Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

6/26/2016

Nie taki Słodki Flirt - Rozdział trzynasty

                Ken się zmienił. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nabrał większej wiary w siebie i odwagi, której wcześniej nie miał. Jak zauważył stojąc przed bramą wszyscy na niego patrzyli. Czuł się lepszy niż wcześniej, czuł, że może teraz wszystko. A Chi na pewno w się w nim zakocha. Jednak to nie ją spotkał po wejściu do szkoły, była to jego prześladowczyni Amber.
                Postanowił zignorować w pierwszej chwili te trzy dziewczyny i od razu skierować się z podaniem do pokoju dyrektorki. Jednak został zauważony, ale ku swojej radości nierozpoznany. Blondynka opuściła swoje przyjaciółki i podeszła do niego. Jego ciało mimowolnie chciało zareagować ucieczką na bliskość kocicy. Powstrzymał się i ściskając papier spojrzał w zielone oczy Amber.
- Jesteś nowy? – zapytała kokieteryjnie do niego się uśmiechając.
- Gdzie gabinet dyrektorki? – zapytał zaczynając udawać  Jacka. Postanowił się na dziewczynie odegrać za te wszystkie dni, które się nad nim znęcała. Ośmieszy ją przy jej przyjaciółkach.
***
                Chi przeciągnęła się ziewając. Nie dowiedziała się niczego nowego o ostatnich wydarzeniach. Do tego dziś miała się odbyć kara, którą razem z Lysandrem otrzymali po tym co się stało na biegach. Musiała znaleźć Lysandra i udać się do pana Gabriela.
                Weszła do szkoły i z zaskoczenia się zatrzymała. Na środku korytarzu Amber całowała się z jakimś chłopakiem. Widząc ją blondynka z uśmiechem tryumfu spojrzała na Chi.
- Tym razem to ja byłam szybsza i przywitałam nowego ucznia. – stwierdziła z siebie zadowolona blondynka.
-  Całujesz się z każdym tylko co poznanym chłopakiem? – zainteresowała się Chi patrząc na blondynkę. Poprawiła torbę na ramieniu od niechcenia i zerknęła na obcego chłopaka. Był przystojny, wysoki, krótkie włosy miał w lekkim nieładzie, spojrzenie zielonych oczu jakim ją uraczył było dla niej nie do odgadnięcia. Ubrany w moro bojówki, białą rozpiętą koszulę spod której wystawał czarny podkoszulek.  Wyglądał dla niej znajomo, ale i zarazem sprawiał wrażenie obcej osoby. Odwróciła wzrok nie chcąc okazać się bezczelna i zerknęła ponownie na blondynkę, którą uważała za najgorszą żmiję w całej szkole.
- Zazdrościsz bo ja się już całowałam, a ciebie paskudo nikt nie chce – stwierdziła patrząc na Chi z wyższością.
- Nie pochlebiaj sobie – wtrącił się nowy uczeń, nim Chi zdążyła się odgryźć – Na pewno nie wybrałbym takiej brzyduli jak ty. Nawet jeśli by mi zapłacili. – uśmiechnął się z pogardą odchodząc. Amber zrobiła się cała czerwona słysząc chichoty innych uczniów będących na korytarzu.
- To twoja wina – syknęła Amber popychając Chi. Uśmiechnęła się zadowolona, gdy ruda upadła na podłogę. Odwróciła się i razem z przyjaciółkami odeszła pozostawiając dziewczynę samą.
- Co za…- zaczęła, ale postanowiła przemilczeć zachowanie blondynki.
- Wszystko w porządku? – zapytał Lysander pomagając się podnieść Chi. Dziewczyna się uśmiechnęła i pokiwała głową przyjmując pomocną dłoń od białowłosego.
- Dzięki, na ciebie zawsze mogę liczyć – powiedziała podnosząc się przez chwilę mignęła jej twarz zakłopotanego nieznajomego, który zaraz jej zniknął z pola widzenia.  
***
Nie wszystko szło tak jak chciał. Swoją bezmyślnością znowu spowodował kłopoty Chi. Powinien być w stanie obronić ją, jednak z pomocą przyszedł sanguinati. Choć przeistoczył się z pisklęcia nadal był bezużyteczny co mu bardzo ciążyło.
- Cholera – warknął uderzając pięścią w ścianę. – przeszedłem przez ten obóz, ale nadal jestem za słaby by ją bronić… - powiedział do siebie. Oparł głowę o ścianę i przez chwilę tak stał w milczeniu, gdy rozbrzmiała jego komórka. – Jack? – odebrał.
- Więc jak miną powrót? Spotkałeś lubą? – zapytał jego kuzyn.
- Cóż nie tak jak zaplanowałem – stwierdził z westchnieniem Ken siadając na podłodze i patrząc w stronę schodów.
- No to dobrze coś przeczuwałem. Co się stało? – Jack cały czas go wspierał, gdy się poddawał podczas obozu.  Motywował go do dalszej walki i zawcze wyczuwał, gdy coś go dręczyło. Zastanawiał się nawet czy to nie jakiś dar, ale nigdy nie odważył się go o to zapytać. Opowiedział więc kuzynowi co zaszło, a ten ze śmiechem odpowiedział. – Głupi jesteś?
- Co? – zapytał Kentin krzywiąc się – Przecież teraz na pewno mnie nienawidzi…
- Naprawdę Ken jesteś głupi..
- Nie nazywaj mnie tak, porzuciłem te głupie imię – prychnął krzywiąc się niezadowolony – I nie jestem głupi!
- Owszem jesteś. – odparł jego kuzyn – Nie poznała cię, bo zrobiłeś się seksownym Jastrzębiem. Teraz musisz jej tylko powiedzieć, że ty to ty i na pewno wszystko będzie w porządku. W końcu z tego co o niej opowiadałeś wynika, że nie tak łatwo doprowadzić ją do tego by nienawidziła kogoś.
- Tak masz trochę racji – przyznał Kentin – W końcu to Chi nie ocenia tak łatwo ludzi. – uśmiechnął się – Dzięki Jack. – rozłączył się i podniósł odetchnął zbierając swoje papiery z podłogi i ruszając do gabinetu dyrektorki.
                Po załatwieniu wszystkiego pozostało mu jeszcze spotkanie z przewodniczącym, którego nie było w szkole. Przez opuszczenie szkoły na tak długi czas musiał uczęszczać na zajęcia uzupełniające, które odbywały się zawsze po lekcjach. Jedne z nich były prowadzone przez nieznanego mu nauczyciela – Gabriela, który wyglądał bardziej jak uczeń niż belfer. Na tych zajęciach ponownie spotkał Chi, była śliczna tak samo jak ją zapamiętał. Krótkie rude włosy miała zakończone błękitnymi końcówkami siedziała w ławce z siwowłosym chłopakiem. Zastanawiał się, czy ta dwójka się spotyka, czy już jest za późno na zdobycie jej. Odwrócił wzrok, gdy został przyłapanym przez wampira na gapieniu się na nich.
- Co powinienem zrobić? – zastanowił się Kentin błądząc wzrokiem po ławce – Powinienem przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie? – pomyślał i nawet nie zauważył, kiedy obok jego ławki stanął szatyn.
- Czy moje lekcje są, aż tak nudne?- zapytał posyłając niezadowolone spojrzenie chłopakowi, który momentalnie zaczerwienił się zakłopotany.  
- Przepraszam – mruknął otwierając zeszyt, który do tej pory miał zamknięty.
- A wasza dwójka nie powinna siedzieć razem. Rozsiąść się, ale to już. – zwrócił się do parki. – Nie będziecie więcej sprawiać kłopotów jak z wami skończę – warknął wracając do swojego biurka. – Tak więc na czym skończyłem… - zastanowił się zerkając do notatek.
- Nie chodzę z nią – powiedział Lysander do Kentina, gdy lekcje się skończyły.
- Ja nie…- za jąkał się zaskoczony brunet patrząc w oczy wampira, który nieznacznie się uśmiechnął.
- Wyglądałeś jakbyś się nad tym zastanawiał.– odparł wychodząc z sali.

Rozdział czternasty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz