Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

2/28/2015

Nie taki Słodki Flirt - Rozdział piąty


                Nareszcie. Nareszcie wrócił do tej piekielnej szkoły. Jego niesubordynacja została wybaczona, przez tą cholerną Niedźwiedzicę. Może nie najlepszym pomysłem było wygarnięcie tej wiedźmie co o niej myśli, ale cóż swej natury nie zmieni. Znajomy budynek, znajome korytarze, znajomy ogród i boisko. Od jego zawieszenia wybudowano basem, dla tych cholernych uczniów ze Straży Rekiniej… Nienawidził tych wszystkich morskich Innych, za każdym razem, gdy zbliżał się do wody starali się go wciągnąć pod jej taflę…
                Rozpoznawał ich wszystkich, rudowłosa dziewczyna o pogodnej naturze była z Wiewiórczej straży, ubrany na czarno czerwonowłosy Wilcza Straż, blondyn wysiadający z samochodu wraz z blondynką Kocia Straż. Kiedyś znał gościa z tej Straży teraz podobno dowodził im, sadysta jakich mało- zresztą jak każdy z kotów. Sokół, małpa, żywioł ziemi, wrona, sowa i paręnaście myszy, delfin i rekin, cudna gromadka. Uśmiechnął się w duchu. Jak miło było obserwować kolejne pokolenia Innych tak różniących się od ich poprzedników.
Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy poczuł zagrożenie. Odwrócił się w kierunku skąd dochodziło. Krótko ścięta rudowłosa szła w towarzystwie białowłosej sanguinati. Znał dobrze tą wampirzycę, ale tej obok nie. Gdy się odwróciła zobaczył roześmianą twarz o zielonych oczach. Wyglądała tak niewinnie, gdyby jej włosy zmieniały kolor wiedziałby czym jest. Czarny kamień na jej szyi zmroził go – to nie możliwe…

Pożegnała się z Rozalią i skierowała się w kierunku swoich sal. Musiała się zastanowić nad klubem do którego przyłączy się. Już spotkała się z Dajanem z klubu koszykówki i bardzo chłopaka polubiła, choć to koszykówki ją nie ciągnęło. Klub ogrodników też jej nie odpowiadał, choć Jade był naprawdę miły. Na jej liście pozostał już tylko klub pływacki, choć nie potrafiła pływać. Inne kluby, którymi była zainteresowana miały wystarczająco członków i nie werbowali nowych. Ta decyzja była ciężka, gdyby była tu Latei na pewno wybrałaby klub w którym jest dużo przystojniaków, a Ken zapewne wybrałby klub ogrodniczy. Samo wspomnienie przyjaciół sprawiało, że zaczynała tęsknić za nimi.
Teraz miała Rozalię i Kastiela, choć nie wiedziała dlaczego on się z nią zadaje. Zauważyła, że Nataniel od pewnego czasu inaczej do niej się podchodzi – jest bardziej przyjazny, co było naprawdę dziwne.
- Przepraszam – usłyszała męski głos i odwróciła się w kierunku mężczyzny. Jego żółte oczy były podkreślone na czerwono, a pod nimi miał ciemne cienie. Czarne włosy miał kręcone, był wysoki i dobrze zbudowany. Przyglądał jej się tak jakby przejrzał ją na wylot. Wprawiał ją w niepokój, nie miała pojęcia dlaczego – Przecież jest miły i nic jeszcze nie zrobił – przemknęło przez myśl. – Jestem nowym nauczycielem historii i nie znam szkoły, oprowadziłabyś mnie?
- Um… - zamilkła na chwilę spuszczając wzrok – Jasne mogę pana oprowadzić, panie..
- Gabriel mówi mi Gabriel. Nie lubię tych oficjalnych zwrotów. – uśmiechnął się do niej.
- To co by pan chciał zobaczyć? – zapytała.
- Wszystko co jesteś w stanie mi pokazać. Muszę się rozeznać po budynku. – skłamał nadal się uśmiechając. Musiał przekonać się czy ta istotka jest tym czym myśli, że jest. Najlepszym sposobem było zbliżenie się by poznać wroga.
                Dziewczyna wyglądała na zmieszaną, ale w końcu ruszyła tłumacząc poszczególne miejsca do czego służą. Na dziedzińcu spotkali Wilka, który zaczął się z nią przekomarzać. Tak jak każdy wilk igrał z niebezpieczeństwem. W pokoju gospodarzy poznał Nataniela, który na pewno był synem tego Kota, którego znał. Przez myśl przemknęło mu czy jest taki sam jak ojciec. W końcu doszli do pokoju nauczycielskiego i rozległ się dzwonek.
- To pokój nauczycielki – powiedziała wskazując pomieszczenie – Ja już muszę iść na lekcję. – dodała uśmiechając się uprzejmie – do widzenia – pożegnała się i ruszyła korytarzem w kierunku jednej z sal.
                Różniła się od tych, których znał. Powinna od razu rozpoznać jego naturę, jednak nie zrobiła tego, albo bardzo dobrze się z tym kryła. Przez chwilę stał i wpatrywał się jak wchodzi do pokoju wraz z resztą klasy, tak jak się spodziewał, czują ją. Nie wiedzą czym jest, ale wyczuwają zagrożenie. Gdy zniknęła mu z oczu, odwrócił się na pięcie i ruszył do gabinetu dyrektorki. Teraz nie mógł popełnić błędu z tą Niedźwiedzicą, musiał się przekonać czym jest ta mała paskuda Chi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz