Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

4/23/2016

Przygód kilka smoka i wilka - 2 [...]

Stała oparta o drzwi prowadzące do biura i wypatrywała sobie ofiarę. Gęste, krwisto czerwone włosy miała związane w koński ogon, który sięgał jej do połowy pleców. Ubranie czarne, pasowało do tego miejsca. Przegryzła dolną wargę obserwując jakiegoś mężczyznę podchodzącego do baru. Podeszła do barmanki ubranej w obcisły skórzany uniform klubowy. Dała jej znak i podeszła uśmiechając się leciutko do mężczyzny.
- Co podać?
- A, co polecasz?- odwzajemnił uśmiech i rozejrzał się po Sali. - chętnie bym spróbował coś wyjątkowego.- znacząco spojrzał na kobietę. A szare oczy mężczyzny zalśniły. Zrozumiała, kim był.
-szefowo!- przekrzyczała hałas głośniej muzyki kelnerka- telefon!
-już odbieram!- odkrzyknęła.- proponuję tę dziewczynę, apetycznie wygląda- poleciła i odeszła, weszła do biura zamykając drzwi za sobą. W pokoju zapanowała cisza. Było to małych rozmiarów pomieszczenie, w którym stało dębowe biurko rzeźbione w kocie łby za nim stał wygodny fotel obity czerwoną skórą. Pod ścianą pomalowaną na czarno stała wysłużona, skórzana kanapa koloru czerwieni. Naprzeciwko znajdował się szklany regał i wisiał obraz za którym znajdował się sejf. 
            Obraz przedstawiał walkę po między włochatymi bestiami, a ludźmi z wysuniętymi kłami i skórzastymi skrzydłami. Rama była bardzo stara, ręcznie rzeźbiona.
Odetchnęła głęboko i siadła wygodnie na fotelu, zarzuciła nogi na biurko i podniosła słuchawkę.
- „Bufet wampirów” przy telefonie Carmen Schael…
- Cari? To ja. - Usłyszała po drugiej stronie słaby głos, jakby szept.
- Mae? - Spytała Carmen. - Co sprawia, że tak cicho mówisz? Skąd dzwonisz?! Masz kłopoty? Mam ci pomóc?!
- Dzwonię ze szpitala… - Wyszeptała Mae. - Nie mogę długo rozmawiać, bo mnie nakryją… boję się…
- Co się dzieje Kotku?!
- Ktoś idzie… muszę kończyć… zadzwonię… - Rozłączyła się. Ten telefon zaniepokoił kobitę. Znała się z Mae, od kiedy się tu przeprowadziła i trafiły do jednej grupy na studiach. Ona była atrakcyjną dziewczyną na uczelni za to Mae wolała się trzymać na uboczu. Zostały przyjaciółkami, pomagając sobie i rozmawiając godzinami. Przyznała się dla, Mae kim jest i dlaczego wyjechała z rodzinnego miasta. Patrzyła na szybę, z której widziała bar, z drugiej strony było lustro, więc nikt nie mógł się domyślić, kogo obserwuje. Straciła apetyt. Była za piętnaście piąta. Zbierała się do wyjścia, gdy zadzwonił telefon. - To ja… - Odezwała się, Mae w słuchawce.
- Kotku, co się dzieje?! - Zapytała Carmen.
- Cari mogę do ciebie przyjechać? Nie chcę wracać do domu… boję się…
- Kotku, możesz mi powiedzieć, czego?
- Coś dziwnego się ze mną dzieje. Nie chcę wracać do domu…proszę pomóż mi…
- Przyjeżdżaj, kiedy chcesz. Wiesz, gdzie mieszkam i gdzie mój klub. - Zgodziła się Carmen.
- Dziękuję. - Usłyszała ulgę w glosie dziewczyny po drugiej stronie. Rozłączyła się. Kobieta ciężko opadła na kanapę i przez chwilę patrzyła w sufit. Oczy zalśniły intensywną zielenią.
- Szefowo… - Wszedł pukając ochroniarz. - Klub czysty. Wszyscy już wyszli. - Poinformował.

- Już wychodzimy, Cornel. - Powiedziała, podniosła się, chwyciła torebkę i skurzaną krótką kurteczkę, wyszła wraz z ochroniarzem. Rzuciła klucze Cornelowi by zamknął klub. Ruszyła uliczką. Mieszkała niedaleko. Przeszła przez ulicę i weszła do wieżowca. Wsiadła do windy i wcisnęła 8 piętro. Otworzyła drzwi mieszkania. Przeciągnęła się, nogą zamknęła drzwi. Zaklaskała w dłonie i światło się włączyło. Przeciągnęła się jeszcze raz i weszła do sypialni. - Padam z nóg. - Mruknęła rzucając się na łóżku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz