Jeździłem po
całym mieście i szukałem tego cholernego klubu. Że też do cholery musiał się
pokłócić z tym fagasem i nie wziąć auta. A na piechotę nie potrafi wrócić? W
końcu wampir, nie? Ale te poszukiwanie klubu mi przypomniało coś innego.
Zupełnie niezwiązanego z wampirami. Niesamowite jak ten czas szybko leci.
Niecałe trzy lata temu byłem w
takiej samej sytuacji. Tylko na miejscu zranionego czekającego na mnie
Jeremiego, były moje dwie kochane siostrzyczki. Sam w wieku 16 lat i Charlotta
skończone 15. Uciekły z domu na imprezę, na którą rodzice się nie zgodzili.
Zawsze, ale to zawsze ratowałem
im tyłki. Jednak tego nigdy nie zapomnę. Przeholowały obie, a zwłaszcza
Charlotta.
Wysiadłem z samochodu i
rozejrzałem się po parkingu. Nie było go, więc wszedłem do środka. Nie
znalazłszy Jeremiego udałem się pod kolejny klub. Tak było identycznie…
Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu. Podszedłem do bramkarza i
pokazałem zdjęcie moich sióstr z portfela.
- Widział może, pan
te dwie dziewczyny? – Zapytałem.
- Sorry chłopie ja
dopiero zaczynam. Stasik właśnie skończył. O tam idzie, zapytaj go. Może
pamięta. – Wzruszył ramionami przepuszczając jakieś dwie dziewczyny.
Westchnąłem i podbiegłem do mężczyzny ubranego na czarno.
- Przepraszam,
Stasik? – Zaczepiłem postawnego mężczyznę. Stasik na mnie spojrzał i uśmiechnął
się.
- Nie wiem, może.
- Szukam sióstr. Może
widziałeś jak wchodzą? - Pokazałem zdjęcie w portfelu.
- Ta. Zapamiętałem te
dziewczyny. – Stwierdził. – Wpuściłem je do klubu. – Potwierdził.
- Wielkie dzięki. –
Powiedziałem i ruszyłem w stronę klubu.
W środku szukanie nie zajęło mi dużo
czasu. Dwie dziewczyny siedzące, a raczej tańczące na krzesłach i wymachujące
przy tym szklankami z piwem… łatwo było zauważyć. Podszedłem najspokojniej w
świecie do brunetki i blondynki.
- Mam was. –
Powiedziałem stojąc za nimi. Sam i Charlotta podskoczyły na mój głos i
odwróciły się.
- Eee… - Zmieszała się
na mój widok siostrzyczka. Charlotta była blondynką o liliowej cerze i
ślicznych oczach. Była bardzo ładną dziewczyną i równo postrzeloną. Charlotta
ma bardzo duży wpływ na swoją starsza siostrę Samantę. – Henry… Jak miło, że
wpadłeś…
- Cześć Henryś. – Nienawidzę
jak do mnie tak mówi. Sam uśmiechnęła się niewinnie chowając za plecami
szklankę piwa, pewnie mając nadzieję, że jej nie widziałem.
- Czy wy obie zawsze
musicie coś robić wbrew woli rodziców? – Skrzyżowałem ręce i zmrużyłem oczy
patrząc na obie. Tak, ja byłem zawsze ten zły dorosły. Ale taka prawda, skoro
idą bez zgody rodziców mogły mi, chociaż powiedzieć.
- Henry odsłuchałeś
wiadomość? – Charlotta odłożyła piwo i zerknęła na Sam. – To dobrze, że jesteś,
bo my właśnie… Znaczy, jeśli chodzi o rodziców… - Nie zaskoczyło mnie to. Już
tyle razy przerabialiśmy taką scenę.
- Noo Charlotta
nagrała ci wiadomość. – Mruknęła Sam cofając się o krok do tyłu. Niestety na
jej drodze stanął stół.
- No o tym, że tu
jesteśmy... Bo bez ciebie to zabawy nie było… Prawda Sam? – Spojrzała na
Samantę, która niepewnie się uśmiechając i spojrzała na mnie.
- Prawda. – Poparła
Charlottę.
- No, bo teoretycznie
rzecz biorąc.. To chciałyśmy wracać, ale ty przyszedłeś to możemy się bawić…
Prawda braciszku? – Muszę przyznać, że dobra była w kłamaniu. A raczej
próbowaniu. Na ich nieszczęście znam te sztuczki, aż za dobrze.
- Wracać? –
Spojrzałem na pełną szklaneczkę Samanty i napoczętą Charlotty.
- Nie denerwuj się. –
Powiedziała spokojnie Charlotta odstawiając szklaneczkę.
- Do cholery! Kto wam
te piwo sprzedał?! Jesteście niepełnoletnie! – Wykrzyknąłem.
- W sumie kolego... Co do wracania to myślę, że
za jakieś 50 do 5 minut… - Zaśmiała się niepewnie Charlotta.
- Henry. – Jęknęła Sam, tylko ona się domyśliła, że nie
podoba mi się uwaga Charlotty. Blondyna coś szepnęła na ucho Samancie i od razu
wiedziałem, o co chodzi. Nawet nie wiedzą jak dobrze je znam.
- Jesteście pijane. – Pokręciłem głową z dezaprobatą i
zignorowałem znaczące spojrzenie Charlotty na Sam.
- Wydaje ci się. – Uśmiechnęła się szeroko Sam próbując
odwrócić moja uwagę od ich niemego porozumienia miedzy sobą. Och siostrzyczki,
gdybyście wiedziały, że ja wiem, co knujecie…
- To ty idź się przejść, a my idziemy odświeżyć się do
łazienki. – Przerwała mi rozmyślanie Charlotta. Westchnąłem poirytowany, co one
biorą mnie za pół mózga?
- Dziewczyny. Ile to razy już słyszałem ten tekst? Ja
wyjdę na zewnątrz i będę na was czekał jak głupi, a wy w tym czasie mi
znikniecie…
- My? – Udała zdziwienie i zaśmiała się nerwowo. – Na
trzy! – Powiedziała i nim zdążyłem zareagować chwyciła Sam za rękę i uciekła w
tańczący tłum. Też miałem ochotę się zabawić, ale nigdy mi nie dawały okazji
się przyłączyć. Wkurzyłem się, kolejny raz zostałem wykiwany w ten sam sposób…
- Niech ja je dorwę! Z tyłka nogi powyrywam! – Warknąłem
wściekły przepychając się przez tłum. Widziałem jak Sam przewraca na jakiegoś
mężczyznę i z pomocą Charlotty ucieka. Były w zasięgu mojego wzroku cały czas.
Minąłem przewróconego mężczyznę, który klną pod nosem na moje siostrzyczki
używając niecenzuralnych słów. Chciałem się zatrzymać i stanąć w obronie moich
siostrzyczek, jednak tego nie zrobiłem tracąc je z widoku. – Sam! Charlotta!
Stać! – Krzyknąłem próbując przekrzyczeć muzykę, gdy ponownie je zobaczyłem.
Zniknęły mi w drzwiach dyskoteki. Wyszedłem z sali na korytarz i się
rozejrzałem. – A one gdzie zniknęły? – Podrapałem się po głowie idąc
nieśpiesznie w stronę szatni. Zatrzymałem się obok łazienki damskiej słysząc
znajomy głos Charlotty.
- Podsadź mnie…! Potem cię wciągnę…! - Nawet zza drzwi i
przytłumionej muzyce można było je słyszeć. Były nieźle wstawione, skoro siebie
nie słyszały i wręcz do siebie krzyczały.
- Dobra! – Otworzyłem drzwi łazienki. Moim oczom ukazała
się Sami podsadzająca siostrzyczkę.
- Chociaż byście ciszej były. – Burknąłem stojąc w
drzwiach i krzyżując ręce na piersi. – Słychać was na korytarzu. Charlotta
wdrapała się na parapet i nieco zdenerwowana zaczęła krzyczeć. – SAM SZYBKO! –
Wyciągnęła rękę do Sam, która pokazała mi język i zaczęła wdrapywać się na
parapet. Przemierzyłem szybko łazienkę i złapałem w pół siostrę.
- Idziesz ze mną.. – Warknąłem Sam na ucho.
- Będę krzyczeć. – Próbowała mnie nastraszyć. Jakbym się
bał, że ochrona tu przyjdzie i coś mi zrobi. Mam to w dupie. Musze sprowadzić
je do domu.
- Krzycz, że cię gwałci! – Krzyknęła Charlotta nadal
trzymając za rękę Sam. Spojrzałem na Charlottę karcąco. – No, co?!
- Krzycz ile chcesz. – Warknąłem. Jestem spokojny, umiem
wiele przemilczeć i zrozumieć. Jednak tego zachowania Charlotty nie byłem w
stanie. Ani Sam, ani Charlotta nie widziały mnie wściekłego. Namiastkę widziała
jedynie Samanta, gdy połamała rękę przez takiego jednego Brusa. Chłopak nie
pozbierał się tak szybko po tym. Nie, nie pobiłem go. Powiem tylko, że później
biegał za Sami jak ochroniarz i dbałby nic jej nie było. – Nie chcecie mieć ze
mną do czynienia. – Stwierdziłem.
- POMOCY! – Krzyknęła, ale po chwili dodała. – Henry…
Niedobrze mi…
- Obrzygaj go. – Spojrzałem na Charlottę, a widząc jej
błysk w oczach wiedziałem, że może być już tylko gorzej. Wpadła w ten swój
humorek szalonych pomysłów. Za które później ja cierpię, broniąc jej.
- Do cholery! Jesteście tak nie odpowiedzialne, że po
prostu brak słów. – Szarpnąłem Sam wyrywając jej dłoń z uścisku Charlotty.
Dziewczyna przestała się śmiać i błagalnie spojrzała na trzymaną przeze mnie w
stalowym uścisku siostrę.
- Sam! Co mam robić?!
- Henry ja nie misiek! Nie ściskaj tak, bo pawia puszczę!
– Jęknęła Sam. – Charlotta wiej do cholery! – To mogła sobie darować. Czy nie
pamiętała, co się stało ostatnim razem jak Charlotta zwiała? Chyba nie.
- Kocham cię braciszku! – Krzyknęła Charlotta zeskakując
z parapetu. Postawiłem Sam na nogach. Sięgnąłem po Charlottę jednak było już za
późno blondyna zniknęła mi za oknem.
- Wy razem nigdzie nie powinniście wychodzić. – Skupiłem
uwagę na zielonej Sam i popchnąłem ją w stronę kabiny. Naprawdę wyglądała jakby
miała puścić pawia. – Jak chcesz rzygać to rzygaj. – Stwierdziłem zgryźliwie.
- Twoje dzieci nie będą mieć tak gładko. – Naburmuszona
spojrzała na mnie z wyrzutem.
- O moje dzieci się nie martw. – Prychnąłem. Jestem za
młody by mieć dzieci! Ale jestem pewien, że było by im dobrze. – Do cholery
mogłyście MI powiedzieć, że się wybieracie na jakąś imprezę. Nie zabroniłbym
wam! A ja jak debil jeżdżę po całym mieście i was szukam! A kurwa jesteś
starsza i myślałem, że bardziej odpowiedzialna! SAMANTO BROWN! Mogłaś mi
powiedzieć! – Zacząłem kazanie. Nie lubiłem tego robić, ale, w jaki inny sposób
w końcu je uświadomię, że jestem po ich stronie? Sam tylko spuściła głowę i
niczym małe dziecko przyłapane na złym uczynku zaczęła się bujać na boki.
- Nie pozwoliłbyś… - Stwierdziła posępnie. Nie mogłem w
to uwierzyć. Naprawdę uważają mnie za złego dorosłego.
- Aż tak jestem przewidywalny? Mogłyście mi zaufać! Nie
wydałbym was Sam przed rodzicami. Zwinąłem auto ojcu by was znaleźć do cholery.
Ile ty masz lat, co?
Zrobiła
te swoje duże oczy, które zaszkliły się i pociągając nosem stwierdziła.
- Jakbyś nie wiedział…
- Sami, a jak by stała się wam krzywda? – Mój pierwszy
gniew ostygł widząc, że doprowadziłem siostrzyczkę do płaczu. – Jakby was ktoś
porwał i skrzywdził? Nie pomyślałaś o tym? – Zapytałem już spokojniej
przytulając brunetkę.
- Myślisz, że byśmy się nie obroniły. – Spojrzała na mnie
spode łba.
– Idziemy do auta. Musimy jeszcze znaleźć Charlottę.
Zanim zrobi coś głupiego. – Mruknąłem głaszcząc ją po głowie.
- Pewnie już coś zrobiła.
- Tego się obawiam. – Mruknąłem pod nosem. Po alkoholu ma
postrzelone pomysły. Nie wiem, po kim to odziedziczyła, ale ja i Sam w
porównaniu do Charlotty jesteśmy jak ogień i woda. Złapałem Sam za rękę i
wyciągnąłem z klubu. – Gdzie ja zaparkowałem… - Zastanowiłem się szukając
wzrokiem auta. – Widzę. Chodź musisz mi pomóc znaleźć Charlottę. – Stwierdziłem
i pociągnąłem Sam w stronę szarego Schewroleta. Sam zrezygnowana szła za mną
posłusznie.
Nie
spodobało mi się to, co zobaczyłem. Nie dość, że zwinąłem auto bez pozwolenia i
gdybym został przyłapany miałbym przejebane. To teraz to. Od strony kierowcy była
wybita szyba.
- Kurwa! Ojciec mnie zabije! – Wykrzyknąłem, a mój gniew
ponownie wypłynął na wierzch. – I nici z cichego sprowadzenia was do domu. –
Warknąłem w stronę Sam. – Wsiadaj. – Rozkazałem jej. Westchnąłem zrezygnowany.
Tyle razy ratowałem dziewczyny z opresji by nie podpadły rodzicom. Tyle razy
robiłem to tak, że nikt o tym nie wiedział. A teraz? Pech mnie prześladuje. –
Trudno. Rodzice się dowiedzą, że nie posłuchałyście i poszłyście na tą imprezę.
– Mruknąłem zrezygnowany. A chciałem dobrze.
- Dobrze ci tak. – Usłyszałem podziękowanie od Sam. Nie
ma, co bardzo mi miło. Usłyszałem śmiech dobiegający spod samochodu.
- Charlotta. – Mruknąłem zaglądając pod Schewroleta. –
Wyłaź stamtąd do cholery!
Sam
zaczęła się śmiać w aucie, a ja nie czekając, aż blondyna sama wyjdzie
wyciągnąłem ją.
- Cześć Henry! – Czknęła i zaczęła się ponownie śmiać.
Nie wiem, co w tym było śmiesznego, bo mi wcale nie było do śmiechu. – Jestem
nienormalna… - Śmiała się nadal.
- Ja wam tyłki próbuje ratować, a wy takie dziękuję?!
Dobrze, niech rodzice się dowiedzą. Nie ma sprawy. – Powiedziałem bardzo
spokojnie by nie wybuchnąć i nie przetrzepać tych cholernych dziewuch. – Do
auta. – Wepchnąłem wręcz do samochodu Charlottę, zmiotłem szkło i usiadłem
zapalając silnik. – Bardzo dobrze. – Warknąłem tylko.
- Przeżywasz to jak mrówka okres. – Prychnęła Charlotta.
Miałem chęć jej pyszczek wyszorować mydłem. Za dużo dziś przeskrobały.
- Koniec żartów. Jestem bardzo wyrozumiały i cierpliwy.
Kochana siostrunia dziś przegięła. – Stwierdziłem. Miałem nadzieję, że wyczuły
ostrzeżenie w moim głosie, jednak nie usłyszały. Sam zagwizdała i zwróciła się
do Charlotty.
- Zabarykadujemy się w pokoju.
- E tam… To tylko szyba. Co tam jedną parę mniej i już…
Rodzice i tak nic nie zdziałają, jak będę chciała pójść na imprezę. –
Powiedziała to jak obrażone dziecko.
Westchnąłem
tylko i pokręciłem głową. Zaparkowałem w garażu i spojrzałem na siostry.
- Idźcie do pokoju. – Powiedziałem tylko.
- Panie przodem. – Zażartowała Charlotta ustępując mi
miejsce w drzwiach.
- Parę butów. – Mruknąłem do siebie kręcąc głową. Nie
miała pojęcia, że to właśnie ja będę musiał spłacić szybę.
- A co ty myślałeś? Że zrezygnuję z nowej kolekcji gucci
dla jakiejś tam szyby?! Faceci! – Prychnęła Charlotta. Tak jak zawsze. Gdyby
nie pieniądze rodziców, nie miałaby tych swoich markowych ciuchów. Pokręciłem
tylko głową. Sam mnie cmoknęła w policzek przepraszająco.
- Ja zapłacę. – Stwierdziła i ruszyła w stronę drzwi.
- Zawiodłem się na was. – Powiedziałem wychodząc z
garażu.
- Nie przesadzaj. Ty też się bawisz. – Burknęła
Charlotta.
- Wiesz Charlotta… Twoje buty poczekają. – Stwierdziła
Sam.
- Może i było zabawnie, ale ostatni raz was kryję. –
Wysyczałem w ich stronę i nie słuchając więcej sióstr wszedłem do swojego
pokoju.
- Henry nie przesadzaj. Nic, prawie nic się nie stało. –
Stwierdziła Charlotta wchodząc do mojego pokoju bez pukania.
- Poczekajcie do śniadania. To się przekonacie jak małe
NIC się stało. – Powiedziałem, chcąc zakończyć tą bezsensowną rozmowę, której
już miałem serdecznie dość.
- Oj Henry… Braciszku. Mógłbyś z nami raz zaszaleć. Zobaczysz,
jakie to fajne. – No tak cała Charlotta. Uważa mnie za jakiegoś sztywniaka. Jak
do cholery mam się z nimi bawić, skoro za każdym razem mi taki numer
odstawiają?
- Mamy przesrane. – Stwierdziła Sam po tym, co
powiedziała siostra i po mojej minie. Nie odezwałem się tylko patrzyłem na obie
dziewczyny stojące w moim pokoju.
- Dobra ludzie. Czemu taka cisza? – Zapytała jakby gdyby
nic kochana Charlotta.
- Oj już bądź cicho! Zaraz zasnę. Idziemy spać. Rano jest
kazanie starych. – Przejęła inicjatywę Sami.
- Dobranoc. Macie trzy godziny snu. – Powiedziałem
patrząc na zegarek i położyłem się na łóżku. – Jakbyś była taka łaskawa i
zamknęła za sobą drzwi. Byłbym wdzięczny. – Wyprosiłem Charlottę, gdy Sami
wyszła. Ta tylko prychnęła i zatrzasnęła moje drzwi.
Za
bardzo kochałem siostry i następnego dnia wziąłem pełną odpowiedzialność za
wypadek z szybą. Sam chciała coś powiedzieć, jednak pod moim spojrzeniem nie
odezwała się. Tak jak się spodziewałem miałem zapracować i odkupić nową szybę
do auta.
Pokręciłem
głową rozbawiony. Ciekawy jestem czy Charlotta wydoroślała w tej Australii. Nie
widziałem jej będzie już dwa lata. Nawet nie wiem, dlaczego uciekła, przecież
miała wszystko, co chciała. Markowe ciuchy, najnowszy sprzęt. Nie to, co ja. Ja
musiałem na wszystko zarobić sam. Samanta od 9 roku życia była fotomodelką i
sama na swoje wydatki zarabiała.
Moje wspomnienia przerwał
dzwoniący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Jeremy, odebrałem.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! Czekam i czekam, a ciebie
ciągle nie ma… - Powiedział na dzień dobry Jeremy.
- To gdzie jesteś do cholery?! Jaki to pieprzony klub!
Jeżdżę już od paru godzin sprawdzając wszystkie kluby…
- Przecież mówiłem. Klub przy autostradzie.
- Sprawdziłem wszystkie kluby przy autostradzie. –
Stwierdziłem posępnie. Usłyszałem śmiech Jeremiego po drugiej stronie.
- Nie przy autostradzie. Klub nazywa się „Przy autostradzie”
rozumiesz? To niedaleko studia nagrań. Myślałem, że wiesz gdzie to jest…
- Nie zrozumieliśmy się. – Uśmiechnąłem się do siebie i
zawróciłem. – Będę za 15 minut.
- W końcu jesteś. – Powiedział Jeremy wsiadając od strony
pasażera.
- No to odwożę cię do domu. – Stwierdziłem.
- Czekaj. Nie wypiłbyś ze mną? Wiesz rzucił mnie facet i mam
dołka. Zgódź się. – Poprosił robiąc duże oczka. Którym nie potrafię odmówić.
- Niech będzie. – Uległem. – To, dokąd?
- Do starego grzyba. – Uśmiechnął się szeroko i dał mi
buziaka w policzek.
- Jeremy. Spauzuj. – Syknąłem w jego stronę. – Nie jestem
gejem i jak jeszcze raz to zrobisz to przyleję.
- Ale ty jesteś. – Bąknął szarowłosy. – Back, Damon i Max
nie mają nic przeciwko temu.
Jeremy,
chociaż ma te 250lat nadal zachowuje się jak 18latek, a wręcz jak nastolatka.
Zawsze jak jest wdzięczny za coś daje buziaka w policzek, nie ważne czy to
dziewczyna, czy facet. Jako jedyny z chmary miałem coś przeciwko takiemu
okazywaniu uczuć.
Zajechaliśmy
pod starego grzyba, gdzie wypiliśmy sporo. Oczywiście moja głowa jest niczym w
porównaniu z głową wampira. Skończyło się na tym, że to Jeremy mnie odwiózł do
domu i położył do łóżka.
A rano ponownie miałem kaca,
czułem się niesprawiedliwe, gdyż dla Jeremiego nic nie było. Nigdy więcej nie
pojadę z wampirem chlać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz