Opowiadanie jest typu Yaoi, zawiera także wulgaryzmy!
Rzucił się
na łózko zażenowany swoją małą samokontrolą. Nigdy by nie pomyślał, że jego
uczucie nadal może być tak intensywne po tylu latach. Właśnie dlatego
postanowił już więcej nie spotkać się z Kastielem.
- Pewnie mnie się brzydzi – powiedział
do białej kotki, która wskoczyła na jego łóżko. Śnieżka zaczęła się ocierać o
jego bok mrucząc miło. – Jaki ja jestem głupi! – wykrzyczał w poduszkę.
„ – Więc stałeś się
tego typu mężczyzną – powiedział cicho Kastiel odsuwając od siebie Nataniela –
Małym zboczeńcem, przewodniczący…
- To nie tak – zaczął Nataniel cofając się i potykając o jakieś wiadro, z
okrzykiem wywrócił się ciągnąc za sobą zasłonę. Dzieciaki słysząc rumor i głos
z krzykiem uciekli z piwnicy.
- Znikamy stąd, głupie bachory zawiadomią swoim wrzaskiem, strażnika – stwierdził
Kastiel łapiąc za rękę Nataniela i stawiając go na nogach. – Nie ociągaj się! –
ponaglił.
Wybiegli stamtąd i udało im się
uniknąć spotkania ze strażnikiem. Przeszli przez tą samą wyrwę w murze i
zasunęli ją śmietnikiem.
- Udało nam się –
odetchnął z ulgą Kastiel. – Była niezła zabawa…
- Ja… przepraszam! –
powiedział Nataniel – Nie powinienem tego robić, pewnie cię to obrzydza…
- Co? – Kastiel
popatrzył na blondyna.
- Proszę nie dzwoń do
mnie więcej. Już nigdy nie spotkam się z tobą – krzyknął i uciekł stamtąd od
niego.
- Jesteś cholernym
tchórzem Nataniel! – usłyszał tylko w odpowiedzi, nie zatrzymał się wsiadł w
taksówkę, którą zauważył i wrócił do domu..”
To było najlepszą opcją. Widział
obrączkę jaką nosił Kastiel. Miał żonę, a on nie chciał niszczyć tego jego szczęścia.
Kastiel był hetero, nie to co on. Nie mógł pozwolić by to uczucie rosło w nim
nadal, musiał to stłamsić, pozbyć się. Kasteil nigdy nie będzie z nim… A ta
myśl doprowadzała go do rozpaczy.
***
Ta rozterka ze spotkania i
pocałunku jego pierwszej miłości towarzyszyła mu przez kolejne dni. Poświęcał
się pracy i spędzał w niej więcej czasu. Kastiel dzwonił do niego kilka razy,
ale postanowił je zignorować. W końcu musiał dać sobie z nim spokój.
Ten dzień był słoneczny w końcu
udało mu się poukładać swoje myśli. Zdał sobie sprawę, że jego związki nie
wychodził właśnie przez to, że desperacko się trzymał tej miłości do Kastiela. Postanowił
wybrać się do baru w którym często bywał by kogoś wyrwać na jedną noc,
większość z partnerów, których wybierał przypominała Kastiela…
Wyszedł z banku i odetchnął
świeżym powietrzem.
- Dziękujemy za twoją ciężką pracę – powiedziały jakieś
pracownice wychodząc za nim. Uśmiechnęły się do niego i ruszyły dalej.
- Nataniel to jak pójdziesz z nami na jednego? – zapytał
blond włosy mężczyzna zarzucając ramię na niego. Był to nie wiele starszy
Kierownik jego działu w banku. Bardzo pozytywny mężczyzna, który zjednał sobie
wszystkich za wyjątkiem Nataniela, który ciągle mu odmawiał. To właśnie ten
mężczyzna wziął awans, który miał być jego.
- Mam inne plany – powiedział Nataniel starając się wykręcić
ze wspólnego pica z przełożonym – Czy mógłbyś zabrać tą rękę? – poprosił.
- Zawsze odmawiasz, wybrałbyś się raz na jakiś czas z nami
na piwo. – pożalił się.
- Następnym razem – wymusił uśmiech i zatrzymał się.
- Co się stało? – zapytał kierownik, zauważając minę
blondyna.
Natanielowi mignęłaprzed oczami
znajoma sylwetka. Spojrzał w tamtym kierunku i z przerażeniem stwierdził, że to
On!
Kastiel
stał obok sportowego auta, ubrany w koszulę do połowy rozpiętą i czarne na kant
spodnie. Rozmawiał z kimś przez telefon i nie był do końca pewny, czy Kastiel
go zauważył. Włączył się w Natanielu tryb paniki, chciał uciekać. Odwrócił się tyłem
i udawał, że go nie widzi.
Czarnowłosy
ściągnął okulary przeciw słoneczne i spojrzał na blondyna. Od razu zauważył
panikę tamtego.
- Panie Kastielu, ale to… - usłyszał niepewny głos
współpracownika.
- Nie obchodzi mnie jak, ale masz zdobyć ten kontrakt. –
powiedział rozłączając się. Schował telefon do kieszeni i ruszył w kierunku
blondyna. – Yo! Przewodniczący – powiedział Kastiel.
Dreszcze
przeszły po plecach Nataniela, gdy usłyszał jego głos.
- Przewodniczący? – zapytał zaskoczony kierownik.
- To tylko… - zaczął Nataniel zdenerwowany.
- Nie odbierałeś moich telefonów – powiedział patrząc na mężczyznę
obejmującego Nataniela, on także to zauważył – Teraz przynajmniej wiem dlaczego
– stwierdził.
- To nie tak! – zawołał Nataniel zrzucając rękę kierownika i
odwracając się w stronę Kastiela. – To mój kierownik! Brayan Malvel! –
przedstawił drugiego blondyna.
- Kastiel, przyjaciel Nataniela jeszcze ze szkoły –
przedstawił się czarnowłosy zerknął na Nataniela.
– Idziesz ze mną i to bez wykrętów tym razem – powiedział stanowczo i pociągną
go w stronę samochodu. – Wsiadaj.
- Miałem iść na piwo ze znajomymi z pracy… - zaczął Nataniel
jednak spojrzenie szarych oczu powstrzymało go od dalszej dyskusji. Posłusznie
wsiadł do samochodu i zerknął na szatyna, wsiadającego na miejsce kierowcy. –
Gdzie mnie zabierasz? – zapytał
- Przekonasz się na miejscu – stwierdził ruszając z piskiem
opon. Nataniel widząc to szybko się zapiął. – Stałeś się strasznym tchórzem. –
powiedział Kastiel.
- Nic o mnie nie wiesz – odpowiedział Nataniel. Przyznał w
duchu rację Kastielowi, był tchórzem zwłaszcza, gdy w grę wchodził on.
- Nie obchodzi mnie to – mruknął Kastiel. – Szkoła była
głupim pomysłem, ale przynajmniej upewniłem się w jednej rzeczy. Nadal jesteś
zainteresowany moją osobą.
Nim
Nataniel zdążył się odezwać by zaprzeczyć, rozbrzmiał telefon. Kastiel
wyciągnął go z kieszeni i odebrał włączając głośno mówiący, rzucił komórkę
blondynowi.
- Prowadzę idioto – powiedział do rozmówcy nim ten zdążył się odezwać.
- Ale pan się wcześniej rozłączył – jęknął z pretensją
rozmówca.
- Miałeś zadzwonić jak ci się uda – powiedział Kastiel – Nie
chcę słuchać twoich wykrętów Jade.
- Zgodzę się jeśli osobiście się tu zjawisz Kastiel –
usłyszeli innego mężczyznę.
- Gdzie? – zapytał Kastiel. Słysząc adres, gwałtownie
zawrócił. – Rozłącz się – zwrócił do Nataniela.
- Skoro będziesz pracował, wysadź mnie – powiedział
Nataniel. Przebywanie tak blisko Kastiela przyprawiało go o palpitacje serca. Teraz
przynajmniej miał wymówkę by ucice.
- Zapomnij.
- Kastiel, nie będę ci przeszkadzał w pracy. Wysadź mnie na
jakimś przystanku.. – nalegał Nataniel patrząc na prowadzącego mężczyznę.
Kastiel zatrzymał się na jakimś
parkingu niedaleko klubu muzycznego i spojrzał na Nataniela. Te spojrzenie nie
zdradzało mu niczego, albo raczej nie mógł je zidentyfikować. Teraz miał okazję
wysiąść i uciec od niego. Więc dlaczego jego ciało nie chciało się ruszyć?!
Dlaczego nie mógł oderwać wzroku od tych szarych oczu?! Co z nim jest nie tak?
Miał się poddać i zrezygnować z niego, ale go przyciągało jak ćmę do ognia.
- Słuchaj Nat. – zaczął Kastiel pochylając się w stronę
blondyna. – Twoje ucieczki mnie zaczynają drażnić. Lecisz na mnie nawet po tylu
latach i zachowujesz się jeszcze bardziej zniewieściale jak w czasach szkoły.
Więc z łaski swojej bądź grzecznym chłopcem i siedź tu na tyłu do mojego
powrotu. – warknął szatyn patrząc w niebieskie oczy mężczyzny, gdy ten kiwnął
głową uśmiechnął się i poklepał blondyna po głowie. – grzeczny chłopiec. – dodał
wysiadając z samochodu i ruszając w stronę klubu.
- Co mam zrobić? – zastanowił się Nataniel ściskając swoją
aktówkę. Nadal chciał z niego zrezygnować, ale jego poczynania sprawiały, że
coraz trudniej było mu to zrobić. Teraz miał okazję by uciec i wrócić do
bezpiecznego domu…
Zły, niegrzeczny Kastiel <3
OdpowiedzUsuń