Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

2/11/2016

Selekcja Naturalna: 10. Myślą Sary Funke

Vittorio jest tajemniczym osobnikiem. Jego emocje były wręcz namacalne - żal, osamotnienie, nawet przerażenie. Nie wyglądał na chłopaka, który przestraszyłby się pierwszej lepszej rzeczy. A spanikował, gdy dowiedział się, że Kate ma widzenia. Miał tajemnicę, o której wyjawienia się bał. Takie miałam przeczucie.
Nie jestem Karą, by dociekać, co to jest. Może gej? Nie… nie sądzę, wtedy by nie pocałował Kary i Marko by się nie obawiał, że zostanie mu odbita dziewczyna. To było nawet zabawne, ta złośliwość ze strony jego brata. Za to w Marko, coś się zmieniło. Nie mam pojęcia, co, ale czuję to bardzo wyraźnie. Taki dziwny niepokój, którego źródła w nim nie potrafię zlokalizować. I jeszcze to zachowanie względem Vittoria… nie rozumiem tego.
Dlaczego jest oziębły i tak wrogo traktuje brata, skoro go podziwia i bardzo kocha? To zbyt zawikłane, ta ich tajemnicza więź…
            Ech.. Chciałabym z kimś o tym pogadać. Kate nie chce nic słyszeć o tym, Kara by zaraz chciała dociekać, co to za tajemnica? Marko odpadał. Pozostał mi nie, kto inny jak Matt.
             A odnośnie Matta ostatni czas zaczęłam wyczuwać drobną zmianę, chyba zaczął postrzegać mnie jak dziewczynę, a nie tylko przyjaciółkę. Bardzo lubiłam Matta, nawet, gdy zadawał się z Gubą. Był przystojny i wysportowany, ale czułam, że nie jest sobą w obecności tamtego. Spoliczkowałam go, nawet nie pamiętam, za co, ale zadziałało. Zmienił swoje nastawienie i przyłączył się do mojej paczki. Na początku ciężko było go zaakceptować dla reszty, choć to Marko wprowadził Matta do nas. Z czasem poznając Matta, jeszcze bardziej polubiłam. Nic na to nie mogłam poradzić, kochałam tego głupka.

            Dzieliła mnie bramka od domu Indianina. Przeszłam przez nią i skierowałam się do drzwi by zapukać. Wtedy usłyszałam dobiegające zza domu ulubione rytmy słuchane przez Matta. Wiedząc już, gdzie jest skierowałam się tam. Za domem ujrzałam otwarty garaż i zaniemówiłam z wrażenia.  
            Matt był odwrócony do mnie tyłem i śpiewał do klucza. Poruszał się przy tym w rytm muzyki, był bardzo seksowny w tych starych, poplamionych olejem spodniach, a nagie, szerokie plecy robiły imponujące wrażanie.
- Cześć Matt. – Odezwałam się, gdy odzyskałam głos. Matt nie wiedział, że się w nim podkochuje i skrzętnie to ukrywałam. Przestraszyłam go, zaśmiałam się rozbawiona.
- Witaj Saro. – Odpowiedział odwracając się w moją stronę. Twarz miał umazaną chyba smarem, jego czarne oczy patrzyły na mnie. – Ja właśnie naprawiam… - zaczął się tłumaczyć wskazując motocykl w częściach.
Tak ten gruchot jest marzeniem Matta. Ojciec jego zgodzi się na motocykl jak samodzielnie złoży go do kupy i uruchomi. Jednak szkoła, jak i brak kasy na części spowalnia to marzenie.
- Mogę pomóc… jakoś? – Zapytałam uśmiechając się i podchodząc do Indianina. Pokręcił głową wrzucając klucz do skrzynki.
- Brakuje mi jednej części i bez niej nie ruszę dalej – westchną z rezygnacją patrząc na swoje marzenie. – Coś się stało, wyglądasz jakoś tak…
- Chciałam tylko pogadać o bracie Marko. – Przyznałam się opierając o ścianę. Poczułam zmianę nastroju u Matta, czyżby zazdrość? Nie na pewno się mylę, przecież nadal jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą.
            Matt usiadł na skrzynce i popatrzył na mnie. Więc wylałam z siebie wszystkie swoje obawy i przemyślenia. Chciałam by mi coś doradził, ale gdy skończyłam nie patrzył na mnie i był zamyślony.
- Wiesz, znam Marko dłużej od ciebie – powiedział w reszcie. – Kumplowaliśmy się od podstawówki. Miał coś w sobie, co mnie przyciągało do niego. Później nasze drogi się rozeszły..
- Ale co to ma do tego, co mówiłam? – Zapytałam.
- Marko nigdy nie wspomniał o bracie, choć zwierzał mi się ze wszystkiego. – Pokręcił głową. – Teraz rozumiem, dlaczego, zwłaszcza, gdy go zobaczyłem. Jest lepszy, nie pasuje do nas i sam tego faktu nie krył. – Stwierdził Matt podnosząc się ze skrzynki. – Nie dziwię się, że cię interesuje, w końcu to tajemniczy włoski brat Marko. – Wzruszył ramionami. Wyczułam chłód, choć nie rozpoznałam jego przyczyny. Mówił to uśmiechając się, a jego emocje przygasły i nie potrafiłam ich odczytać.
- To ja już pójdę – mruknęłam wycofując się. Atmosfera zaczęła robić się ciężka, a ja nie potrafiłam zaprzeczyć. Było mi głupio, nie powinnam do niego przychodzić z tym. Trzeba było wyżalić się Kate, albo Karze. Już lepsze byłoby jej wścibstwo od tego chłodu…

            Nadszedł pierwszy dzień szkoły. Czekałam przed budynkiem z Kate i Mattem, Marko z Karą jeszcze się nie zjawili. Przeszedł mnie dreszcz, który znałam. Guba zatrzymał się na chwile przed nami, towarzyszyła mu jego świta. Szydził z Kate, to było już nudne, więc go zignorowaliśmy. Postawić się Gubie nie dało, miał wysoko postawionego ojca i był bezkarny. Z nieznanego nam powodu obrał sobie za cel znęcanie się nad Kate. Godne pożałowania…
- Spadaj Guba, jesteś nudny – stwierdził Matt podnosząc się z miejsca. Nosiło go, ale potrafił się opanować. Uśmiechnął się i pomachał do nadchodzącej Kary. Guba odszedł coś powarkując pod nosem.
- Cześć ludziska – przywitała się podchodząc do nas – Marko jeszcze nie ma? – Zdziwiła się rozglądając jakbyśmy go schowali przed nią. Zaśmiałam się i zerknęłam na wjeżdżącego jeepa na szkolny parking. Dziwne nikt ze szkoły nie miał takiego auta…
- Chodźmy do środka, Marko i tak nie jest w naszej klasie. – Stwierdziła Kate, a ja wyczułam jej zakłopotanie, gdy zauważyła nowe auto. Pożegnali się ze mną i ruszyli do szkoły, miałam też już wchodzić, gdy z tamtego samochodu wysiadł znana mi czupryna Marko. Zaraz po nim od strony kierowcy wysiadł jego brat. W tym momencie mój przyjaciel kiepsko wypadał idąc obok swego brata. Vittorio był wyższy od Marko i do tego ubrany na czarno, lepiej wyglądał od zwykłego niebieskiego podkoszulka i wytartych na kolanach dżinsów. Zauważył mnie dopiero po chwili pomachał i szczeniacko się uśmiechając zupełnie inaczej niż Vittorio. Saro weź się w garść i przestań ich porównywać! – skarciłam się.
- Cześć – przywitał się ze mną. – Sekretariat jest w tamtą stronę – skazał kierunek bratu.
- Mogę cię oprowadzić po szkole, jeśli się zgodzisz. – Zwróciłam się do Vittoria po przywitaniu się z Marko.
- Czemu nie, pokarzesz mi jak dotrzeć do sekretariatu? Muszę donieść kilka dokumentów – zaczął uśmiechając się do mnie. Dziwne nie potrafiłam odczytać jego emocji, czyżby moja zdolność zanikła? Z zamyślenia wyrwała mnie czerwona teczka, którą pomachał mi przed oczami Vittorio. – Miał to zrobić Marko, ale nie jest chętny do pomocy. – Uśmiechnął się do mnie. W tym uśmiechu, każda dziewczyna by się zakochała, nawet mi serducho przyśpieszyło rytmów.
- Jasne, pokarzę ci – uśmiechnęłam się i z przyzwyczajenia złapałam go za ramię i pociągnęłam w stronę drzwi. Dopiero jak wchodziliśmy do szkoły i wielu zdziwionych spojrzeniach znajomych zorientowałam się, co zrobiłam. – Sorki – powiedziałam puszczając jego dłoń. – To tak z przyzwyczajenia – uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Nic nie szkodzi, ręki mi nie urwałaś – zaśmiał się.
            Miałam dziwne wrażenie, że to wcale go nie bawiło, a wręcz irytowało. Już słyszę jak sobie myśli, „Czego ta dziewczyna ode mnie chce?!”. Podrapałam się po brodzie i ruszyłam korytarzem wraz z Włochem. Wiedziałam, wszystkie dziewczyny nawet nie ukrywały faktu, że się w niego wpatrują.
- Będziesz miał sporo fanek – stwierdziłam chichocząc z Alice z 4c, która się wywróciła na widok Vittoria. Tak jak się spodziewałam pojawiła się i szlachta szkolna Anna. Córka burmistrza i do tego laska Guby. Przy niej każda dziewczyna wyglądała jak kopciuszek, ma piękne puszyste włosy w odcieniu złotym, na sobie markowe ubrania, które więcej odkrywały niż zakrywały. W tamtym roku dyrektor wpisał jej naganę za zbyt wyzywające ubrania, ale jak widać nie podziałało… Czułam jej zadufaną pewność siebie, Vittorio był jej celem chciała go poderwać.
            Jednak Vittorio przeszedł obok niej nie poświęcając nawet krótkiego spojrzenia.
- Nie przesadzaj. Na pewno tak nie będzie – machnął ręką uśmiechając się do mnie.
            Żeby dojść do sekretariatu trzeba było przejść całą długość korytarza na parterze. Wydawało mi się, że czas przyśpieszył. Zdumiałam się, gdy zatrzymaliśmy przed sekretariatem. Usłyszałam dzwonek zwiastujący pierwszą lekcję, westchnęłam ponownie.
- Jesteśmy na miejscu. – Powiedziałam - Muszę lecieć na lekcję, daj znać, do której klasy cię przydzielili – uśmiechnęłam się żegnając.
- Dziękuje za pomoc – odpowiedział Vittorio znikając zaraz za drzwiami pokoju.
            Dzisiejszego dnia było tylko lekcje organizacyjnej. Facet z bioli już nas uprzedził, że będziemy przeprowadzać sekcje w tym semestrze. Masakra… Kolejne zajęcia miały być w Sali matematycznej z panem Stevenem, przez podejście i sposób tłumaczenia tego belfra polubiłam matematykę. Na korytarzu spotkałam Marko, który z uśmiechem do nas podszedł.
- Dzięki za wyręczenie mnie z Vittoriem – zwrócił się do mnie. Cieszył go fakt, że to nie Kara.
- A gdzie twój brat? – Wyręczyła mnie z pytaniem Kara.
- Jeszcze u dyrektora – stwierdził Marko.
            Poczułam coś bardzo silnego, to dziwne uczucie, przez które czułam się taka mała i krucha… Tak silna osobowość w naszej szkole? Kogo to? Zagłuszył wszystkie emocje, wypełniał mnie… przerażające uczucie…
- Vitt! – Usłyszałam krzyk Marko, który już zeskakiwał ze schodów. Widziałam wszystko jak w zwolnionym filmie. Ruszyłam za przyjacielem czując jego przerażenie i panikę, czyżby także odczuł tą bombę emocjonalną? Przytłaczające uczucie wygasało i rozpoznałam emocje innych uczniów. Samozadowolenie Guby, przerażenie Marko i Kate, ekscytacja i napięcie tą sytuacją.
- Vittorio nie rób tego! – Usłyszałam Marko, choć teraz straciłam go ze wzroku. Nagle wszystko ustało samozadowolenie Guby zniknęło, zastąpione złością. A ta przytłaczająca dominacja całkowicie wyparowała. Mogłam w końcu zapanować nad swoją zdolnością. Przepchnęłam się przez tłum i dotarłam do centrum sceny. Na środku korytarza stał Vittorio, Kate trzymała się swojej szafki miała naderwany rękaw bluzki, a na ziemi leżał z zakrwawionym nosem Gruba. Niedaleko za Włochem stał Marko z bezradnie opuszczoną głową.
- Też miałem ochotę to zrobić – stwierdził znajomy dla mnie głos, gdy zerknęłam na niego okazał się to Matt.
-, Co się stało? – Zapytałam.
- Zostawiłem na chwilę Kate samą. Sama wiesz, jaki Guba jest cięty na Kate…
- Konkrety – ponagliłam go.
- Nienawidzę, gdy krzywdzi się kobietę – przebił się przez tłum głos Vittoria. Spojrzałam w tamtym kierunku. Chłopak pochylił się nad Gubą i patrząc mu w oczy dodał – Lepiej celuj w równego sobie tchórzu…
            Przerwało mu nadejście dyrektora, który zabrał Włocha i Gubę do swojego gabinetu, a Marko wysłał po higienistkę.
- Dlaczego uderzył Gubę? – Zapytałam odwracając się w stronę Matta, gdy reszta się rozeszła.
- Straciłem Kate na chwilę z oczu, jako poszła do swojej szafki i wtedy zaczął ją napastować Guba…
- A ten gość był w pobliżu. Grzecznie poprosił Gubę by zostawił ją w spokoju. Ale wszyscy wiemy, jaki Guba jest… - wtrąciła się w wypowiedź Matta jakaś dziewczyna, a widząc moje zainteresowanie chętnie opowiedziała całe zdarzenie.
            Vittorio zyskał w moich oczach, jest prawdziwym dżentelmenem i ma dużo siły, skoro jednym ciosem rozwalił nos Guby.

            To był naprawdę zakręcony dzień. Wydaje mi się, że kolejne dni będą jeszcze ciekawsze z Vittoriem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz