Ken się
zmienił. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nabrał większej wiary w siebie
i odwagi, której wcześniej nie miał. Jak zauważył stojąc przed bramą wszyscy na
niego patrzyli. Czuł się lepszy niż wcześniej, czuł, że może teraz wszystko. A
Chi na pewno w się w nim zakocha. Jednak to nie ją spotkał po wejściu do
szkoły, była to jego prześladowczyni Amber.
Postanowił
zignorować w pierwszej chwili te trzy dziewczyny i od razu skierować się z
podaniem do pokoju dyrektorki. Jednak został zauważony, ale ku swojej radości
nierozpoznany. Blondynka opuściła swoje przyjaciółki i podeszła do niego. Jego
ciało mimowolnie chciało zareagować ucieczką na bliskość kocicy. Powstrzymał
się i ściskając papier spojrzał w zielone oczy Amber.
- Jesteś nowy? – zapytała kokieteryjnie do niego się
uśmiechając.
- Gdzie gabinet dyrektorki? – zapytał zaczynając udawać Jacka. Postanowił się na dziewczynie odegrać
za te wszystkie dni, które się nad nim znęcała. Ośmieszy ją przy jej
przyjaciółkach.
***
Chi
przeciągnęła się ziewając. Nie dowiedziała się niczego nowego o ostatnich
wydarzeniach. Do tego dziś miała się odbyć kara, którą razem z Lysandrem
otrzymali po tym co się stało na biegach. Musiała znaleźć Lysandra i udać się
do pana Gabriela.
Weszła
do szkoły i z zaskoczenia się zatrzymała. Na środku korytarzu Amber całowała
się z jakimś chłopakiem. Widząc ją blondynka z uśmiechem tryumfu spojrzała na
Chi.
- Tym razem to ja byłam szybsza i przywitałam nowego ucznia.
– stwierdziła z siebie zadowolona blondynka.
- Całujesz się z
każdym tylko co poznanym chłopakiem? – zainteresowała się Chi patrząc na
blondynkę. Poprawiła torbę na ramieniu od niechcenia i zerknęła na obcego
chłopaka. Był przystojny, wysoki, krótkie włosy miał w lekkim nieładzie,
spojrzenie zielonych oczu jakim ją uraczył było dla niej nie do odgadnięcia.
Ubrany w moro bojówki, białą rozpiętą koszulę spod której wystawał czarny
podkoszulek. Wyglądał dla niej znajomo,
ale i zarazem sprawiał wrażenie obcej osoby. Odwróciła wzrok nie chcąc okazać
się bezczelna i zerknęła ponownie na blondynkę, którą uważała za najgorszą
żmiję w całej szkole.
- Zazdrościsz bo ja się już całowałam, a ciebie paskudo nikt
nie chce – stwierdziła patrząc na Chi z wyższością.
- Nie pochlebiaj sobie – wtrącił się nowy uczeń, nim Chi zdążyła
się odgryźć – Na pewno nie wybrałbym takiej brzyduli jak ty. Nawet jeśli by mi
zapłacili. – uśmiechnął się z pogardą odchodząc. Amber zrobiła się cała
czerwona słysząc chichoty innych uczniów będących na korytarzu.
- To twoja wina – syknęła Amber popychając Chi. Uśmiechnęła
się zadowolona, gdy ruda upadła na podłogę. Odwróciła się i razem z
przyjaciółkami odeszła pozostawiając dziewczynę samą.
- Co za…- zaczęła, ale postanowiła przemilczeć zachowanie
blondynki.
- Wszystko w porządku? – zapytał Lysander pomagając się
podnieść Chi. Dziewczyna się uśmiechnęła i pokiwała głową przyjmując pomocną
dłoń od białowłosego.
- Dzięki, na ciebie zawsze mogę liczyć – powiedziała
podnosząc się przez chwilę mignęła jej twarz zakłopotanego nieznajomego, który
zaraz jej zniknął z pola widzenia.
***
Nie wszystko szło tak jak chciał. Swoją bezmyślnością znowu
spowodował kłopoty Chi. Powinien być w stanie obronić ją, jednak z pomocą
przyszedł sanguinati. Choć przeistoczył się z pisklęcia nadal był bezużyteczny
co mu bardzo ciążyło.
- Cholera – warknął uderzając pięścią w ścianę. –
przeszedłem przez ten obóz, ale nadal jestem za słaby by ją bronić… -
powiedział do siebie. Oparł głowę o ścianę i przez chwilę tak stał w milczeniu,
gdy rozbrzmiała jego komórka. – Jack? – odebrał.
- Więc jak miną powrót? Spotkałeś lubą? – zapytał jego
kuzyn.
- Cóż nie tak jak zaplanowałem – stwierdził z westchnieniem
Ken siadając na podłodze i patrząc w stronę schodów.
- No to dobrze coś przeczuwałem. Co się stało? – Jack cały
czas go wspierał, gdy się poddawał podczas obozu. Motywował go do dalszej walki i zawcze
wyczuwał, gdy coś go dręczyło. Zastanawiał się nawet czy to nie jakiś dar, ale
nigdy nie odważył się go o to zapytać. Opowiedział więc kuzynowi co zaszło, a
ten ze śmiechem odpowiedział. – Głupi jesteś?
- Co? – zapytał Kentin krzywiąc się – Przecież teraz na
pewno mnie nienawidzi…
- Naprawdę Ken jesteś głupi..
- Nie nazywaj mnie tak, porzuciłem te głupie imię – prychnął
krzywiąc się niezadowolony – I nie jestem głupi!
- Owszem jesteś. – odparł jego kuzyn – Nie poznała cię, bo
zrobiłeś się seksownym Jastrzębiem. Teraz musisz jej tylko powiedzieć, że ty to
ty i na pewno wszystko będzie w porządku. W końcu z tego co o niej opowiadałeś
wynika, że nie tak łatwo doprowadzić ją do tego by nienawidziła kogoś.
- Tak masz trochę racji – przyznał Kentin – W końcu to Chi
nie ocenia tak łatwo ludzi. – uśmiechnął się – Dzięki Jack. – rozłączył się i
podniósł odetchnął zbierając swoje papiery z podłogi i ruszając do gabinetu
dyrektorki.
Po
załatwieniu wszystkiego pozostało mu jeszcze spotkanie z przewodniczącym,
którego nie było w szkole. Przez opuszczenie szkoły na tak długi czas musiał
uczęszczać na zajęcia uzupełniające, które odbywały się zawsze po lekcjach.
Jedne z nich były prowadzone przez nieznanego mu nauczyciela – Gabriela, który
wyglądał bardziej jak uczeń niż belfer. Na tych zajęciach ponownie spotkał Chi,
była śliczna tak samo jak ją zapamiętał. Krótkie rude włosy miała zakończone
błękitnymi końcówkami siedziała w ławce z siwowłosym chłopakiem. Zastanawiał
się, czy ta dwójka się spotyka, czy już jest za późno na zdobycie jej. Odwrócił
wzrok, gdy został przyłapanym przez wampira na gapieniu się na nich.
- Co powinienem zrobić? – zastanowił się Kentin błądząc
wzrokiem po ławce – Powinienem przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie? –
pomyślał i nawet nie zauważył, kiedy obok jego ławki stanął szatyn.
- Czy moje lekcje są, aż tak nudne?- zapytał posyłając
niezadowolone spojrzenie chłopakowi, który momentalnie zaczerwienił się
zakłopotany.
- Przepraszam – mruknął otwierając zeszyt, który do tej pory
miał zamknięty.
- A wasza dwójka nie powinna siedzieć razem. Rozsiąść się,
ale to już. – zwrócił się do parki. – Nie będziecie więcej sprawiać kłopotów
jak z wami skończę – warknął wracając do swojego biurka. – Tak więc na czym
skończyłem… - zastanowił się zerkając do notatek.
- Nie chodzę z nią – powiedział Lysander do Kentina, gdy
lekcje się skończyły.
- Ja nie…- za jąkał się zaskoczony brunet patrząc w oczy
wampira, który nieznacznie się uśmiechnął.
- Wyglądałeś jakbyś się nad tym zastanawiał.– odparł
wychodząc z sali.
Rozdział czternasty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz