Rozdział V
Ogród życia mieścił się w olbrzymim pomieszczeniu w samym
centrum Pałacu Ludu. Szklany dach dostarczał światła bujnej roślinności.
Zewnętrzny krąg stanowiły rabaty kwiatów, wśród których wiły się alejki. Dalej
rosły niewielkie drzewa, po niskich murkach pięły się pnącza, dobrze dobrane i
utrzymane rośliny dopełniały pejzażu. Pośrodku przepastnego pomieszczenia
znajdowała się kolista łąka. Na soczysto zielonej trawie leżał trójkątny biały
kamień. A na środku łąki widniał krąg białego piasku czarodziei.
Mężczyzny jasne blond włosy sięgały połowy pleców w białej
szacie stał na krawędzi kręgu z białego piasku czarodziei. Nie zwrócił uwagi,
gdy drzwi się otworzyły i wszedł do środka niewysoki ciemny blondyn o
błękitnych oczach.
Nathan był głównym dowódcą i to on musiał składać osobiście
raporty dla Wielkiego Mistrza. Tym razem musiał zdać bardzo nieprzyjemny
raport. Dziewczyna, którą Wielki Mistrz rozkazał obserwować, zabiła kolejną
Mord-Sith. Najgorsze jednak nie było to, że zginęła jedna z tych kobiet, tylko fakt,
że stracili spowiednika. Logan wiedział, gdzie znajduje się szkatuła Ordena,
którą pragnął jego Władca. Spowiednik był osobistym więźniem Wielkiego Mistrza,
nikt nie miał prawda wchodzić do celi, w której przebywał.
Teraz szedł w kierunku człowieka, który jednym spojrzeniem
może go zabić za przekazanie tych złych wieści. Klęknął przed Władcą i
dotykając czołem trawy zaczął recytować modlitwę.
-
Prowadź nas, mistrzu Rahlu. Nauczaj nas, mistrzu Rahlu. Chroń nas, mistrzu
Rahlu. Rozkwitamy w twojej chwale. Osłania nas twoje miłosierdzie. Twoja
mądrość przerasta nasze zrozumienie. Żyjemy tylko po to, żeby ci służyć. Nasze
życie należy do ciebie… - Wielki Mistrz nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
Stał nadal tyłem do dowódcy, który klęczał.
-
Coś się stało dowódco? – Zapytał uwodzicielski głos Rahla.
-
Mistrzu… - Zaczął Nathan podnosząc się i prostując. Rahl nadal nie patrząc na
dowódcę ruszył powolnym krokiem wzdłuż okręgu wysypanego białym piaskiem
czarodziei.
-
Kolejna Mord-Sith zginęła z ręki tej małej? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Tak
Mistrzu. – Potwierdził idąc za mężczyzną. – Odnoście Spowiednika….
-
Miałem właśnie go odwiedzić. – Odparł Rahl.
-
Mistrzu… Spowiednik nie żyje.
-
Jak to się stało? – Nuta w głosie władcy stała się bardziej ostra.
- Ta
dziewczyna, co zabiła obie Mord-sith. Zabiła Spowiednika… - Nie dokończył, gdy
podmuch wiatru ściął go z nóg.
-
Sprawia same problemy. – Głos Rahla stał się ponownie łagodny. – Chyba
powinienem sam się nią zająć.
-
Panie przed śmiercią Spowiednika było słychać dwa grzmoty… Jak przy wyspowiadaniu.
-
Dwa? – Zainteresował się Rahl spojrzał na szklany sufit w Ogrodzie życia. –
Zainteresowała mnie ta dziewczyna. Przyprowadź ją do mnie.
-
Jak sobie życzysz Wielki Mistrzu. – Skłonił się Nathan i ruszył w stronę
wyjścia. W drzwiach miną młodego blondyna o intensywnie błękitnych oczach i
szlachetnych rysach twarzy. Wyróżniał się ubrany na biało wśród czterech
strażników w czarnych skórach.
-
Dowódco Nathanie. – Zwrócił się do niego melodyjnym głosem.
-
Tak książę Rahlu? – Skłonił się z szacunkiem.
-
Działo się coś ciekawego pod moją nieobecność?
-
Nie, książę. – Odpowiedział Nathan. – Wybacz, ale muszę wypełnić rozkaz
Wielkiego Mistrza.
-
Oczywiście. – odparł Książę uśmiechnął się kącikiem ust i ruszył w stronę
mężczyzny w bieli wraz z obstawą.
***
Vi została uprowadzona, gdy
skończyła 12lat. Złamali ją dopiero po długich pełnych tortur trzech latach.
Złamali - tak się wszystkim wydawało. Zabiła swoją matkę, gdyż ta oto ją
poprosiła w śnie.
Przez ten rok ciężko trenowała i
obmyślała jak zabić swoją mentorkę. Tego dnia dostała nadzieję na zemstę w
postaci Kylar.
- Kahaly, słyszałaś już o Doris? – Weszła do okrągłej sali
tortur blond włosa mord-sith w brązowym uniformie.
- Doris? – Zapytała zaskoczona jej mentorka odwracając wzrok
od Vi. – Coś się stało z jej pieszczoszką? Ostatnio narzekała na tą swoją
podopieczną. Podobno dziwnie się zachowywała jakby postradała zmysły. Osobiście
uważam, że Doris nie postarała się. – Stwierdziła. Kahaly była ponętną brunetką
po 30. Jedyną jej wadą, jaką do tej pory dostrzegła w niej Vi to gadulstwo i
chęć plotkowania.
- Doris nie żyje. – Powiedziała mord-sith. – Zabiła ją ta mała,
na która tak zrzędziła.
Vi patrzyła się na obie mord-sith
zainteresowana ich rozmową. Nie, co dzień były wieści, że pieszczoszka zabiła swoją
mentorkę. A ona pragnęła z całego serca zabić Kahaly. Spojrzała na wiszącego na
wpół nieprzytomnego mężczyznę. Torturowała go już trzeci dzień, dziś dostała
rozkaz zabicia go tak by cierpiał. Po zabiciu tego mężczyzny miała przejść do
ostatecznego testu. Miała zabić swojego ojca. Kochała ojca, bardziej niż matkę.
Nie potrafiła by go zabić i wyobrażając sobie twarz ojca spojrzała na
mężczyznę. Czy zdołałaby zabić ojca?
- Chwila. Ta 14 latka?! – Niedowierzała. – Jak dziecko mogło
zabić doświadczoną mord-sith.
- Przyszpiliła ją do ciała matki. Pierwsza jej podopieczna,
a ta zabiła ją. Nie było takiego przypadku od 50 lat. – Kontynuowała rozmowę
mord-sith w brązowym uniformie.
- Kto ją przejął?
- Regina. Zabije ją przy sposobnej okazji. Była przecież z
Doris w związku…
- Najgorszy wybór, jaki mógł być. – Pokiwała Kahaly. – Co
tak stoisz?! – Krzyknęła na podopieczną, gdy jęki ucichły. Odwróciła się i
przyjrzała wiszącemu mężczyźnie z niesmakiem. – Jeszcze żyjesz? Vi miałaś go
zabić. – Uderzyła w twarz ciemną blondynkę tak, że ta się zatoczyła do tyłu.
Podeszła do niej ze stukotem obcasów i łapiąc za włosy uniosła do góry.
Uderzyła dziewczynę w brzuch tak, że ta się zgięła wypuszczając powietrze. –
Ciesz się mała Suko, że dostałaś mnie, a nie Reginę. – Warknęła rzucając Vi o
podłogę. Dziewczyna zakaszlała i zaczęła łapać oddech. – Wstawaj mała suko!
Vi na
chwiejnych nogach się podniosła. Nienawidziła tej kobiety, więc jak mogłaby się
cieszyć z takiej prześladowczyni? Nogi jej się trzęsły, gdy stanęła przed
mentorką.
- Jaki dostałaś rozkaz? – Wysyczała przez zęby prosto w
twarz dziewczyny.
- Widzę, że ty także masz kawał roboty przy tej. Moja
jeszcze nie rozumie, co się dzieje. Tak to jest jak werbują 12latki. –
Pokręciła głową z dezaprobatą.
- Ta Suka jest zdolna, ale bardzo leniwa. Batami jedynie się
ją do czegoś zmusi. – Szarpnęła za włosy Vi, a ta jęknęła z bólu. Spróbowała
sięgnąć po Agiel mentorki. Jednak ten znalazł się błyskawicznie w dłoni Kahaly,
która przyłożyła go jej do skroni powodując niewyobrażalny ból. Vi zaczęła
wrzeszczeć, krzyczała jeszcze długo po zabraniu Agiela. Łzy płynęły jej po
policzkach, błagała o litość. – Wstawaj Suko. Przyniosłaś mi wstyd przed moją
koleżanką. No już wstawaj! – Kopnęła Vi w brzuch, tak, że ta podleciała i
odbiła się o ściany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz