Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

6/21/2016

Hoyden - Rozdział trzeci

Spotkanie



Nicolas tak jak zapowiedziała matka zjawił się w piątek rano. Do tego czasu już spakowała wszystko do paczek i zaadresowała na nowy adres. Nie była gotowa wyjechać, musiała coś jeszcze zrobić. I nie chodziło jej o poranny trening…
Podeszła do lusterka w łazience i spojrzała na swoje długie, ciemnobrązowe włosy. Bardzo o nie dbała, były jej oczkiem w głowie i zawsze się ojcu podobały, choć zawsze powtarzał by je ściąć. Wzięła nożyczki do ręki i łapiąc warkocz tuż przy szyj zaczęła obcinać je. Zaczynała nowe życie w Tokio, a długie włosy przypominałyby jej o Kanadzie.
Spojrzała ponownie na swoje odbicie. Krzywo obstrzyżone włosy teraz sterczały w różne strony nie mogąc się ułożyć. Szare oczy patrzyły na nią. Poczuła się dziwnie, jakby patrzyła na chłopca w lustrze. Zachichotała przypominając sobie słowa Zoe.
- Coraz bardziej zaczynam wątpić, że jesteś kobietą. – Mruknął pod nosem, a zaskoczona brunetka na niego spojrzała.
- Dlaczego? – Zapytała.
- Nie widzisz tego? Jesteś jak chłopak. Ubierasz się … w to. – Wskazał jej szeroką bluzkę i bojówki, które miała na sobie. – Nigdy nie widziałem Cię w sukience! – Stwierdził z żalem. – Nie użalasz się nad sobą jak inne dziewczyny, nie malujesz się. Lubisz typowo męskie sporty. Nie umawiasz się na randki. Nawet nie wiem, czy miałaś chłopaka… I gdyby nie twoje długie włosy nigdy bym nie zgadł, że jesteś dziewczyną…
- Tak, teraz powiedziałby coś w stylu „Ściągaj spodnie muszę mieć pewność, że jednak jesteś dziewczyną” – stwierdziła patrząc na swoje odbicie. Zoe miał rację, była jak chłopak i nie zamierzała tego zmienić. A jeśli mama myśli, że założy sukienkę i umaluje się jak na dziewczynę przystało… na pewno się rozczaruje. Gdy rozległo się pukanie do drzwi właśnie zakładała bluzę po ojcu. – Zaraz wyjdę! – zawołała ukrywając „tragedię” jaką miała na głowie pod kapturem.
- Strong-san spóźnimy się na samolot – ponaglił Nicolas stojący za drzwiami.
- Powiedziałam mów mi Leo – stwierdziła otwierając drzwi. Nicolas, był Japończykiem nie zaprzeczalnie. Krótkie, czarne włosy miał starannie ułożone, a skośne oczy były czarne jak węgiel. Czasem dostrzegała w nich iskrę, którą szybko gasił. Był bardzo opanowanym mężczyzną, nie tak sobie wyobrażała Japończyka. Zwłaszcza po tym, którego widziała na murawie, czy w MTV. – Jestem gotowa.
- Leo-san, co się stało z twoimi włosami – zawołał zaskoczony patrząc na niesforne kosmyki wystające spod kaptura.
- Mała zmiana. Tam pójdę do fryzjera by wyrównał. – stwierdziła ruszając do drzwi, mężczyzna złapał ją za ramię i pociągnął z powrotem do łazienki.
- Nie dopuszczalne, byś pokazywała się w takim stanie – powiedział łapiąc nożyczki, które zostawiła na umywalce. Posadził ją na sedesie i wyciągając mały grzebyk z kieszeni swojej koszuli zaczął równać jej włosy.
- Dziękuję – mruknęła cicho patrząc na kolejne kosmyki włosów opadających na ziemię. Nie wiedziała co powiedzieć, gdy ponownie spojrzała w lustro. Jej włosy były jeszcze krótsze, ale przynajmniej się układały i zdecydowanie lepiej wyglądała. – Teraz to już niezaprzeczalnie wyglądam jak chłopak – zachichotała zerkając na Japończyka.
- Naprawdę nie rozumiem takiej decyzji, ale już pora Strong-san – powiedział kręcąc głową. Leo posłusznie ruszyła za mężczyzną, wynajętym przez Nicolasa samochodem dojechali na lotnisko.  Na którym czekała ją miła niespodzianka. Wujek Kurth wraz z jej przyjaciółmi przybyli tam by ją pożegnać. Nie potrafiła powstrzymać łez wzruszenia. Nie chciała wyjeżdżać, nie chciała zostawiać tu przyjaciół. Kochała to miasto i tych ludzi.
- Przecież to nie koniec świata – powiedziała Teresa poklepując łkającą dziewczynę.
- Na pewno cię odwiedzimy – poparła ją Katty obejmując brunetkę.
- To tego czasu stań się bardziej kobieca. – stwierdził Zoe czochrając krótkie włosy dziewczyny – I znajdź chłopaka, no dobra dziewczyna też może być. – mrugnął do niej okiem.
- Przyjaciele – pociągnęła nosem. – Będę tęsknić. Kocham was – uśmiechnęła się do paczki i zerknęła na wujka, który złapał ją za ramię.
- Zajmij się ojcem – powiedział uśmiechając się do siostrzenicy. – I pokaż na co stać Australijczyka. – uśmiechnął się szeroko.- Pamiętaj kruszyno, nie zmieniaj się. – przytulił do siebie dziewczynę, która odwzajemniła uścisk.
- Obiecuję wujku…
- Strong-san już czas – powiedział Nicolas stojący z tyłu do tej pory w milczeniu. Dziewczyna zerknęła na mężczyznę i kiwnęła głową. Wytarła twarz o rękaw bluzy i biorąc bagaż podręczny ruszyła za nim. Najtrudniejszą rzeczą było to rozstanie, jej przyjaciele tu zostaną, a tam nikogo nie zna.
·¸»ÁÂ
            Podróż nie była zbyt długa, ale bardzo nudna. Wiedziała o tym, że jej mama jest grubą szychą. Nie spodziewała się, że będzie lecieć pierwszą klasą i do tego cały przedział miała dla siebie. Odetchnęła z ulgą gdy wysiadła z samolotu. Lotnisko w Tokio było olbrzymie i zapierające dech w piersiach. Te w Australii skąd wylecieli było mniejsze i mniej efektywne.
- Leo-san poczekaj tu. Pójdę po bagaże – poprosił Nicolas pozostawiając dziewczynę w poczekalni.
- Wielkie – stwierdziła rozglądając się – ciekawe czy ojciec je kiedykolwiek widział. – zastanowiła się.
- Zatrzymaj się gnoju! – usłyszała męski głos, a chwilę później ktoś ją potrącił. Zaskoczona popatrzyła za zakapturzoną postacią i na miejącego ją chłopaka o czerwonych włosach. Zakapturzony umiejętnie ominął ochronę i mknął dalej w tłum. Chłopak, który go gonił przeskoczył nad zbierającym się z podłogi ochroniarzem i nie tracąc tamtego ze wzroku nadal go gonił.
- Co to było? – usłyszała jakiś głos.
- Złodziej?
- Znowu? Powinni już złapać tego dzieciaka…
- Mam nadzieję, że to ni był Shiro – mruknął czyjś głos.
- Ogami-sama… - zaczął inny głos. – Torba Waka została ukradziona przez tego dzieciaka w kapturze – powiedział inny mężczyzna.
- Złapcie Shiro, nie potrzebuję zamieszania zaraz po powrocie – polecił pierwszy mężczyzna.
- Leo-san? – zapytał Nicolas podchodząc z bagażem do podnoszącej się dziewczyny. – Co się stało?
- Nic takiego, zostałam tylko potrącona – uśmiechnęła się, zerkając w stronę mężczyzn niedaleko rozmawiających. Pierwszy głos należał do przystojnego mężczyzny w kimonie. Czarne włosy miał zebrane w wysoki kucyk sięgający połowy pleców, wyglądał na mężczyznę w wieku jej ojca. Otaczało go kilku mężczyzn wyglądających jak ochrona. - Czy to jakaś gwiazda? – zapytała zerkając na Nicolasa, który cały się spiął. – Co się stało Nicolas? – zapytała zaskoczona reakcją Japończyka.
- Nicolas Takasu – powiedział mężczyzna w kimonie zauważając jej opiekuna.
- Witaj Ogami-sama – powiedział Nicolas robiąc pełny skłon przy powitaniu.
- Co tu sprowadza rodzinę Yotsuya? – zapytał Ogami patrząc jastrzębim wzrokiem na Nicolasa.
- Szpieg? – zapytał jeden z ochroniarzy stojących obok tamtego mężczyzny.
- Przepraszam za moją nie uprzejmość – zaczęła Leo zwracając na siebie uwagę. – Nazywam się Leo Strong, miło mi pana poznać. – przedstawiła się i spojrzała mężczyźnie w oczy – Nicolas nie jest szpiegiem…
- Jak śmiesz tak bezczelnie odzywać się do naszego szefa! – ryknął jeden z ochroniarzy powstrzymany przed ruchem przez Ogamiego.
- Odważny jesteś chłopczyku – powiedział Ogami uśmiechając się.
- Jestem dziewczyną. Czy ma pan coś do mojej ma… - Nicolas zasłonił jej usta nim skończyła mówić.
- Proszę jej wybaczyć zachowanie. Jeszcze nie zna zwyczajów, wychowywała się za granicą – przeprosił Nicolas – Już nic nie mów, to szef jednej z rodzin Yakuzy. – szepnął jej na ucho.
- Yato! Puszczaj mnie do cholery! – warczał czerwonowłosy prowadzony przez postawnego mężczyznę. – Ojcze! Prawie go złapałem!
- Shiro, przestań odstawiać takie numery. Przynosisz wstydu rodzinie Ogami – powiedział starszy Ogami uderzając w głowę chłopaka.
- Idziemy – zwrócił się do niej Nicolas pociągając dziewczynę w stronę wyjścia.
- To naprawdę była Yakuza? – zapytała Leo zaskoczona – Bardziej wyglądał na celebrytę…
- To trzecia głowa rodziny Ogamich, Yotsuya-sama negocjuje z nimi rozejm, lepiej się nie narażać. – odpowiedział Nicolas .
- A ten chłopak? – zapytała Leo zerkając do siebie.
- To Shiro Ogami jest w twoim wieku, ma w przyszłości objąć stanowisko ojca. – wyjaśnił otwierając drzwi samochodu. – Reszty dowiesz się na miejscu od Yotsuya-samy…
·¸»ÁÂ
- Przesadzasz – prychnął Shiro krzyżując ramiona, zerknął na ojca, który wpatrywał się w dwójkę odchodzących osób. Mężczyznę poznał, był to Nicolas, kiedyś Ojciec starał się go zwerbować jednak ten zrezygnował na rzecz rodziny Yotsuya. Drugim był niższy chłopak, którego nie znał. – Co to za jeden? – zastanowił się – Nowy rekrut Yotsuyich?
- To bardzo ciekawy dzieciak, chętnie widziałbym go w naszej rodzinie – mruknął Ogami. Powracając spojrzeniem do syna. – Następnej ucieczki ci nie daruję. Żeby mnie fatygować do Chin! – warknął ojciec czerwonowłosego.
- Będziesz robił mi tu sceny wychowawcze?! – strzepnął dłoń ochroniarza ojca i ruszył do drzwi. – wracamy do domu.- stwierdził.
- Przepraszam! – usłyszeli czyjś głos nim wsiedli do podstawionego auta. Kentaro Ogami odwrócił się w kierunku dziewczyny wyglądającej jak chłopak, która przedstawiła się jako Leo.
- Leo -san! – usłyszał w oddali Nicolasa. Dziewczyna obejrzała się na niego i uśmiechnęła się.
- Zaraz przyjdę! – zawołała i ponownie spojrzła na mężczyznę i wyglądającego z samochodu czerwonowłosego – To chyba…
- A! Moja torba – zawołał Shiro wysiadając z samochodu i zabierając rzecz z rąk dziewczyny. Zajrzał do środka i odetchnął widząc wszystko na swoim miejscu.
- Cieszę się, że udało mi się was złapać i oddać – uśmiechnęła się i została złapana przez Nicolasa za rękę.
- Leo-san proszę tego więcej nie robić to niebezpieczne! – poprosił ją opiekun patrząc na nią. – Jeszcze raz przepraszam za kłopot. Wracajmy Yotsuya-sama czeka – poprosił ciągnąc dziewczynę w stronę czerwonego BMW.
- Przecież nie był uzbrojony.. – jęknęła Leo na swoje usprawiedliwienie.
            Shiro spojrzał za chłopakiem i zaniepokojonym Nicolasem. Pamiętał go jako bardzo opanowanego mężczyznę, którego nie dało się wyprowadzić z równowagi.
- Widziałaś tamtego chłopca? – usłyszał kobiecy głos i zerknął w kierunku dwóch kobiet.
- Jak taki słodki chłopiec może być tak silny? – zastanowiła się druga. – Obezwładnił tego złodziejaszka, gdy ukradł mi torebkę!
- Złodziejaszek? Chyba nie mówią o tamtym dzieciaku? – pomyślał zerkając ponownie na chłopaka, który wsiadł już do auta.

- Shiro wsiadaj – ponaglił go ojciec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz