Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

6/21/2015

Scarlet - rozdział pierwszy



            Poszukiwanie nowych gladiatorów to nie lada wyzwanie. Siva był inny od pozostałych mistrzów szkoleniowych. Dla niego potencjalny wojownik musiał mieć „to coś”, a nie tylko posturę i krzepę. Tak właśnie pozyskał nastoletniego Narańczyka[1]. Był drobnym złodziejaszkiem, który próbował okraść nie tą osobę co trzeba… Chłopiec trafiłby do więzienia, a za karę odcięto by mu dłoń, wtedy wkroczył Siva. Wykupił go i wyszkolił na gladiatora, a w wieku czternastu lat miał swój pierwszy debiut. Właśnie takiego typu osobników potrzebował, jednak z każdym rokiem było coraz mniej odpowiednich kandydatów.
- Panie Siva – odezwał się chłopak idący obok niego. Był niewysoki, krótkie blond włosy były zaczesane do tyłu. Wyglądał niepozornie, ale był bardzo szybki.
Siva jak zawsze będąc na targu niewolników zamyślił się obserwując sprzedawane okazy - znalazł nawet kilka interesujących. Jednym z nich był rogaty Yasai[2], ale nie widział w jego oczach woli walki, zbyt długo był bity i zniewolony. Drugim kolejny Narańczyk tlił się w nim ogień, ale nie miał oka. Tacy gladiatorzy zazwyczaj szybko umierają, szkoda wyrzucać pieniądze w błoto.
- Dzisiaj też nie ma niczego interesującego. – mruknął do siebie. – Wracajmy.
- Ten nowy handlarz, przywiózł dzikiego Scarleta. – powiedział mijający go mężczyzna do swojego znajomego.
- Scarlet? – powtórzył Siva zerkając za mężczyznami. Wiele słyszał o tej rasie, w większości to były plotki. Podobno ich skóra jest czerwona jak krew i mieni się niczym rubiny, dlatego nazywani są Scarletami[3]. Nikomu nie udało się nigdy upolować i zniewolić kogoś z tej rasy. Chciał zobaczyć Scarleta na własne oczy, był ciekaw czy będzie godnym do stanięcia się gladiatorem. – Sprawdźmy to. – zdecydował zmieniając kierunek i ruszając za mężczyznami.

            Chciał tylko zobaczyć świat, miał dość siedzenia w miejscu. Ojciec mu powtarzał, że na zewnątrz jest niebezpiecznie. Teraz żałował, że nie posłuchał go. Świat był okrutny i kłamliwy. Zwłaszcza ten handlarz, taki miły i uprzemy, zachęcał go by dołączył do karawany by poznać świat. A w rzeczywistości zepsuty oszust, który go zniewolił i zamknął w klatce.  Chciał się uwolnić i uciec do bezpiecznego miejsca jakim była pustynna Intra. Tam był wolny i bezpieczny. Przez swoją ciekawość stracił przyjaciół i rodzinę, teraz czuł się bardzo samotny przebywając w tej klatce…
            Gdy zsunęła się płachta, na chwilę go oślepiło jaskrawe światło. Zaraz otworzył oczy słysząc zdziwione okrzyki i szepty. Kolejne miasto zakłamanych, zepsutych i chciwych ludzi. Zrobi to co poprzednio, sprawi, że ludzie nie będą chcieli go kupić i stanie się bez wartości dla tego zepsutego handlarza. A jeśli nadarzy się okazja ucieknie.

            Tak jak się spodziewał, Scarlet musiał być niedawno pochwycony. W tego chłopca postawie wszystko krzyczało, że jest wolnym stworzeniem. Czerwona skóra lśniła w promieniach słońcach, a blond włosy robiły duży kontrast. Z plotek, które zasłyszał, Scarleci mieli czarne włosy, więc ten okaz był wyjątkowy na wiele sposobów. Choć teraz się zastanawiał, czy plotki były prawdziwe.

            Na chwilę wydawało mu się, że pochwycił spojrzenie mężczyzny, który przepchnął się do przodu i mu się przyglądał. Wyglądał inaczej od pozostałych, miał bowiem szarą skórę i lśniące czerwienią oczy. Włosy też czerwone miał starannie ułożone, czarny garnitur w którym był idealnie na nim leżał. Drapieżnik przyszło mu na myśl, gdy patrzył na szaroskórego.
- Jego na pewno nie zniechęcę jest zdecydowany mnie poskromić – pomyślał odwracając wzrok. Co mógł zrobić by się wydostać? Zastanowił się, gdy rozpoczęła się licytacja. Było zbyt wielu chętnych, gdy tylko otworzy się jego więzienie będzie musiał uciec.

- Nie sądzisz, że pasowałby do kolekcji? – zapytał wpatrując się w czerwonoskórego. Jego ochroniarz skiną głową nie wypowiadając żadnego słowa. Doskonale wiedział, że Siva wybrał chłopca na gladiatora, teraz to była kwestia ile pieniędzy wyłoży na niego.
            Licytacja się zaczęła, a ceny z minuty na minutę rosły. Siva nie miał za dużo czasu by podbić cenę. Musiał wybrać odpowiednią sumę, którą nikt nie podbije, uśmiechnął się.
- Dwa miliony hekseńskich monet – powiedział głośno, a większość obecnych tam licytujących spojrzeli na niego. Hekseńskie monety [4]były najdroższą walutą we wszystkich krajach, wystarczyłby tysiąc by podbić cenę narańskiej waluty[5]. W ten sposób chciał udowodnić, że żaden nie ma wystraczająco pieniędzy by go przebić. – dwa miliony hekseńskich monet w gotówce. – powtórzył widząc niedowierzającą minę handlarza.
- Sprzedane temu  hekseńczykowi[6] – powiedział handlarz widząc wyciągany mieszek z pieniędzmi.
- Przynieś pieniądze – zwrócił się do wojownika i podszedł bliżej klatki. Scarlet zasyczał coś w swoim języku, z tonu wywnioskował, że nic pochlebnego. Chłopak był piękny jego budowa taka smukła, a oczy pełne determinacji. Tak dobrze zainwestował te pieniądze, Scarlet wyglądał na wyszkolonego w czymś. Musiał teraz tylko dowiedzieć się w czym i nauczyć dzieciaka mówić w powszechnym języku. Wojownik wrócił z innym niedługo później niosąc kuferek z heksen monetami.
- Panie lepiej go nie zdejmować kajdan od razu. Scarlet nie jest jeszcze zbyt posłuszny. – ostrzegł handlarz uśmiechając uprzejmie do Sivy.
- Poradzę sobie z nim – stwierdził Siva otwierając klatkę i wyciągając za sznur młodzieńca, gdy się nieco oddalili od targowiska niewolników zatrzymał się i spojrzał na stawiającego opór chłopaka. – Bądź grzecznym chłopcem, chcę zdjąć ci kajdany – powiedział do czerwonoskórego, który jakby zaskoczyła ta wiadomość. – Spłacisz mi to co zapłaciłem za ciebie, a ja puszczę cię wolno. Zgoda? – zapytał. Miał wrażanie, że Scarlet, go rozumiał i nie zdziwił się, gdy spojrzał na niego z nadzieją.
- W jaki sposób?- zapytał łamanym językiem powszechnym. Siva uśmiechnął się w duchu, że chłopak ma jakieś podstawy języka i nie będzie musiał zbyt wiele czasu poświęcić nauce.
- Będziesz dla mnie pracował dopóki nie spłacisz swego długu za wolność. A teraz cię rozkłuję, tylko nie uciekaj. – powiedział i uwolnił chłopca z więzów – a teraz ruszajmy.
            Przy pierwszej okazji Scarlet uciekł, a Siva przeklął siarczyście wysyłając za chłopcem pościg. Zazwyczaj jego metody były niezawodne, jednak zapomniał się, że to jeszcze nie oswojony dzikus.

            Uciekł, gdy tylko ten zdjął mu więzy. Mężczyzna czuł się zbyt pewny swego i dzięki tej arogancji udało się. Przedzierał się przez uliczki uciekając przed goniącymi go wojownikami Sivy. Zostawił ich z tyłu, ale byli strasznie uparci nadal pozostawiając w zasięgu wzroku. Odwrócił się za siebie zerkając na pościg i wpadł na coś twardego, przez co upadł. Gdy spojrzał w górę zobaczył poznaczoną bliznami, opaloną twarz otoczoną czarnymi włosami sięgającymi ramion. Miał na sobie długi do ziemi płaszcz i wpatrywał się w chłopaka błękitnymi oczami, w których mógłby utonąć.
- Tam gdzieś pobiegł! – zawołał ktoś, budząc chłopaka z transu. Shi’ha szybko się podniósł chcąc uciekać. Nieznajomy złapał go za ramię i wciągnął do zaułka z którego wyszedł przed zderzeniem z czerwonoskórym. Narzucił na niego płaszcz ukrywając pod nim tożsamość uciekiniera. Shi’ha był zdumiony faktem bezinteresownej pomocy nieznajomego.
            Zbliżające się szybko kroki świadczyły, że pościg już tu jest. Każdy krok odbijał mu się w uszach, bał się, że go znajdą. Zamknął oczy błagając by płaszcz stał się niewidzialny i mógł zniknąć tym wojownikom…
            Coś ciepłego zetknęło się z jego ustami, czuł uścisk w talii i ktoś podtrzymywał mu głowę. Podniósł szybko powieki zaskoczony tym uczuciem, zamarł widząc obserwujące błękitne oczy nieznajomego.
- Tu gdzieś skręcił! – zawołał ponownie jakiś mężczyzna i usłyszał jak pościg się zatrzymał. – Ty tam pokarz się! – rozkazał władczo.
            Błękitnooki wyprostował się przyciskając do siebie zakapturzoną postać. Rozpoznał osobistą ochronę Sivy. Czterech mężczyzn zamarło zaskoczony wpatrując się w niego. Zawsze sprawiał, że najemnicy tak na niego reagowali. Nie co dzień widywało się Narańczyka i do tego niewolnika-gladiatora. Uśmiechnął się do siebie gromiąc spojrzeniem jednego z wojowników.
- Czego? Jestem zajęty – zapytał z groźbą w głosie. Czuł jak obejmowany przez niego chłopak zadrżał.
- Yasha’la – sapnął jeden z mężczyzn – Widziałeś może, tędy przebiegającego Scarleta?
- Niby jak, skoro jestem zajęty czym innym. Nie zawracajcie mi głowy głupotami – prychnął ponownie pochylając się nad kapturem. – Na waszym miejscu pośpieszyłbym się i go znalazł. Siva nie lubi niepowodzeń – uśmiechnął się złośliwie, a mężczyźni przełykając ślinę wycofali się z zaułka.
            Nie miał pojęcia o czym z nimi rozmawiał, język, którym się posługiwał brzmiał podobnie do powszechnego. Nie wiedział, czy może mężczyzna go nie odda. Błagał w myślach by tego nie robił, poczuł ulgę, gdy pościg się wycofał, a nad nim znowu się pochylił błękitnooki.
- Znasz powszechny? – zapytał Yasha’la uśmiechając się do chłopaka.
- Trochę – odparł łamiąc sobie przy tym język na słowie. Niektóre zwroty były bardzo ciężkie do wymówienia dla jego rasy. Zbyt dużo zmiękczeń było w słowach powszechnie stosowanych. Wiele razy przeklinał się, za to, że uczył się tego pięknego języka. Gdyby nie znał go nie trafiłby do niewoli. Jednak teraz sytuacja się zmieniła, miał okazję uciec, a ten mężczyzna ukrył go, choć nie musiał.
- Zadarłeś z bardzo wpływowym człowiekiem – powiedział do czerwonoskórego. – Nie daj się złapać. – pogładził policzek chłopaka – Jeśli będziesz potrzebował pomocy zawołaj Yasha’la. – ponownie ucałował usta uciekiniera i ruszył w swoim kierunku.

            Yasha’la rozsiadł się na łóżku wycierając włosy. Scarlet nie dawał mu spokoju, był tak słodki, że miał ochotę go schrupać. Cholera! Gdyby był kobietą, już by był w jego łóżku, nie wywinąłby się! Przymknął oczy przypominając sobie te kruche ciałko wtulone w niego, te przerażone złote oczęta i usta… Przeklął i on tą niewinną istotę zostawił na pastwę najemników i wściekłego Sivy. Podniósł się z łóżka i sięgnął po koszulę leżącą na krześle. Musiał go znaleźć przed najemnikami i w jakiś sposób nakłonić by poszedł z nim. Jeśli to on znajdzie i przyprowadzi chłopca, Siva nie zrobi mu krzywdy. Wyszedł z domostwa i ruszył uliczkami pogrążonego w półmroku miasteczka.
           Znaleźć Scarleta nie będzie łatwo zwłaszcza, że Siva poruszył całe miasto do poszukiwań chłopca. Westchnął, gdzie powinien zacząć swoje poszukiwania? Przymknął na chwilę oczy próbując wymyślić w jaki sposób by on próbował się wydostać z tego przeklętego miejsca… Szmer z zaułku obok, którego stał zwrócił jego uwagę. W ciemnościach zobaczył złote oczy. Znalazł go szybciej niż myślał…
- Yasha’la – szepnął cicho scarlet, gdy wszedł do zaułka – Wołałem i naprawdę przyszedłeś. – pociągnął nosem, z jego oczu popłynęły łzy, gdy go przytulił.
Nie zrozumiał nic z tego co chłopak powiedział, wygląda na to, że wrócił do swojego narzecza. Co teraz powinien zrobić?
- Pójdziesz ze mną? – zapytał przytrzymując łkającego w jego koszulę chłopca, który na chwilę zamarł. – Przy mnie nie stanie ci się krzywda.
- Przez takie słowa trafiłem do niewoli – ledwo dał radę zrozumieć co powiedział czerwonoskóry.
- Teraz jesteś uciekinierem, który niedługo padnie z wyczerpania – starał się mówić powoli i spokojnie. Gładząc chłopca po plecach, który w końcu przyznał mu rację i trzymając go za rękaw podążył do wynajętego przez Sivę domostwa. 
            Shi’ha był zmęczony i głodny. Chciał jedynie schronienia, gdzie mógłby odpocząć i pragnął kogoś, kto by mu pomógł. Dlatego od zachodu słońca nawoływał błękitnookiego nieznajomego. Nie wiedział dlaczego czuł się bezpiecznie blisko niego. Kiedy tracił nadzieję, że spełni obietnicę pojawił się. Yasha’la przyszedł po niego, wyglądał lepiej niż go zapamiętał. To był jego bohater…
            Miejsce w którym się znalazł okazało się dużym pokojem z wieloma pryczami. Błękitnooki rzucił pelerynę na jedno z łóżek i wskazał kolejne drzwi. Mówił powoli i wyraźnie tak by mógł zrozumieć.
- Umyj się, to łazienka – powiedział otwierając drzwi i pokazując natrysk. – Przygotuję ci jakieś ubranie – dodał ruszając do skrzyń leżących w głębi pokoju.
Odwrócił się w stronę rozbierającego się Scarleta. Delektował się tym widokiem tylko chwilę, gdy zobaczył wystające żebra i wrócił do swoich poszukiwań. Znalezienie odpowiedniego odzienia na  tak wychudzonego chłopaka, było nie możliwe wśród rzeczy wojowników. Wątpił by coś z ubrań Sivy było dobre, przecież Hekseńczyk miał dłuższe ręce i tułów. Westchnął wyciągając czarny bezrękawnik należał kiedyś do dziewczyny, która jak on była gladiatorem. Tak kobiece ubrania będą pasować do Scarleta. Sięgnął po spodnie i zerknął w stronę łazienki, gdzie w drzwiach staną nagi i cały mokry czerwonoskóry.
Spod mokrej blond grzywki patrzyły na niego duże mieniące się złotem oczy. Cholera! Dzieciak wyglądał jak dziewczyna, gdyby nie liczyć nagości, która zdradza płeć.
Trzymając ubrania w ręku wszedł do łazienki zaciągając tam z powrotem chłopaka.
- Jak masz na imię? – zapytał kładąc ubrania na umywalce i sięgając po ręcznik zaczął wycierać włosy Scraleta.
- Shi’ha – odpowiedział blondyn łapiąc za ręcznik, którym Yasha’la wycierał włosy. – Sam to zrobię. – dodał cicho.
- Szika – spróbował powtórzyć imię, trochę zawiedziony, że dłużej nie ma pretekstu by dotykać tej jedwabistej, czerwonej skóry.
- Shi’haa – powtórzył czerwonoskóry dając nacisk na ostatnią sylabę. Yasha’la się uśmiechnął mierzwiąc wilgotne włosy chłopaka.
- Ubierz to – wskazał na złożone rzeczy i wyszedł, gdy tylko ten skinął głową.
            Sięgnął po ubrania, nie podobały mu się. Materiał był zbyt szorstki drażnił jego skórę. Jako Infarczyk nie przepadał za tymi powszechnymi rzeczami, wolałby swoją przepaskę biodrową. Niechętnie naciągnął na siebie nieprzyjemne, ale ładnie pachnące ubranie. Nie będzie narzekał przecież Yasha’la go uratował, dał dach nad głową i liczył, że pomoże mu uciec przed…
- Yasha’la! Zbieraj swoją dupę! Masz mi Scarleta wytropić! – rozległ się rozgniewany głos tuż za drzwiami łazienki.
            Shi’ha zamarł, rozpoznał ten głos, mówił w nieznanym mu języku, ale zrozumiał jedno znienawidzone słowo „Scarlet”. Yasha’la pracował dla kupca, wobec tego wpadł z deszczu pod rynnę.
- Siva, uspokój się. Złością niczego nie osiągniesz – poprosił szaroskórego w jego rodzimym języku. Siva sobie nie zdawał sprawy, że gdy się wścieknie przechodzi na hekseński. Dlatego właśnie przyłożył się i nauczył tego narzecza, to samo uczyni z językiem Scarleta.
- Moje dwa miliony hekseńskich monet, gdzieś tam biega! A ty każesz mi się uspokoić?! – wykrzyknął  wściekły hekseńczyk.
- Twoje dwa miliony są za tymi drzwiami, gdybym wiedział, że kupiłeś tego dzieciaka powiadomiłbym cię w pierwszej kolejności – stwierdził ze wzruszeniem ramion Yasha’la
- Co? – Siva przez chwilę nie wiedział co powiedzieć zaskoczony wiadomością gladiatora.
- Uciekał, więc postanowiłem mu pomóc. Pomyślałem, że moglibyśmy mu pomóc wymknąć się stąd – westchnął Yasha’la podchodząc do drzwi łazienki i je otwierając. Za nimi stał wystraszony Scarlet, który ściskając ręcznik szukał sposobu na ucieczkę. – Ma na imię Shi’ha i obiecałem, że w mojej obecności nie stanie mu się krzywda – przeszedł na język powszechny, który każdy z tu obecnych rozumiał. – Chodź tu. – poprosił wyciągając dłoń w kierunku czerwonoskórego.
            Siva wpatrywał się w chłopca jakby zobaczył ducha, był smukły, niewysoki i urodę miał wręcz kobiecą. Bardziej wyglądał na kochanka niż gladiatora. W klatce wyglądał bardziej dziko, a oczy, które mu się podobały płonące zawziętością i uporem. Ten tu był tylko przestraszonym i zagubionym dzieckiem, szukającym pomocy u kogoś silniejszego. Co on sobie myślał wykładając taką sumę na tego chłopaka? No tak Scarlet, ta wyjątkowa czerwona skóra przyciągnie tłumy na jego walki arenowe.
            Westchnął powracając spojrzeniem do Narańczyka, który był kompletnym przeciwieństwem Scarleta. Wysoki dobrze zbudowany, na jego opalonej skórze widniało wiele blizn. Był przystojny w swój toporny męski sposób, przy nim czuło się bezpiecznie. Siva zawsze zadawał sobie pytanie. Jak to się stało, że z chuderlawego kieszonkowca wyrosł taki mężczyzna?
- Znowu mnie zaskoczyłeś Yasha’la – stwierdził uspokajając się. – Zajmij się nim. Widzę, że się dogadujecie, więc przypomnij mu, że będzie wolny jak spłaci dług, tak jak ty. – powiedział wychodząc z pokoju.
- Zrozumiałeś co powiedział? – zapytał Yasha’la zerkając na trzymającego się jego koszuli chłopaka.
- Za szybko – szepnął cicho jakby bał się, że ktoś go usłyszy.
- Powiedział, że będziesz mógł odejść jak spłacisz swój dług. – powiedział powoli siadając na łóżku.
- W jaki dług i w jaki sposób mam to uczynić? – podszedł do gladiatora, który złapał go za koszulkę i zmusił do pochylenia się. Ich twarze dzieliły milimetry, przez chwilę wpatrywali się sobie w oczy w kompletnej ciszy. Yasha’la dotknął policzka blondyna i pogładził go kciukiem.
- Będziesz musiał walczyć i zwyciężać. – wyjaśnił – A na razie lepiej odpocznij. Przed tobą ciężki dzień. – dodał poklepując łóżko – Tu możesz spać. – wciągnął Scarleta na łóżko i ułożył go na nim przykrywając kocem. Shi’ha zasnął, gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki.
            Yasha’la słysząc równy oddech scarleta, wstał. Musiał pomówić z Sivą i doskonale zdawał sobie sprawę, że ten na niego czekał. Odgarnął blond włosy z czoła i przez chwilę wpatrywał się w tą piękną, czerwoną twarz śpiącego. Gdyby był kobietą olałby Sivę i zmęczenie Shi’ha, zabawiłby się z nim. Westchnął z frustracji.
- Muszę iść na dziwki – mruknął pod nosem wychodząc z pokoju.



[1] Narańczyk – powszechna rasa, bardzo waleczna
[2] Yasai – nazwa rasy charakteryzująca się czarą  skórą, ogonami  i rogami.

[3] Scarlet (Tłum. Szkarłatni) – powszechnie nazwa rasy Infar. Charakteryzuje się ona kruczo czarnymi włosami, złotymi oczami i czerwoną skórą.  
[4] Hekseńskie monety- najdroższa waluta w światach (białe złoto, złote i srebrne)

[5] Nartańska waluta – powszechna waluta (złote monety, srebrne, miedziane)

[6] Hekseńczyk – rasa należąca do elity. Charakterystyczne dla niej jest szara skóra i skłonności do sadyzmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz