Opowiadanie jest typu Yaoi, zawiera także wulgaryzmy!
Debra tak
intensywnie się w niego wpatrywała, że nie mógł się skupić na gazecie, którą
przeglądał. Podniósł na nią zirytowane spojrzenie.
- Czego? – zapytał kobiety siedzącej po drugiej stronie
stołu.
- Nic – odparła odwracając wzrok i podnosząc się, obeszła
stół i pochyliła się nad nim. – Jesteś najgorszy…
- Znowu chcesz się na mnie wyładować? – westchnął teatralnie
odkładając gazetę i patrząc jej w oczy. – To z kim sypiam nie powinno ciebie
obchodzić.
- Sprowadzasz za każdym razem do domu jakieś dziwki, a teraz
TO! – wskazała na stojącego w wejściu do kuchni blondyna. – Co sobie pomyśli
Natia o takim ojcu!
Nataniel
wycofał się z kuchni. Nie powinien tu przychodzić, popełnił błąd ulegając
pożądaniu. Wszedł do sypialni i pozbierał swoje rzeczy przebierając się w nie.
Przez niego rodzina Kastiela może się rozpaść. Po za tym Kastiel był z Debrą…
- Pan do tatusia? – zapytała go na korytarzu czarnowłosa
dziewczynka. Była ubrana w niebieską koszulkę w gwiazdki i czarne spodenki
dresowe. Patrzyła na niego błękitnymi zaskoczonymi oczami.
- Przepraszam – wykrztusił z siebie i wybiegł stamtąd. Mała
dziewczynka wyglądała jak kopia Kastiela, więc miał dziecko. Tym bardziej nie
mógł sobie pozwolić na rozbicie jego rodziny. Czuł się z tym źle i to bardzo.
Wydostał się z apartamentowca i ruszył wolniej ulicą. Łzy same cisnęły mu się
do oczu, bolało go to jeszcze bardziej.
***
- Tatuś! – zawołała radośnie czarnowłosa rzucając się na
Kastiela szyję. Mężczyzna ją uściskał i ucałował w czoło.
- Cześć słoneczko – uśmiechnął się do małej, ciesząc się, że
zakończyła jego wymianę zdań z Debrą. – Słuchaj powinnaś z nim pogadać, a nie
się na mnie wyładowywać. To twój facet cię wyrzucił z domu. – stwierdził.
- Tatusiu, miałeś gościa? – zapytał Natia patrząc na ojca.
- Tak, mamy na śniadaniu gościa – uśmiechnął się do małej –
chcesz go poznać? To mój kolega ze szkoły…
- Ale ten smutny pan… – odparła mała – powiedział
przepraszam i wybiegł.
- Znowu ucieka – syknął Kastiel podnosząc się i zdejmując
małą z kolan.
- Co zamierzasz? – zapytała Debra – Czy to nie lepiej? I tak
byś się go pozbył.
- Zamknij się Debra – warknął Kastiel posyłając kobiecie
wściekłe spojrzenie. – Tolerowałem twoje zachowanie, ale nie zapominaj, że jesteś
tylko gościem. – powiedział w jej kierunku. – Natia, tatuś niedługo wróci –
zwrócił się do dziewczynki.
- Idziesz pocieszyć tamtego pana? – zapytała.
- Tak, kochanie. – uśmiechnął się do małej i wyszedł z
mieszkania. Wybiegł na ulicę i rozejrzał się. - Jeśli nie udało mu się wezwać
taksówki, powinien skierować się w stronę przystanku – pomyślał rozglądając się
– Cholera w którą stronę ten tchórz poszedł? – zastanowił się. – Chyba nie będę
mia… - nie dokończył zauważając sylwetkę blondyna wchodzącego do parku.
- Więc jaka ona była? – zadała pytanie
dziewczyna na której kolanach leżał czerwonowłosy.
- Kto taki? – zapytał
patrząc w niebieskie oczy szatynki. Była ładną dziewczyną, włosy lekko falowały
i sięgały połowy pleców. Często nosiła je związane w koczek, ale lubił, gdy je
rozpuszczała. Niższa od niego i bardzo wyrozumiała, nie spodziewał się po
sobie, że zacznie spotykać się z tak ułożoną dziewczyną, a co dopiero, że
weźmie z nią ślub. Nie naciskała na niego, była bardziej przyjaciółką niż
miłością jego życia, gdyby nie zaszła w ciążę dalej by trwali w tym luźnym
związku.
- Ta o której nie
możesz zapomnieć – stwierdziła uśmiechając się. – No nie zaprzeczaj, myślisz,
że nie zauważyłam? – udała niezadowoloną.
- To tylko kolega –
stwierdził odwracając wzrok – Był moim przeciwieństwem. Przykładny uczeń z
ułożonym życiem, wszystko mu się udawało. Drażniło mnie to, ale i zazdrościłem
mu tego.
Przeczesała ręką jego włosy, a on
jak zawsze opowiedział jej swoje relacje z przewodniczącym. Nigdy się na niego
nie złościła, zawsze go potrafiła wysłuchać, była jego powiernikiem.
- To brzmi jakbyś był
w nim zakochany – stwierdziła nie przestając gładzić jego włosów. Podniósł się
by zaprzeczyć, ale położyła palec na jego ustach. – Nie zaprzeczaj, nie
szukałbyś go tyle czasu, gdybyś nie kochał… - uśmiechnęła się.
Zastanawiał
się dlaczego teraz sobie przypomniał tą rozmowę. Sophia wiedziała lepiej niż on
sam, co siedzi w jego sercu. Po tych dziesięciu latach ponownie się spotkali, a
ten przed nim nadal uciekał. Nie podobało mu się to, męczyło go to coraz
bardziej.
- Ile jeszcze będziesz mi kazał się gonić?! – krzyknął nie
zważając na przechodniów. Wpatrywał się w plecy blondyna, który zatrzymał się
słysząc jego głos. – Daj mi odetchnąć bez myślenia o tym, że znowu znikniesz! –
powiedział ruszając w stronę blondyna, który pośpiesznie wytarł twarz rękawem i
spojrzał na niego.
- Nie potrzebnie – stwierdził Nataniel patrząc na
zbliżającego się szatyna – Dam ci odetchnąć, już nigdy nie pokażę ci się na
oczy. Nie będę niszczył twojego małżeństwa…
- O czym ty pieprzysz? Zniszczyć mojego małżeństwa?! Jak to
nie pokarzesz mi się więcej na oczy?! Czy ja tego kurwa chcę?!
- Widziałem jak się kłóciłeś z Debrą i to z mojego powodu.
Wiedziałem, że jesteś żonaty, powinienem to wcześniej skończyć… I masz dziecko!
Powinna mieć pełną rodzinę! – odpowiedział Nataniel patrząc na Kastiela.
- Chyba coś źle zrozumiałeś – powiedział starając się
opanować. – Debre i mnie nic nie łączy…
- Nie zaprzeczaj, masz obrączkę na palcu. Mieszkacie razem i
macie córkę!
- Matka Natii nie żyje od siedmiu lat! A to – pokazał swoją
obrączkę – noszę by uczcić o niej pamięć… - Nataniel nic nie powiedział tylko
się w niego wpatrywał zakłopotany. – Debra jest tylko koleżanką, której
pozwoliłem u siebie zamieszkać po tym jak jej facet ją wyrzucił z domu. Tak mam
dziecko, czy ci to kurwa przeszkadza?! Przecież widzę, że nadal mnie kochasz!
- A co z tobą? – zapytał Nataniel – Po co mnie gonisz?
- Co chciałbyś usłyszeć? – odparł patrząc w niebieskie oczy
blondyna, który tym razem nie odwrócił wzroku.
- Robić kłótnię kochanków na środku parku przy tłumie ludzi
to tylko ty potrafisz. – powiedziała Debra zatrzymując się obok mężczyzn. –
Może zaczniecie krzyczeć? Jeszcze nie wszyscy was słyszeli.
Nataniel
zaczerwienił się odwracając wzrok.
- Zaprowadź Natie do szkoły. Ja jadę już do pracy. –
stwierdziła – Po za tym nie spodziewałam się, że tak zniewieściejesz Nataniel,
to narazie - dodała zostawiając dziewczynkę z mężczyznami i ruszając do wyjścia
z parku. Kastiel odetchnął i spojrzał na Nataniela.
- Jedziesz ze mną, w końcu musimy ustalić co z tym wszystkim
zrobić – powiedział Kastiel biorąc Natię na ręce.
Ten rozdział już jet lepszy niż poprzedni. I tak się teraz zastanawiam czy będzie kontynuacja? Czy to już finalny rozdział? Bo jak tak, to czuje niedosyt, mogłaś rozwinąć wątki i wydłużyć rozdziały. Ale mimo tego i tak bardzo mi się podobało :D
OdpowiedzUsuńKontynuacja będzie pracuję nad nią. W sumie to już ukończony rozdział jest, tylko nie jestem zbyt zadowolona z niego i ciągle poprawiam ^^
UsuńWielkie dzięki za komentarze, bardzo mnie cieszy, że tobie się podoba :)
Pozdrawiam :*