Vittorio jest tajemniczym osobnikiem. Jego emocje były wręcz
namacalne - żal, osamotnienie, nawet przerażenie. Nie wyglądał na chłopaka,
który przestraszyłby się pierwszej lepszej rzeczy. A spanikował, gdy dowiedział
się, że Kate ma widzenia. Miał tajemnicę, o której wyjawienia się bał. Takie
miałam przeczucie.
Nie jestem Karą, by dociekać, co to
jest. Może gej? Nie… nie sądzę, wtedy by nie pocałował Kary i Marko by się nie
obawiał, że zostanie mu odbita dziewczyna. To było nawet zabawne, ta złośliwość
ze strony jego brata. Za to w Marko, coś się zmieniło. Nie mam pojęcia, co, ale
czuję to bardzo wyraźnie. Taki dziwny niepokój, którego źródła w nim nie
potrafię zlokalizować. I jeszcze to zachowanie względem Vittoria… nie rozumiem
tego.
Dlaczego jest oziębły i tak wrogo
traktuje brata, skoro go podziwia i bardzo kocha? To zbyt zawikłane, ta ich
tajemnicza więź…
Ech.. Chciałabym
z kimś o tym pogadać. Kate nie chce nic słyszeć o tym, Kara by zaraz chciała
dociekać, co to za tajemnica? Marko odpadał. Pozostał mi nie, kto inny jak
Matt.
A odnośnie Matta ostatni czas zaczęłam wyczuwać
drobną zmianę, chyba zaczął postrzegać mnie jak dziewczynę, a nie tylko
przyjaciółkę. Bardzo lubiłam Matta, nawet, gdy zadawał się z Gubą. Był
przystojny i wysportowany, ale czułam, że nie jest sobą w obecności tamtego.
Spoliczkowałam go, nawet nie pamiętam, za co, ale zadziałało. Zmienił swoje
nastawienie i przyłączył się do mojej paczki. Na początku ciężko było go
zaakceptować dla reszty, choć to Marko wprowadził Matta do nas. Z czasem poznając
Matta, jeszcze bardziej polubiłam. Nic na to nie mogłam poradzić, kochałam tego
głupka.
Dzieliła
mnie bramka od domu Indianina. Przeszłam przez nią i skierowałam się do drzwi
by zapukać. Wtedy usłyszałam dobiegające zza domu ulubione rytmy słuchane przez
Matta. Wiedząc już, gdzie jest skierowałam się tam. Za domem ujrzałam otwarty
garaż i zaniemówiłam z wrażenia.
Matt był
odwrócony do mnie tyłem i śpiewał do klucza. Poruszał się przy tym w rytm
muzyki, był bardzo seksowny w tych starych, poplamionych olejem spodniach, a
nagie, szerokie plecy robiły imponujące wrażanie.
- Cześć Matt. – Odezwałam się, gdy odzyskałam głos. Matt nie
wiedział, że się w nim podkochuje i skrzętnie to ukrywałam. Przestraszyłam go,
zaśmiałam się rozbawiona.
- Witaj Saro. – Odpowiedział odwracając się w moją stronę.
Twarz miał umazaną chyba smarem, jego czarne oczy patrzyły na mnie. – Ja
właśnie naprawiam… - zaczął się tłumaczyć wskazując motocykl w częściach.
Tak ten gruchot jest marzeniem Matta.
Ojciec jego zgodzi się na motocykl jak samodzielnie złoży go do kupy i
uruchomi. Jednak szkoła, jak i brak kasy na części spowalnia to marzenie.
- Mogę pomóc… jakoś? – Zapytałam uśmiechając się i podchodząc
do Indianina. Pokręcił głową wrzucając klucz do skrzynki.
- Brakuje mi jednej części i bez niej nie ruszę dalej –
westchną z rezygnacją patrząc na swoje marzenie. – Coś się stało, wyglądasz
jakoś tak…
- Chciałam tylko pogadać o bracie Marko. – Przyznałam się
opierając o ścianę. Poczułam zmianę nastroju u Matta, czyżby zazdrość? Nie na
pewno się mylę, przecież nadal jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą.
Matt usiadł
na skrzynce i popatrzył na mnie. Więc wylałam z siebie wszystkie swoje obawy i
przemyślenia. Chciałam by mi coś doradził, ale gdy skończyłam nie patrzył na
mnie i był zamyślony.
- Wiesz, znam Marko dłużej od ciebie – powiedział w reszcie.
– Kumplowaliśmy się od podstawówki. Miał coś w sobie, co mnie przyciągało do
niego. Później nasze drogi się rozeszły..
- Ale co to ma do tego, co mówiłam? – Zapytałam.
- Marko nigdy nie wspomniał o bracie, choć zwierzał mi się
ze wszystkiego. – Pokręcił głową. – Teraz rozumiem, dlaczego, zwłaszcza, gdy go
zobaczyłem. Jest lepszy, nie pasuje do nas i sam tego faktu nie krył. – Stwierdził
Matt podnosząc się ze skrzynki. – Nie dziwię się, że cię interesuje, w końcu to
tajemniczy włoski brat Marko. – Wzruszył ramionami. Wyczułam chłód, choć nie
rozpoznałam jego przyczyny. Mówił to uśmiechając się, a jego emocje przygasły i
nie potrafiłam ich odczytać.
- To ja już pójdę – mruknęłam wycofując się. Atmosfera
zaczęła robić się ciężka, a ja nie potrafiłam zaprzeczyć. Było mi głupio, nie
powinnam do niego przychodzić z tym. Trzeba było wyżalić się Kate, albo Karze.
Już lepsze byłoby jej wścibstwo od tego chłodu…
Nadszedł
pierwszy dzień szkoły. Czekałam przed budynkiem z Kate i Mattem, Marko z Karą
jeszcze się nie zjawili. Przeszedł mnie dreszcz, który znałam. Guba zatrzymał
się na chwile przed nami, towarzyszyła mu jego świta. Szydził z Kate, to było
już nudne, więc go zignorowaliśmy. Postawić się Gubie nie dało, miał wysoko
postawionego ojca i był bezkarny. Z nieznanego nam powodu obrał sobie za cel
znęcanie się nad Kate. Godne pożałowania…
- Spadaj Guba, jesteś nudny – stwierdził Matt podnosząc się
z miejsca. Nosiło go, ale potrafił się opanować. Uśmiechnął się i pomachał do
nadchodzącej Kary. Guba odszedł coś powarkując pod nosem.
- Cześć ludziska – przywitała się podchodząc do nas – Marko
jeszcze nie ma? – Zdziwiła się rozglądając jakbyśmy go schowali przed nią.
Zaśmiałam się i zerknęłam na wjeżdżącego jeepa na szkolny parking. Dziwne nikt
ze szkoły nie miał takiego auta…
- Chodźmy do środka, Marko i tak nie jest w naszej klasie. –
Stwierdziła Kate, a ja wyczułam jej zakłopotanie, gdy zauważyła nowe auto. Pożegnali
się ze mną i ruszyli do szkoły, miałam też już wchodzić, gdy z tamtego
samochodu wysiadł znana mi czupryna Marko. Zaraz po nim od strony kierowcy
wysiadł jego brat. W tym momencie mój przyjaciel kiepsko wypadał idąc obok
swego brata. Vittorio był wyższy od Marko i do tego ubrany na czarno, lepiej
wyglądał od zwykłego niebieskiego podkoszulka i wytartych na kolanach dżinsów.
Zauważył mnie dopiero po chwili pomachał i szczeniacko się uśmiechając zupełnie
inaczej niż Vittorio. Saro weź się w garść i przestań ich porównywać! –
skarciłam się.
- Cześć – przywitał się ze mną. – Sekretariat jest w tamtą
stronę – skazał kierunek bratu.
- Mogę cię oprowadzić po szkole, jeśli się zgodzisz. – Zwróciłam
się do Vittoria po przywitaniu się z Marko.
- Czemu nie, pokarzesz mi jak dotrzeć do sekretariatu? Muszę
donieść kilka dokumentów – zaczął uśmiechając się do mnie. Dziwne nie
potrafiłam odczytać jego emocji, czyżby moja zdolność zanikła? Z zamyślenia
wyrwała mnie czerwona teczka, którą pomachał mi przed oczami Vittorio. – Miał to
zrobić Marko, ale nie jest chętny do pomocy. – Uśmiechnął się do mnie. W tym
uśmiechu, każda dziewczyna by się zakochała, nawet mi serducho przyśpieszyło
rytmów.
- Jasne, pokarzę ci – uśmiechnęłam się i z przyzwyczajenia
złapałam go za ramię i pociągnęłam w stronę drzwi. Dopiero jak wchodziliśmy do
szkoły i wielu zdziwionych spojrzeniach znajomych zorientowałam się, co
zrobiłam. – Sorki – powiedziałam puszczając jego dłoń. – To tak z
przyzwyczajenia – uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Nic nie szkodzi, ręki mi nie urwałaś – zaśmiał się.
Miałam
dziwne wrażenie, że to wcale go nie bawiło, a wręcz irytowało. Już słyszę jak
sobie myśli, „Czego ta dziewczyna ode mnie chce?!”. Podrapałam się po brodzie i
ruszyłam korytarzem wraz z Włochem. Wiedziałam, wszystkie dziewczyny nawet nie
ukrywały faktu, że się w niego wpatrują.
- Będziesz miał sporo fanek – stwierdziłam chichocząc z
Alice z 4c, która się wywróciła na widok Vittoria. Tak jak się spodziewałam
pojawiła się i szlachta szkolna Anna. Córka burmistrza i do tego laska Guby.
Przy niej każda dziewczyna wyglądała jak kopciuszek, ma piękne puszyste włosy w
odcieniu złotym, na sobie markowe ubrania, które więcej odkrywały niż
zakrywały. W tamtym roku dyrektor wpisał jej naganę za zbyt wyzywające ubrania,
ale jak widać nie podziałało… Czułam jej zadufaną pewność siebie, Vittorio był
jej celem chciała go poderwać.
Jednak
Vittorio przeszedł obok niej nie poświęcając nawet krótkiego spojrzenia.
- Nie przesadzaj. Na pewno tak nie będzie – machnął ręką uśmiechając
się do mnie.
Żeby dojść
do sekretariatu trzeba było przejść całą długość korytarza na parterze.
Wydawało mi się, że czas przyśpieszył. Zdumiałam się, gdy zatrzymaliśmy przed
sekretariatem. Usłyszałam dzwonek zwiastujący pierwszą lekcję, westchnęłam
ponownie.
- Jesteśmy na miejscu. – Powiedziałam - Muszę lecieć na
lekcję, daj znać, do której klasy cię przydzielili – uśmiechnęłam się żegnając.
- Dziękuje za pomoc – odpowiedział Vittorio znikając zaraz
za drzwiami pokoju.
Dzisiejszego
dnia było tylko lekcje organizacyjnej. Facet z bioli już nas uprzedził, że
będziemy przeprowadzać sekcje w tym semestrze. Masakra… Kolejne zajęcia miały
być w Sali matematycznej z panem Stevenem, przez podejście i sposób tłumaczenia
tego belfra polubiłam matematykę. Na korytarzu spotkałam Marko, który z
uśmiechem do nas podszedł.
- Dzięki za wyręczenie mnie z Vittoriem – zwrócił się do
mnie. Cieszył go fakt, że to nie Kara.
- A gdzie twój brat? – Wyręczyła mnie z pytaniem Kara.
- Jeszcze u dyrektora – stwierdził Marko.
Poczułam
coś bardzo silnego, to dziwne uczucie, przez które czułam się taka mała i
krucha… Tak silna osobowość w naszej szkole? Kogo to? Zagłuszył wszystkie
emocje, wypełniał mnie… przerażające uczucie…
- Vitt! – Usłyszałam krzyk Marko, który już zeskakiwał ze
schodów. Widziałam wszystko jak w zwolnionym filmie. Ruszyłam za przyjacielem
czując jego przerażenie i panikę, czyżby także odczuł tą bombę emocjonalną?
Przytłaczające uczucie wygasało i rozpoznałam emocje innych uczniów.
Samozadowolenie Guby, przerażenie Marko i Kate, ekscytacja i napięcie tą
sytuacją.
- Vittorio nie rób tego! – Usłyszałam Marko, choć teraz
straciłam go ze wzroku. Nagle wszystko ustało samozadowolenie Guby zniknęło,
zastąpione złością. A ta przytłaczająca dominacja całkowicie wyparowała. Mogłam
w końcu zapanować nad swoją zdolnością. Przepchnęłam się przez tłum i dotarłam
do centrum sceny. Na środku korytarza stał Vittorio, Kate trzymała się swojej
szafki miała naderwany rękaw bluzki, a na ziemi leżał z zakrwawionym nosem Gruba.
Niedaleko za Włochem stał Marko z bezradnie opuszczoną głową.
- Też miałem ochotę to zrobić – stwierdził znajomy dla mnie
głos, gdy zerknęłam na niego okazał się to Matt.
-, Co się stało? – Zapytałam.
- Zostawiłem na chwilę Kate samą. Sama wiesz, jaki Guba jest
cięty na Kate…
- Konkrety – ponagliłam go.
- Nienawidzę, gdy krzywdzi się kobietę – przebił się przez
tłum głos Vittoria. Spojrzałam w tamtym kierunku. Chłopak pochylił się nad Gubą
i patrząc mu w oczy dodał – Lepiej celuj w równego sobie tchórzu…
Przerwało
mu nadejście dyrektora, który zabrał Włocha i Gubę do swojego gabinetu, a Marko
wysłał po higienistkę.
- Dlaczego uderzył Gubę? – Zapytałam odwracając się w stronę
Matta, gdy reszta się rozeszła.
- Straciłem Kate na chwilę z oczu, jako poszła do swojej
szafki i wtedy zaczął ją napastować Guba…
- A ten gość był w pobliżu. Grzecznie poprosił Gubę by
zostawił ją w spokoju. Ale wszyscy wiemy, jaki Guba jest… - wtrąciła się w wypowiedź
Matta jakaś dziewczyna, a widząc moje zainteresowanie chętnie opowiedziała całe
zdarzenie.
Vittorio
zyskał w moich oczach, jest prawdziwym dżentelmenem i ma dużo siły, skoro
jednym ciosem rozwalił nos Guby.
To był
naprawdę zakręcony dzień. Wydaje mi się, że kolejne dni będą jeszcze ciekawsze
z Vittoriem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz