Mae obudziła
się. Naciągnęła spodnie i bluzkę. W kuchni przygotowała sobie obiad składający
się z dziesięciu jajek na kiełbasce ze szczypiorkiem. Do tego cztery kanapki z
szynką i litrowy kubek gorącej czekolady. Po zjedzeniu posiłku umyła się,
nałożyła buty i wyszła z mieszkania. Na korytarzu wyczuła coś nowego. Był to
bardzo intensywny zapach, nie wiedziała, skąd pochodził. Jęknęła czując ból w
klatce piersiowej. Rozrywający ból przeszedł na inne kończyny. Krzyknęła z bólu
wypuszczając klucze od mieszkania.
- Ja nie chcę… - Jęknęła, łzy
pociekły jej z oczu. Upadła na ziemię. Rzucała się krzycząc z bólu. - Nie chcę!
- Krzyknęła zaciskając powieki płacząc i jęcząc z bólu. Z mieszkania
naprzeciwko wyjrzał Markus.
- Nie walcz. - Powiedział
spokojnie. - To zaraz przejdzie. - Dodał patrząc na rudowłosą.
- Nie… - Jęknęła kuląc się do
pozycji embrionalnej. Wilkołak podszedł do dziewczyny, ukucnął przy niej i
dotknął jej zgarbionego ramienia. Ból ustąpił.
- W porządku? - Zapytał, patrząc
jak ta się podnosi spojrzała zapłakaną buzią i dużymi bursztynowymi oczami na
niego.
- Przeszło… - Powiedziała
podnosząc się. Otrzepała się i podniosła klucz. - To przez ten zapach. – Stwierdziła
wyjaśniając. - Muszę już iść. Dowidzenia. - Pożegnała się i podbiegła do windy.
Nacisnęła guzik i zerknęła na mężczyznę. Stał na środku korytarza i patrzył na
nią. Ciemne krótko ścięte włosy, czekoladowe oczy. Szlachetne rysy twarzy,
które szpeciła blizna poziomo przebiegająca przez nos. Wsiadła do windy i
zjechała na dół.
Mae nie poszła
do klubu. Spodziewała się, że będzie tam czekać na nią Stefan. Wilkołak, który
chce jej pomóc. Bała się go. Szła przez opustoszały park i rozmyślała.
Zobaczyła ciemną postać stojącą na moście prowadzącym przez rzekę. Przeszła
obok mężczyzny w długim skurzanym płaszczu.
- Sama sobie z tym nie poradzisz.
Niedługo pełnia. - Powiedział mężczyzna. Mae odwróciła się w stronę, gdzie stał
mężczyzna, lecz jego już nie było. Obok niej przebiegł jakiś chłopak. Po chwili
park ponownie wypełniali ludzie. Po między nimi zauważyła mężczyznę, szedł
spokojnie nie śpiesząc się. Lśniące szkarłatne oko mężczyzny zerknęło na nią,
przeszywając ją na wylot. Zadrżała, a jej wilk chciał odzyskać kontrolę.
Jęknęła łapiąc się za brzuch i opierając się o barierkę mostu. Poskromiła go i
szybko wróciła do mieszkania przyjaciółki rozglądając się czy przypadkiem nikt
za nią nie idzie. Wjechała na piętro, na korytarzu roznosił się ten sam aromat.
Był czymś nowym… Stała delektując się nim chwilę, wcześniej tego nie dostrzegła.
Bursztynowe oczy przybrały na intensywności. Z mieszkania nowego sąsiada
wyszedł mężczyzna ze szpitala. Odetchnęła głęboko i nie zwracając uwagi na
mężczyzn rozmawiających przy drzwiach, przeszła obok. Otworzyła drzwi do siebie,
gdy ręka zaczęła pulsować, wypuściła klucze. Ugryzła wargę by nie krzyknąć,
bolącą i drżącą ręką z wysiłkiem pchnęła drzwi. Chwiejnym krokiem weszła do
mieszkania, zapomniała o otwartych drzwiach. Z zagryzionej wargi popłynęła
krew. Nie wytrzymała krzyknęła oparła się o ścianę, a ręce bezwładnie zwisały
wzdłuż ciała. Ten atak różnił się od poprzednich. Wilk, jej wilk zyskiwał coraz
większą kontrolę, nie potrafiła go poskromić… Straciła przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz