Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

10/24/2015

Nie taki Słodki Flirt - Rozdział dziewiąty


- To musi się skończyć! – powiedział podniesionym głosem Lysander. Jego dwukolorowe oczy były skupione na znudzonym spojrzeniu Kastiela. Miał na policzku jeszcze nie do końca zagojone zadrapania, czuł od niego krew i ból. Wiedział, że znowu padł ofiarą przewodniczącego i nie podobało mu się.
                Kastiel podniósł spojrzenie szarych oczu na białowłosego.
- Nie wtrącaj się w to… - odpowiedział mu stanowczo. Lysander był jego przyjacielem, ale nie zamierzał mu pozwolić się w trącać w swoje życie.
- Nie widzisz tego co z tobą robi?! Nie mogę na to patrzeć Kastiel… - powiedział Lysander łapiąc za koszulkę czerwonowłosego.
- To nie patrz, nikt ci nie każe! Przestań włazić w moje życie z butami! – krzyknął wyrywając się wampirowi. Ostatnimi czasy często się kłócą nie podobało mu się to. Wolałby by Lysander go wysłuchał, a nie to co teraz…
- Robię to, bo cię kocham! – podniósł głos Lysander, odwrócił wzrok uświadamiając sobie co powiedział. Nie powinien tego mówić, to może zniszczyć tą nikłą więź między nimi. Zbyt go poniosło, powinien teraz jakoś to obrócić w żart, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
- Lysander puść mnie – po dłuższej chwili powiedział Kastiel. Wampir bez słowa puścił jego koszulkę nadal unikając spojrzenia na niego. Teraz wszystko wskoczyło na swoje miejsce, więc to było takie proste. Odpowiedź miał zawsze na wyciągnięcie ręki. – Cholera – syknął odwracając się tyłem do Lysandra. Jego życie byłoby prostsze, gdyby mógł odwzajemnić uczucie przyjaciela, ale nie potrafił. – Wybacz, ale nie mogę myśleć o tobie inaczej niż o przyjacielu. Kocham go i nie obchodzi mnie co mi robi. Najważniejsze by był szczęśliwy. – stwierdził wychodząc z Sali.
                Lysander zacisnął dłonie w pięści. Wiedział to, ale nie potrafił tego zaakceptować, więc już nie mogli być nawet przyjaciółmi. Kastiel już wiedział o jego uczuciach. Już więcej nie będzie mógł z nim rozmawiać… ani nie zagrają razem.
- Nie odwzajemniona miłość? – usłyszał czyjś głos.  Podniósł wzrok na niebieskowłosego. Nie miał ochoty wdawać się w dyskusję zamienił się w dym i zniknął
                Alex przez chwilę patrzył na zjawisko zainteresowany. Sanguinati należeli do jednej z najstarszych ras, choć Żywioły były starsze pierwsze formy zaczęli przyjmować po wampirach. Uśmiechnął się uświadamiając, że Lysander jest równie stary co on. W końcu szesnaście wieków to mało. Podszedł do okna przez które wyfrunęła chmura dymu i oparł się wychylając.
- Jeśli będziesz chciał podgadać daj znać! – zawołał uśmiechając się.
- Z  kim rozmawiasz Alex? – zapytała Chi wchodząc do Sali.
***
                Obmył twarz i spojrzał na swoje rozmazane oblicze ukazujące się w lusterku. Już nie był tym słabym pisklęciem. Trening pod okiem najlepszych z Jastrzębiej straży, był ciężki wiele łez wylał w poduszę chcąc się poddać. Jednak miał motywację - Chi musiał stać się silny by potrafić ją chronić. Dlatego się nie poddał.
- Wcześnie wstałeś – powiedział blond włosy chłopak przeciągając się. Jego ciemnobrązowe skrzydła rozpostarły się na całą szerokość łazienki. Jack był jego kuzynem ze strony ojca, tak jak on dostał się na obóz dość późno. Większość piskląt przechodzi przez trening w gimnazjum.
- Ty także – stwierdził otwierając niewielkie pudełeczko ze soczewkami. Włożył je i odetrchnął widząc swoje wyostrzone odbicie w lustrze. Krótkie brązowe włosy sterczały w różne strony, wyszczuplał na twarzy, nabrał mięśni i urósł dużo podskoczył wzrostem. Był bardzo dumny ze swojego osiągnięcia. Dopiero po chwili zauważył obserwującego go Jacka. – Co?
- Wolałem jak byłeś słodkim pisklakiem. – stwierdził składając skrzydła – teraz mój kuzynek będzie rozchwytywany przez laski, bo zmienił się w pięknego jastrzębi. – zarzucił ramię na kuzyna i spojrzał na ich dwójkę w lustrze. – Kentin tylko nie popadnij w samo uwielbienie.
- Niby czemu miałbym – prychnął chłopak zrzucając ramię blondyna. – Idę rozprostować skrzydła. – stwierdził wychodząc. To prawda był zachwycony, że taki stał się, w końcu przez tak długi czas był wyśmiewany i popychany nawet wśród jastrzębi był mizerny. To się zmieniło, teraz każda jastrzębia dziewczyna się za nim oglądała. Jednak dla niego istniała tylko Chi, zastanawiał się czy go pozna, czy może jednak nie i będzie miał szanse na poderwanie jej.
- Znowu błądzisz myślami. Myślałem, że chcesz polatać – Jack wyrwał go ze snu na jawie o rudowłosej.  – Kim jest ta dziewczyna  której tak intensywnie myślisz? – zapytał zainteresowany.
- Nie musisz wiedzieć! – zawołał czerwieniąc się. Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, kochał to uczucie szybowania, chciałby to jej pokazać. Po chwili obok niego był Jack, uparty jak zawsze. – Poznałem ją w ludzkiej szkole, ale ona nie jest zwyczajna. Teraz uczęszcza do Słodkiego Amora w Zielonym dziedzińcu. Bałbym się jej, gdybym nie znał, unosi się wokół niej zapach niebezpieczeństwa.
- Lubisz tego typu dziewczyny – zagwizdał zdumiony Jack patrząc na chłopaka.
- Ona jest bardzo miła i nigdy na mnie nie patrzyła z obrzydzeniem, czy wyższością. Piękna, jej rude włosy zmieniają barwę zależności od emocji, jest tak drobna, że zawsze pragnąłem ją chronić..
- Proszę, proszę Kentinek zakochał się w Pradawnej – zagwizdał ponownie nurkując w las. Kentin przez chwilę wpatrywał się w znikającą w lesie sylwetkę blondyna, zaraz go dogonił  – Musisz być ostrożny, jeśli ją rozkochasz i zdradzisz… - kontynuował zauważając, że Kentn za nim podąża. – Umrzesz.
- Skąd pomysł, że ona jest Pradawną? – zapytał Kentin
- Sam to powiedziałeś jej włosy zmieniają barwę. A to czyni z niej Pradawną – stwierdził Jack – Lepiej wracajmy wujaszek niedługo zacznie poranny trening – stwierdził zawracając. Jego kuzyn nawet nie wie w jakie kłopoty się pakuje. Jeśli ta dziewczyna jest czysto krwistą, będzie mogła stać się jedną ze Jastrzębiej Straży, ale jeśli jest niestabilną pradawną może to skończyć się tragedią. Wolałby Kentin zrezygnował z tej dziewczyny, nie chciał stracić kochanego kuzyna tak jak to było z jego rodzicami. Jednak tamten Pradawny był chłopcem i do tego mieszanką żniwiarza i Pradawnego. Musiał zacząć się modlić by to nie była ta niestabilna kombinacja…

Rozdział dziesiąty

2 komentarze:

  1. Łał naprawdę świetny rozdział. Szczerze mówiąc nigdy nie pajałam jakąś szczególną miłością do związków pomiędzy chłopakami w słodkim flircie, ale... ale ku mojemu własnemu zdziwieniu w twoim blogu to mi się niesamowicie podoba. Serio ♥cała historia naprawdę mnie intryguje i niecierpliwie czekam na następną część. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z @Mizuki Harusawa, oraz również jak ona czekam na kolejny rozdział, ten trochę późno przeczytałam, no ale jednak... XD

    OdpowiedzUsuń