Opowiadanie jest typu Yaoi, zawiera także wulgaryzmy!
Nataniel zerknął na telefon. To już
tydzień od spotkania na przyjęciu absolwentów. Kastiel nie zadzwonił, jednak
nie o tym powinien myśleć. W banku szykowała się kontrola, a on musiał wszystko
dopiąć na ostatni guzik. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, sprawdzał po
kilka razy. Nigdzie nie widział błędów, czy czegokolwiek niepokojącego. Jednak
z jakiegoś powodu był zdenerwowany.
Nawet nie spostrzegł się, kiedy
dotarł do domu. Po otwarciu drzwi przywitało go miałczenie. Śnieżnobiała kotka
otarła się o niego i z cichą pretensją.
-
Przepraszam Śnieżka, już cię karmię –
zwrócił się do kotki zdejmując marynarkę i wieszając ją w szafie. Kotka
podążyła za nim do kuchni i wskoczyła na blat kuchenny. Nataniel wyciągnął
miseczkę i puszkę kociej karmy. Nałożył jej i przysunął do kota. Następnie zajął
się przygotowaniem sobie kolacji. Odpakował gotowe danie i włożył do
mikrofalówki. – Powinienem zacząć gotować, a nie żywić się tylko tymi gotowcami
– zwrócił się do kotki, która w odpowiedzi tylko mruknęła. – Widzisz jakim
jestem żałosnym facetem? – zapytał jej, westchnął. Doskonale zdawał sobie z
tego sprawę, był żałosny tak jak jego życie. Praca zaczynała go przerastać,
dusił się w niej i pragną wydostać się. Jednak jak na przekór zakopywał się w
niej coraz głębiej bojąc się utraty stanowiska. Pięć lat młodszy chłopak dostał
awans, który należał do niego. Ciężko pracował by go dostać, a znajomości tego
chłopaka zniszczyły jego cel. Teraz zdawał sobie sprawę z tego jak jego ojciec
musiał się czuć, gdy odebrano mu awans…
***
Komórka zaczęła dzwonić w środku
nocy. Przysnął przed komputerem, po omacku sięgnął po telefon i nie zerkając na
wyświetlacz odebrał.
-
Yo! Przewodniczący, zbudziłem? – usłyszał znajomy głos, z wrażenia wywrócił się
na ziemię.
-
Ał.. – jęknął sięgając po telefon, który opuścił. – Kastiel? Myślałem, że
żartowałeś z tym dzwonieniem. – stwierdził Nataniel przecierając oczy z głośnym
ziewnięciem. – Zdajesz sobie sprawę z godziny jaka jest?
-
Coś około drugiej w nocy – odpowiedział Kastiel. – Mówiłem, że zadzwonię.
Nataniel spotkaj się ze mną za pół godziny przed szkołą.
-
Czekaj! Chyba nie myślisz, że przy… - nie dokończył słysząc sygnał rozłączenia.
– Chyba sobie żarty robisz! – wzburzył się, ale z drugiej strony cieszył się.
Kastiel zadzwonił tak jak powiedział i chciał się spotkać. - Tylko dlaczego tak
późno w nocy? – zastanowił się. Z jednej strony obawiał się pójścia na miejsce
spotkania, z drugiej zżerała go ciekawość co może chcieć od niego Kastiel. Nie
widzieli się dziesięć lat, mieli różne życia. A on pragnął odskoczni od swojej
żałosnej egzystencji.
***
Z bijącym głośno sercem zbliżał się
do miejsca spotkania. Widział zarys osoby opierającej się o mur szkoły. Im był
bliżej tym bardziej miał ochotę uciekać, w końcu dostrzegł Kastiela. Wyglądał
nieco jak stary on. Ubrany w skórzaną kurtkę i spodnie z papierosem w ustach i
kilkoma petami pod nogami.
-
Gdyby tylko miał czerwone, dłuższe włosy, wyglądałby jak on sprzed lat –
pomyślał Nataniel, zatrzymując się, gdy spojrzenie czarnowłosego skierowało się
na niego.
-
Powiedziałem półgodziny – powiedział na wstępie ruszając w jego stronę. Miał
ochotę uciec, jednak nogi mu wrosły w chodnik i nie potrafił.
- To
za mało czasu by tu dojechać z mojego domu – usprawiedliwił się cicho
spuszczając wzrok. Zganił się w duchu, dlaczego się tłumaczył?! Dlaczego
zdecydował się z nim spotkać?! – Po za tym zdajesz sobie sprawę z tego, która
jest godzina? – zapytał Nataniel.
-
Sorki nie było mnie w mieście – stwierdził Kastiel – Idziesz ze mną, czy
będziesz jęczał? – zapytał patrząc na blondyna.
-
Niby dokąd? – zapytał Nataniel patrząc na idącego dalej szatyna. Zza rogiem
patrzył jak Kastiel przesuwa śmietnik odsłaniając wyrwę w murze szkolnym.
-
Pozwiedzajmy szkołę – uśmiechnął się łobuzersko, a Natanielowi przyśpieszyło serce.
Kastiel, gdy się uśmiechał był nieziemski. Nic to się nie zmieniło. Uczucie,
które starał się wymazać na nowo w nim zakwitało.. – Pośpiesz się – ponaglił go
Kastiel.
Przeszedł przez wyrwę w murze za
czarnowłosym.
-
Kastiel to nie legalne, jeśli nas złapią… – zaczął, ale został uciszony przez
mężczyznę.
-
Właśnie dlatego to jest takie ekscytujące – szepnął cicho mu na ucho patrząc na
przechodzącego niedaleko stróża. – Po prostu nie możemy dać się złapać –
uśmiechnął się łapiąc go za rękę i ciągnąc za sobą. Nataniel czuł jak się czerwieni, bliskość
Kastiela była taka… taka przyjemna. Nie wiedział kiedy i jak dostali się do
środka. Zaskakujące jak bardzo hipnotyzowała go sama bliskość Kastiela. – Nic
tu się nie zmieniło – odezwał się w końcu Kastiel.
- W
końcu to szkoła. – stwierdził Nataniel uwalniając swoją dłoń z uścisku szatyna.
– Po co mnie tu przyciągnąłeś? – zapytał.
- To
była jedyna okazja by z tobą pogadać – stwierdził Kastiel idąc korytarzem
spowitej w ciemnościach szkoły. – Po tamtym uciekłeś i odciąłeś się od nas
wszystkich. Wszyscy się o ciebie martwili. – powiedział.
-
Nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy po tym co zrobiłem, po za tym spotykałeś się
z Kasai. – stwierdził Nataniel idąc za chłopakiem.
-
Faktycznie – przyznał – Ale coś źle zrozumiałeś. To był tylko związek na pokaz.
Kasai chciała sprowokować Kentina.
-
Sprowokować Kentina? – zdziwił się Nataniel patrząc jak Kastiel wyciąga klucz i
otwiera drzwi do piwnicy.
-
Nadal pasuje – uśmiechnął się zadowolony. – Kasai podkochiwała się w nim, po za
tym wszyscy wiedzieliśmy, że Kentin szaleje za nią.
-
Chcieliście by Kentin otwarcie powiedział o swoich uczuciach? – zapytał
Nataniel zaglądając do ciemnej piwnicy w której zniknął szatyn. – Po co tu
przyszliśmy? – jęknął, gdy światło latarki podło na jego twarz.
-
Pamiętasz jak po koncercie się podpisaliśmy na ścianie? Chciałem sprawdzić, czy
nadal tu są. – stwierdził Kastiel rozglądając się po piwnicy.
Nataniel wszedł i zamknął drzwi za sobą. Piwnica była nieco
zagracona, starymi ławkami, krzesłami, oraz pomocami naukowymi i sprzętem
sportowym. Scena, którą zbudowali na koncert zorganizowany przez Kasai nadal tu
był. Tak jak i zasłona. Zakurzona , częściowo zerwana. Przypomniał mu się
koncert i próby, na których drażnił się z Kastielem. To był pierwszy raz jak
Nataniel świetnie się bawił.
-
Są! – zawołał Kastiel odsłaniając zasłonę z której poleciały kłęby kurzu.
Ukucnął i przesunął dłonią po wydrapanych w ścianach imionach.
„Niezapomniany
koncert Iris, Lysander, Kastiel i Nataniel”
Nataniel zerknął mężczyźnie przez
ramię. Pamiętał jak się sprzeciwił takiemu wandalizmu, ale w duchu się cieszył,
że nie został pominięty. Usłyszeli szmer, zerknęli w stronę drzwi.
-
Złapią nas!
-
Zamknij się i chodź tu. – warknął Kastiel gasząc latarkę i chowając się za
resztą wiszącej kotary. Przyciągnął do siebie blondyna i przez szparę zerknął w
kierunku drzwi, które w tym momencie się uchyliły wpuszczając trochę światła na
dwie postacie.
-
Hej Cody jesteś pewny, że nie ma tu duchów? –usłyszał dziewczęcy głos.
-
Sama się zgodziłaś na ten test odwagi – odezwał się Cody burkliwym głosem. –
Zawsze musisz być taka narwana, a ja zawsze muszę cię ratować z opresji –
narzekał chłopak. – Tu nas nie powinien znaleźć ten strażnik…
Nataniel panikował w duchu. Nie mógł
dopuścić do tego by został zatrzymany, wtedy by na pewno stracił pracę. A na
dokładkę jest obejmowany przez faceta, który był jego obiektem westchnień od
czasów szkolnych!
-
Kurwa, chyba chcą tu siedzieć do rana – przeklął cicho Kastiel zerkając na
blondyna, który z jakiegoś powodu drżał w jego ramionach.
- I
co teraz? – zapytał Nataniel zerkając na parkę, która siedziała na schodach
piwnicy w nikłym świetle wyświetlacza telefonu. Zacisnął dłonie na kurtce
mężczyzny i spojrzał w szare oczy, które mu się przyglądały. Miał cholerną
ochotę go pocałować, ta bliskość Kastiela była taka cudowna…
Od tamtego wydarzenia minęło już
tyle czasu, a on tak cholernie chciał go dotknąć, całować. Starał się trzymać
swoje emocje i pragnienia za niewidzialną barierą, nie pokazywać tego. Jednak przy
Kastielu zanikała i tracił kontrolę. Ugryzł swoją wargę by oczyścić swój umysł.
-
Kasteil, puść mnie… - poprosił cicho, jednak nie czuł, że ten zamierza to
zrobić. – Kastiel, proszę… ja nadal cię…
-
Zamknij się i nie ruszaj. – warknął cicho mężczyzna przyciskając go bardziej do
siebie, gdy ten próbował się wyswobodzić.
Dobra, deklaruję się, że UWIELBIAM to opowiadanie, jak na razie :D Trzymasz poziom, ale czy na pewno podołasz moim wymogą? Poczekamy, zobaczymy, a teraz - idę do kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuń