Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

7/19/2015

Zakazana miłość - Rozdział trzeci


- Daimon, Daimon – jakby z daleka ktoś go wołał. Spojrzał zamyślony na blondwłosą dziewczynę siedzącą naprzeciwko. Błękitne oczy uparcie wpatrywały się w niego, nieduży nosek zadarty do góry dodawał jej uroku tak jak pełne różowe usta. Grzywka niesfornie opadała jej na czoło zasłaniając zmarszczone brwi. Całokształt dopełniała niebieska kokarda, którą miała związane włosy. Była śliczna i popularna, a na dodatek była jego dziewczyną.
- Coś mówiłaś Amy? – zapytał pochylając się do przodu i muskając usta dziewczyny.
- No słuchaj jak do ciebie mówię. – nadęła policzki patrząc na niego. Wyprostowała się w swoim krześle i spojrzała poważnymi oczami na niego. – Rozstańmy się, Daimon.
- Słucham? – zdumiony wpatrywał się w nią. Nie spodziewał się takiego spotkania, nie z takiego powodu, nie teraz gdy chciał odreagować to co zrobił Ash… - Dlaczego?
- Zakochałam się w kimś innym…
- Zakochała się? – powtórzył w myślach – Więc nie jestem wystarczająco dla niej dobry?
- Daimon jesteś świetnym facetem, ale…
            Nie mógł tego znieść ani chwili dłużej. Nie chciał słyszeć jej wymówek. Amy, jedna z nielicznych dziewczyn przed którymi się otworzył.. po prostu wstał i wyszedł nie słuchał jej wołania i przeprosin. To już nieważne… Po prostu to koniec.
            Było dobrze po północy, gdy wszedł do mieszkania z torbą pobrzękujących butelek. Postawił ją w pustym salonie spowitym ciemnością. Usiadł na podłodze opierając się o kanapę i wpatrywał się w ciemność. Chodzili ze sobą przez rok, a ona tak po prostu zakochała się w kimś innym… Pewnie to ten koleś z jej zespołu, nigdy za nim nie przepadał. Muzyka też ją sobie przypisywał, a teraz jeszcze dziewczynę mu zabrał… Zasłonił przedramieniem oczy starając się powstrzymać. Cholera, dlaczego jest taki słaby i tak szybko sobie odpuszcza? Przecież, mógł zawalczyć o nią… ale co by to dało? Zawsze i tak zostaje sam. Nigdy więcej nie zakocha się, to zawsze kończy się boleśnie.
- Kurwa – syknął w ciemność.

            Ash słysząc zamykanie z hukiem drzwi, ściągnął z nosa okulary do czytania i odłożył scenariusz na półkę przy łóżku. Wyszedł z pokoju i spojrzał w stronę ciemnego salonu, gdzie ktoś osuwał się na podłogę.
- Daimon? – zapytał, jednak nikt mu nie odpowiedział. – To nie może być Shon… Właśnie z nim rozmawiałem. To musi być on, jednak nie zachowuje się jak zawsze. – pomyślał zaniepokojony brakiem odpowiedzi wszedł do salonu i zapalił światło.
Blondyn siedział na podłodze zasłaniając ręką oczy, jego twarz wyrażała teraz bardzo dużo bólu - co zdziwiło sztyna. Z zaskoczenia się cofną do korytarza i przetarł oczy myśląc, że to złudzenie. Jednak, gdy ponownie spojrzał na blondyna widział to samo. Roztrzęsionego chłopaka, tak odmiennego od opanowanego, którego widywał na co dzień.
– Matko, co ci się stało? – zapytał podchodząc do blondyna i kucając naprzeciwko niego. Nie miał pojęcia jak się zachować przy takim Daimonie, który teraz bezmyślnie wpatrywał się w niego zaszklonymi oczami.
 - A to ty…
– Jesteś pijany. – stwierdził brunet, kiedy blondyn się odezwał. – Pokłóciłeś się z dziewczyną?
- Rzuciła… - wymruczał tylko sięgając do reklamówki leżącej obok.
- Amy? – zapytał Ash, chwilę mu zajęło zanim sobie przypomniał imię jego rywalki w miłości.
- Cholera – warknął opierając głowę o kanapę teraz wpatrując się w sufit. – Powiedziała byśmy się rozstali. Nie wysłuchałem powodu.. nie wiem czy to ja, czy może znalazła sobie kogoś innego… pewnie ten złodziej z jej zespołu… Cholera po co ja ci to mówię… - zerknął na siedzącego naprzeciwko niego szatyna.
- Głupia baba zostawić takie ciacho dla jakiegoś zwyczajnego gościa. – mruknął Ash siadając obok blondyna i opierając się o kanapę. – On nawet nie jest przystojny!
- Jednak na coś czasem się przydajesz, Fiucie – stwierdził Daimon uśmiechając się na chwilę.
- Czy ty przed chwilą…- zaskoczony wpatrywał się w twarz współlokatora. Nidy nie widział takiego uśmiechu na jego twarzy, co tam dużo mówić, oprócz złości z tego wieczora dużo nie pokazywał emocji…
- Coś ci nie pasuje? – prychnął Daimon siłując się z kapslem od butelki. – A może naśmiewasz się w duchu ze mnie?
Ash uśmiechnął się do siebie, tej nocy poznał inne oblicza blondyna i jeszcze bardziej zapragnął go mieć tylko dla siebie. W duchu faktycznie się cieszył, że zerwali. Teraz miał więcej możliwości uwodzenia blondyna.
- Mówię ci jeszcze przyjdzie i będzie prosić byś do niej wrócił – stwierdził otwierając piwo i podają je blondynowi. – A dzisiejszej nocy upijmy się do nieprzytomności…

- Kocham cię! – krzyknął czarnowłosy czternastolatek w sali pełnej uczniów. Blond włosy chłopak będący odbiorcą stał skamieniały wpatrując się w czubek głowy chłopca. Cała klasa gruchnęła śmiechem, gdy chłopak spojrzał na niego brązowymi, załzawionymi oczami i wybiegł z sali.
- Dai! – śmiali się koledzy z klasy – tylko nie podrywaj nas!
- Oszaleliście?! – wykrzyknął zerkając w stronę drzwi. Później już nie widział tego chłopaka, ale wszystko potoczyło się inaczej jakby chciał. Stał się celem plotek i wytykania palcami, wszyscy myśleli, że sypia z nauczycielami by mieć dobre oceny. To wyznanie, na które nie mógł odpowiedzieć zrujnowało mu życie… A ten chłopiec znikną, jak kamień w wodzie.
            To przez niego teraz nie potrafił się otworzyć przed nikim. Nie chciał by, ktokolwiek się dowiedział o tym zdarzeniu. Wyjechał z miasta, udał się do liceum w którym nikogo nie znał i już nie potrafił pokazać nic po za obojętnością, a jego sposobem wyrażania stała się muzyka. To dzięki niej chce odnaleźć tego chłopca i odpowiedzieć na jego wyznanie. Choć to dziwne, że dopiero teraz przypomniał sobie tą sytuację.

Obudził się z potwornym bólem głowy. Podniósł się z kanapy z jękiem zrzucając z siebie koc i potrącając nogą puste butelki. Nie przytomnym wzrokiem rozejrzał się po salonie. No tak wczoraj zapijał swoje smutki z Ashem, gdy tylko sobie to uświadomił oprzytomniał i zerknął pod koc. Uspokoił się, gdy zobaczył spodnie na swoim miejscu.
- Myślałeś, że cię zgwałcę? – zapytał stojący w drzwiach szatyn. Miał na sobie szlafrok, a włosy były mokre. Wyglądał bardzo seksownie, co strasznie drażniło Daimona. Właśnie na takich mężczyzn lecą dziewczyny. Nie na takich jak on.
- A kto tam cię wie – prychnął Daimon łapiąc się za głowę.
- I bez tego uda mi się ciebie zaciągnąć do łóżka – stwierdził pewny swego Ash, gdy rozbrzmiał dzwonek telefonu – Zostawiłem ci tabletki na kaca i butelkę wody. Pewnie cię suszy. – dodał odbierając – Za godzinę będę gotowy… Wiem przecież, znowu pytała... Rany te dziewczę mogłoby sobie dać spokój, nie cierpię takich jak ona… Wiem, że nie ma innej aktorki, choć znałbym jednego gościa co by się idealnie nadawał do roli Rose – mruknął do słuchawki patrząc na chłopaka. Tak Daimon byłby idealny, gdyby tylko był kobietą… nie, to byłby wtedy problem nie mógłby poderwać swego ideału.– Kończę, by się przygotować.
            W sercu Daimona szczelnie zamkniętym dla wszystkich, powstała szczelina. Teraz to miejsce musiał wypełnić sobą, ale powoli nie mógł się śpieszyć w końcu jest cierpliwym łowcą. Uśmiechnął się do siebie obserwując ruchy chłopaka. Zastanawiał się co by się wydarzyło, gdyby wykorzystał sytuację, wyobrażając sobie wiele scenariuszy ruszył do swojego pokoju by przygotować się do pracy.

Rozdział czwarty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz