Demon
strasznie ujadał pod drzwiami, a on od razu wyczuł i rozpoznał tą woń. Miał
zamiar ignorować jego obecność. Jednak zdawał sobie sprawę, że nie proszony
gość także wie, że on tu jest.
- Cholera – prychnął łapiąc psa za obrożę i zamykając go w
innym pokoju. Przeczesał ręką czerwone włosy i podszedł do drzwi otwierając je.
– Miałem zamiar zignorować twoje pukanie, gdyby Demon tak nie ujadał. –
powiedział na wstępie patrząc w miodowe oczy blondyna. Otaksował go spojrzeniem
i skrzywił się – rany chyba tym razem przesadził.
Nataniel
wyglądał jak nieszczęście. Zresztą za każdym razem, gdy przychodził do niego. Podarta
koszula podrapane do krwi ciało, rozcięta warga i duży siniak na oku. Jednak
spojrzenie miał zimne jak zawsze. Nie łatwo być samcem alfa w stadzie innego
alfy. A właśnie w takiej sytuacji był Nataniel, jego ojciec nie dość że był
przewódcą Kociej Straży to i strasznym despotą.
Blondyn
nie zwracając uwagę na brak zaproszenia ze stronę czerwonowłosego wepchnął go
do środka i sam wszedł. Przycisnął do ściany i wpił się w jego usta, zaraz
został odepchnięty.
- Nie wyżywaj się na mnie za zachowanie ojca – warknął
Kastiel – Co ja z tobą się mam – westchnął patrząc na beznamiętną twarz
przewodniczącego. – Najpierw cię opatrzymy i powinieneś się wyką… - sapnął
zaskoczony, gdy wylądował na ziemi, a nim usiadł Nataniel.
- To dobry pomysł. Wyliż je – uśmiechnął się złośliwie
blondyn pochylając się nad chłopakiem. – Ostatnio za często plącze się obok
ciebie Chi, muszę cię ukarać za tego kleszcza…
- Pieprz się Nat. Przychodzisz tu tylko po to by się na mnie wyładować za ojca. – stwierdził
Kastiel odsuwając głowę Nataniela. – Cholera już po mnie – pomyślał czując
pazury na swojej skórze. I zęby na szyi, odchylił głowę odsłaniając gardło. W
ten sposób pokazał, że Kot wygrał.
- Grzeczny chłopiec – mruknął Nataniel pokazując swoje uszy
i ogon. – A teraz pobawmy się z Wilczkiem. – szepnął w usta czerwonowłosego,
który poddał się pozwalając Natanielowi na wszystko.
Od
rozstania z Lisicą Kasitel był nadzwyczajnie posłuszny, czyżby oswoił tego
wilka? Jego dłoń powiodła po krzywiznach ciała śpiącego. Wszędzie widział swoje
pazury, będzie musiał je wylizać by szybciej się zagoiły, ale warto było.
Nataniel
usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Dokładnie znał każdy milimetr tego
miejsca. Czuł się tu jak u siebie, nawet ma tu swoje rzeczy na zmianę. Choć
uparty wilk ciągle warczał, że je powyrzuca. Uparty, ale to jego wilk i nie
miał zamiaru się nim dzielić. Podniósł się z łóżka i wszedł do łazienki. Za
trzy godziny ponownie będzie musiał udawać przykładnego ucznia. Tak wiele z tym
roboty. Wolałby ten czas spędzić na tresurze Kastiela.
- Jak skończysz wynoś się stąd. Nie chcę cię na oczy widzieć
cholerny bydlaku – usłyszał zza drzwi łazienki. Uśmiechnął się nastawiając
uszu. Kastiel miał problemy z poruszaniem, więc i dziś będzie musiał mu wypisać
usprawiedliwienie za wagary. Uśmiechnął się do siebie wchodząc pod strumień wody.
hej, na prawdę lubię czytać tw opowiadanie, ale mg mieć prośbę, mogłabyś dodawać rozdziały troszku szybciej, bo tak smutno czekać XD
OdpowiedzUsuńŻeby były jakieś komentarze miałabym wtedy więcej motywacji na pisanie i więcej by wychodziło rozdziałów ^^
UsuńBardzo dziękuje za komentarz, zabieram się od razu za siódmy rozdział :D
Pozdrawiam :)