Niebo było
czyste od chmur. Tylko gwiazdy towarzyszyły księżycowi w pełni, który lśnił
czerwonym blaskiem. Las, którym podążała w stronę rodzinnego domu, był
świerkowy nie duży. Drzewa wznosiły się po obu stronach asfaltowej ulicy. Lampy
uliczne już dawno świeciły.
Mae wracała z
koncertu, było po północy. Nie była z osób lękliwych, nie bała się drogi przez
las. Ale fakt, świecących latarni przy drodze uspokajał.
Wycie wilka
usłyszała w połowie drogi do domu. Wilk był gdzieś niedaleko. Sądziła, że
pewnie śpiewa do księżyca. Coś poruszyło się w krzakach. Spojrzała skąd
dochodził szmer. Obok przejechała ciężarówka. Podmuch powietrza
przejeżdżającego auta podwiał spódniczkę dziewczyny do góry. Złapała ją i
obciągnęła w dół. Coś ponownie poruszyło się w krzakach, usłyszała urywany jęk
zabijanego zwierzęcia. Zawarczało.
Przeszły ją
dreszcze strachu instynkt podpowiadał, że ma uciekać. Zaczęła biec ulicą w
stronę domu. Zatrzymała się gwałtownie, gdy z lasu przed nią wyskoczył nienaturalnych
rozmiarów wilk. Pysk miał zakrwawiony i do niej szczerzył zęby ociekające
krwią. Jego futro miało kolor szary lśniło czerwienią w blasku księżyca.
Bladobłękitne oczy wpatrywały się w nią. Było w nich coś nie naturalnego. To
właśnie coś mówiło, że jest w niebezpieczeństwie.
Serce wyrywało
się z klatki piersiowej, oczy szeroko otwarte wpatrywały się w bestię.
Usłyszała zbiorowe wycie wilków, na które odpowiadały inne tylko nie ten.
Zrobiła krok do tyłu - to był jej błąd.
Wilk zerwał
się z miejsca i rzucił się z zębami do dziewczyny. W ostatniej chwili zasłoniła
twarz rękoma. Kły zwierzęcia wbiły się przedramię, krzyknęła z bólu upadając. Skuliła
się, a wilk gryzł i szarpał jak oszalały. Poranił jej bok, nogi, ręce, dłonie.
Krzyczała z bólu, płacząc. Usłyszała wycie wilków bliżej.
Z lasu wyskoczył
rudawy nienaturalnie duży wilk szarpnął tamtego za kark odrzucając go z
dziewczyny. Za rudym wybiegły inne wilki, zaczynając atakować szarego. Mae
podniosła się z jękiem. Pobiegła ile miała sił w stronę domu, wilki nie goniły
jej. Pozwoliły odejść. Rudy tylko stał i patrzył jak ona ucieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz