Agnieszka jest
typową nastolatką, nieco zakompleksioną, nieco wyzwoloną, uzależnioną od zdania
innych. Tego dnia wracała z urodzin, jakie zorganizowała z koleżanką w klubie.
Nareszcie skończyła siedemnaście lat była szczęśliwa i nieco zmęczona.
O 8.00 rano w
niedzielę sądziła, że rodzice będą jeszcze spać. Plecaczek ciążył. Po raz
pierwszy prawie cały weekend spędziła ze znajomymi, a nie w domu. Otworzyła
bramkę i weszła na podwórko, skierowała się kamienną ścieżką do drzwi. Zdziwiło
ją, że były otwarte, więc weszła chowając klucze w kieszeń. Przeszła obok
salonu i zauważyła siedzących przy kawie rodziców.
-o mamo. Co jest? O co chodzi?!
Przecież niedziela… ty…- spytała zaniepokojona poważnymi minami rodziców.
Na jej pytania
w końcu zdecydował się odpowiedzieć ojciec. Uścisnął za ramię żonę, znał
charakterek nastolatki. Wiedział, że to, co ma zamiar powiedzieć jej się nie
spodoba.
-już ci mówię. Tylko bez awantur…-
uprzedził przybierając poważny ton głosu.
-byłam grzeczna, nie piłam
alkoholu i nie robiłam niczego złego. Może Tomek coś narozrabiał? Nie, wiem Klaudia ci coś nagadała…, ale to
nieprawda!- Przerwała ojcu w myśl najlepsza obroną jest atak..
-Agnieszka! usiądź- wręcz
rozkazał, co jeszcze bardziej zaniepokoił dziewczynę.
-Coś się stało, ale co?- Krążyło
jej po głowie.- postoję. –odpowiedziała przybierając nadąsaną miną.
-jak chcesz. Muszę cię
powiadomić, że znaleźliśmy ci kandydata na męża… wkrótce go poślubisz… no, jak
będziesz pełnoletnia.- oświadczył stanowczo.
-chyba żartujesz?! To jest ten
wasz prezent urodzinowy?! NIE! MA! MOWY!- krzyknęła i zaczęła tupać.- to
Klaudię za niego wydajcie! A mnie zostawcie w spokoju! Ja mam chłopaka…
-Agnieszko spokojnie. Wiemy, że
nie masz. I jako grzeczna dziewczynka…- powiedziała matka karcąco patrząc na dziecinnie
zachowującą się dziewczynę.
-chyba jesteście chorzy?! Prędzej
kaktus zakwitnie, prędzej Klaudia zajdzie w ciążę. Jak ja wyjdę za mąż! Jeszcze
za jakiegoś idiotę, co nie może sobie żony znaleźć!- krzyczała nie zadowolona z
usłyszanej przed chwilą nowiny.
-Agnieszko!- krzyknął ojciec i
potrząsnął dziewczyną.- czy ty nie rozumiesz, że i tak poślubisz tego
mężczyznę?! To bardzo ważne i...-próbował opanować nagłą histerię córki.
-ważne?! Ważne?! Dla kogo?! Dla
twojej kariery, tato?! Już ci się znudziło być radnym?! A może to synek tego
nowego ordynatora mamo?! Nie! Słyszycie?! NIE!- Agnieszka protestowała bliska
płaczu.
Kłótnia
zbudziła Klaudię, starszą siostrę Agi. W salonie pojawiła się szczupła blondynka
przecierająca zaspane oczy i zawiązująca szlafrok.
-awantura?! W niedzielę?! O 8.00
rano?! Pogięło was?!- wyraziła swoje niezadowolenie z powodu zaistniałej sytuacji.
-mnie nie! To ich! Znaleźli mi
męża!- wrzasnęła w stronę siostry.
-męża?! tobie?! po co?! Ty i tak
nie wiedziała byś co z nim zrobić…- zdziwiła się Klaudia.
Agnieszka
wydęła policzki słysząc co mówi siostra i trzaskając drzwiami wbiegła do
swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Za to w salonie matka podała
Klaudii kopertę. Dziewczyna szybko przeczytała pismo z warunkami umowy
przedmałżeńskiej podpisanymi przez rząd i imperatora Islandoru.
-e, dlaczego ją wybrali? Za
gwarancje?! Mamo chyba nie zgodziłaś się, tato… ona sobie nie poradzi. Dobra ja
jej to wytłumaczę.- stwierdziła, gdy rodzice przytaknęli, że to prawda i nie
mają na to żadnego wpływu.
-zmusili nas Klaudio. Twój brat
narozrabiał, albo go wrobili. Po prostu Agnieszka została wybrana z pośród
tysiąca kobiet od szesnastu do dwudziestu lat.- tłumaczył ojciec pocierając
ręką kark.
-przecież ja też mieszczę się w
tej grupie. Nie mogę jej zastąpić?! Jestem starsza. Agnieszka jest głupia-
pokręciła głową- ona nie zrobi nic bez konsultacji z Izą i Anią. Czy ona ma to
podpisać?!- zdziwiła się.
-nie- odpowiedział ojciec- my
mamy to podpisać.
Klaudia oddała
pismo ojcu i poszła porozmawiać z
młodszą siostrą. Tłumaczyła, że inaczej nie mogli postąpić. Wyjaśniła, że
chodzi o Tomka- ich brata. Agnieszka zaakceptowała argumenty siostry, buntowała
się tylko przeciwko rodzicom i braku możliwości odmowy.
-nienawidzę ich. Oni wolą tego
idiotę, tego palanta- westchnęła.
Wierzchem dłoni wytarła spływająca po policzku
łzę. Odgarnęła kosmyk kasztanowych
włosów. Nie była podobna do reszty rodziny. Była delikatniejszej budowy ciała.
Nosiła długie sięgające ramion włosy, które naturalnie falowały i miejscami
skręcały się w loczki, zwłaszcza na grzywce. Miała okrągłą twarz z ładnie
zarysowanymi ustami i niewielkim, lekko zadartym nosem. Jak się uśmiechała na
policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Podniosła i popatrzyła na siostrę swymi
dużymi, otoczonymi firanką długich, lekko podwiniętych rzęs, szafirowymi
oczyma. Wąskie brwi ściągnęły się w jedną linię.
- oni mnie nie kochają. Dla nich
liczy się tylko ten kretyn. No i ty. O pani psycholog…- wydusila ze skargą w
głosie.
-nie mów tak. Przecież wiesz jak
bardzo mi zależy na tobie.- przytuliła siostrę.- chciałam cię zastąpić. Nie
mogę pogodzić się z twoją krzywdą. To po prostu zamach na naszą rodzinę. Ofiarą
jesteś ty.
-ja żyję. Rodzinna oferma musi
sobie jakoś radzić. Coś wymyślę by się z tego wykręcić. A na razie, powiedz im,
że się zgadzam. Niech ratują swego pupilka.- zgodziła się „jak pech to pech.
Nie ma co, ale urodziny.”
-a zapomniałabym…- wyjęła z
kieszeni pudełeczko- wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Sorry, że nie zapakowałam.
Dziewczyna otworzyła i
uśmiechnęła się.
-moja naprawdę?!- pocałowała
siostrę w policzek.- dzięki! Dzięki! Marzyłam o takiej- założyła na rękę otrzymaną bransoletkę- czyż nie jest
śliczna?!
-o tak. I cieszy mnie twoja
radość. A teraz pozwól, że pójdę się ubrać.- Wstała i podeszła do drzwi- a ty
powinnaś się wykąpać i przespać się.
-oki, Oki. Ale jak się wyśpię-
odparła wymijająco. Po wyjściu siostry dała upust swej złości i bezsilności.
Rozrzuciła wszystką pościel, zwaliła z półki futrzaki, a przez okno wyrzuciła
monitor od komputera. Kiedy w końcu usiadła po środku tego chaosu stwierdziła
„nie pomogło mi, ale cóż” ziewnęła i zerknęła na pokiereszowane łóżko. Wdrapała
się na nie i zasnęła. Wszyscy słyszeli co się działo w pokoju, a lecący przez
okno monitor przestraszył psa.
-CO ONA SOBIE WYOBRAŻA?!-
powiedziała kobieta.
-nic mamo. Jest wściekła i mała
demolka może trochę ją uspokoi.- wzruszyła ramionami i machnęła ręką Klaudia-
ale się zgodziła. Nawet nie pytała co ten kretyn znowu zmalował.
-Tomek…- zaczęła matka.
-mamo nie obchodzi mnie to. Idę
się przebrać. Zostawcie ją samą. Na jakiś czas- taką mam radę.- cmoknęła w
policzek oboje rodziców i zamknęła się w swoim pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz