz
podobno dowodził im, sadysta jakich mało- zresztą jak każdy z kotów. Sokół,
małpa, żywioł ziemi, wrona, sowa i paręnaście myszy, delfin i rekin, cudna
gromadka. Uśmiechnął się w duchu. Jak miło było obserwować kolejne pokolenia
Innych tak różniących się od ich poprzedników.
Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy
poczuł zagrożenie. Odwrócił się w kierunku skąd dochodziło. Krótko ścięta rudowłosa
szła w towarzystwie białowłosej sanguinati. Znał dobrze tą wampirzycę, ale tej
obok nie. Gdy się odwróciła zobaczył roześmianą twarz o zielonych oczach.
Wyglądała tak niewinnie, gdyby jej włosy zmieniały kolor wiedziałby czym jest.
Czarny kamień na jej szyi zmroził go – to nie możliwe…
Pożegnała się z Rozalią i
skierowała się w kierunku swoich sal. Musiała się zastanowić nad klubem do
którego przyłączy się. Już spotkała się z Dajanem z klubu koszykówki i bardzo
chłopaka polubiła, choć to koszykówki ją nie ciągnęło. Klub ogrodników też jej
nie odpowiadał, choć Jade był naprawdę miły. Na jej liście pozostał już tylko
klub pływacki, choć nie potrafiła pływać. Inne kluby, którymi była
zainteresowana miały wystarczająco członków i nie werbowali nowych. Ta decyzja
była ciężka, gdyby była tu Latei na pewno wybrałaby klub w którym jest dużo
przystojniaków, a Ken zapewne wybrałby klub ogrodniczy. Samo wspomnienie
przyjaciół sprawiało, że zaczynała tęsknić za nimi.
Teraz miała Rozalię i Kastiela,
choć nie wiedziała dlaczego on się z nią zadaje. Zauważyła, że Nataniel od
pewnego czasu inaczej do niej się podchodzi – jest bardziej przyjazny, co było
naprawdę dziwne.
- Przepraszam – usłyszała męski głos i odwróciła się w
kierunku mężczyzny. Jego żółte oczy były podkreślone na czerwono, a pod nimi
miał ciemne cienie. Czarne włosy miał kręcone, był wysoki i dobrze zbudowany. Przyglądał
jej się tak jakby przejrzał ją na wylot. Wprawiał ją w niepokój, nie miała
pojęcia dlaczego – Przecież jest miły i nic jeszcze nie zrobił – przemknęło przez
myśl. – Jestem nowym nauczycielem historii i nie znam szkoły, oprowadziłabyś
mnie?
- Um… - zamilkła na chwilę spuszczając wzrok – Jasne mogę
pana oprowadzić, panie..
- Gabriel mówi mi Gabriel. Nie lubię tych oficjalnych
zwrotów. – uśmiechnął się do niej.
- To co by pan chciał zobaczyć? – zapytała.
- Wszystko co jesteś w stanie mi pokazać. Muszę się rozeznać
po budynku. – skłamał nadal się uśmiechając. Musiał przekonać się czy ta
istotka jest tym czym myśli, że jest. Najlepszym sposobem było zbliżenie się by
poznać wroga.
Dziewczyna
wyglądała na zmieszaną, ale w końcu ruszyła tłumacząc poszczególne miejsca do
czego służą. Na dziedzińcu spotkali Wilka, który zaczął się z nią przekomarzać.
Tak jak każdy wilk igrał z niebezpieczeństwem. W pokoju gospodarzy poznał
Nataniela, który na pewno był synem tego Kota, którego znał. Przez myśl
przemknęło mu czy jest taki sam jak ojciec. W końcu doszli do pokoju
nauczycielskiego i rozległ się dzwonek.
- To pokój nauczycielki – powiedziała wskazując
pomieszczenie – Ja już muszę iść na lekcję. – dodała uśmiechając się uprzejmie –
do widzenia – pożegnała się i ruszyła korytarzem w kierunku jednej z sal.
Różniła
się od tych, których znał. Powinna od razu rozpoznać jego naturę, jednak nie
zrobiła tego, albo bardzo dobrze się z tym kryła. Przez chwilę stał i wpatrywał
się jak wchodzi do pokoju wraz z resztą klasy, tak jak się spodziewał, czują
ją. Nie wiedzą czym jest, ale wyczuwają zagrożenie. Gdy zniknęła mu z oczu,
odwrócił się na pięcie i ruszył do gabinetu dyrektorki. Teraz nie mógł popełnić
błędu z tą Niedźwiedzicą, musiał się przekonać czym jest ta mała paskuda Chi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz