Nataniel
patrzył na brunetkę siedzącą w kuchni i pijącą kawę. Od kiedy zaczął spotykać
się z Kastielem, ona się wyprowadziła. Twierdząc, że zeszła się ze swoim kochanie. Debra była przyjaciółką
Kastiela i byłą dziewczyną, czuł się przy niej bardzo niezręcznie.
- Więc jak się wam układa? – zapytała, gdy na dłuższą chwilę
zaległa cisza. Odstawiając kubek na stół zerknęła w jego kierunku, a jej przenikliwe
oczy sprawiały, że zaczynał denerwować się jeszcze bardziej.
- Dobrze. – odparł krótko podnosząc się ze swojego miejsca. –
Pójdę zbudzić Kastiela, pewnie z nim wolałabyś porozmawiać… - stwierdził, chcąc
uciec z kuchni w której znajdowała się brunetka.
- Daj mu jeszcze pospać, pewnie zabawialiście się całą noc.
– machnęła ręką – Pogadajmy sobie, dawno się nie widzieliśmy – uśmiechnęła się
do blondyna, który ponownie usiadł.
- Jakieś dwa tygodnie temu – odparł niechętnie Nataniel
odwracając wzrok. Nie chciał z nią rozmawiać, ale nie mógł jej wyrzucić z nie
swojego mieszkania. Mógł jedynie modlić się, że Kastiel niedługo wstanie i
przerwie tą rozmowę.
- Nie spodziewałam się, że uda ci się odbić mi Kastiela.
Starałam się go urobić przez trzy lata, a ty tylko się pojawiłeś i go złapałeś.
Powiedz jakim cudem? – zapytała Debra wpatrując się w niego. Miał w głowie
pustkę, nie miał pojęcia co ma jej odpowiedzieć. Kobieta nie czekając na
odpowiedź kontynuowała. – Przecież nie ma w tobie nic specjalnego…
- Jesteście za głośni – ziewną Kastiel stojący w wejściu do
kuchni. Nataniel spojrzał na niego z wielką ulgą. Szatyn miał na sobie tylko
szare spodnie dresowe, przeczesał krótkie włosy i popatrzył na parkę siedzącą
przy stole przymrużonymi szarymi oczami. Zauważając zdenerwowanie blondyna
podszedł do niego i go pocałował zerkając przy tym na reakcję brunetki. – O
czym rozmawialiście? – zapytał zadowolony z rumieńca jaki wypłyną na policzkach
Nataniela i prychnięcia Debry.
- O tym jak dobrze sobie radzisz w łóżku – odparła złośliwie
Debar krzyżując ramiona, niezadowolona z widoku jaki jej zaserwował szatyn – Zlituj
się nie odstawiaj mi tu tych gejowskich scenek.
- Jestem u siebie i będę robił co chcę – prychnął Kastiel
prostując się, nie podobało mu się, że brunetka była w jego kuchni. Miał
nadzieję, że wyraźnie dał jej do zrozumienia by więcej tu nie przychodziła. –
Po co ją tu wpuszczałeś? – warknął w stronę Nataniela. – Ta walizka w korytarzu
to pewnie jej.
- Nie wiedziałem, że mam jej nie wpuszczać – stwierdził
Nataniel odwracając wzrok w stronę okna.
- Już się mnie pozbywacie? – prychnęła Debra upijając z kubka
kawy – To ty powiedziałeś, że jak będę miała kłopoty z moim partnerem to mogę
przyjść pomieszkać!
- To kurwa z nim zerwij skoro wywala cię z domu – warknął
Kastiel uderzając otwartymi dłońmi w stół. – Jakbyś nie wiedziała ten tu –
wskazał Nataniela - to mój facet, który był zazdrosny o obrączkę! Pewnie znowu
zacznie mnie unikać jak się wprowadzisz. – stwierdził – Nie masz pojęcia jak
ciężko go zaciągnąć do łóżka!
- To nie moja wina, że tak pracuje – burknął Nataniel uparcie
wpatrując się w okno - Chciałbym zapaść pod ziemię.
- Och więc nie układa się wam – stwierdziła Debra, a jej
humor jakby się poprawił.
- Niby kiedy to powiedziałem?! – zaprzeczył szatyn kręcąc
głową w niedowierzaniu.
- Kastiel o ton niżej, Natia jeszcze śpi – poprosił Nataniel
próbując uspokoić szatyna. – kłócą się jak małżeństwo – pomyślał, czując
ukłucie w sercu. Nie podobało mu się to, że ta dwójka tak dobrze się dogaduje. –
To boli… – ścisnął pod stołem dłoń i zacisnął powieki, pragnął by przestali i
jak wybawiciel rozległ się dzwonek do drzwi. – Ja…
- Otworzę – prychną Kastiel mierzwiąc jego włosy i ruszając
na korytarz – Doskonale wiem kto to będzie – mruknął do siebie. Zawsze tak było
po spakowaniu przez Debrę walizki i przyjściu do jego mieszkania. Westchnął
ciężko otwierając drzwi za którymi stała niebieskooka blondynka, którą
doskonale znał. Utrzymywał z nią kontakt, tylko ze względu na jakiekolwiek
informację o jej bracie.
- Czy ona tu jest? – zapytała patrząc na Kastiela z
nieskrywanym niezadowoleniem. Od kiedy dowiedział się, że Nataniel nie odzywa
się nawet do rodziny i zdał sobie sprawę z tego, że blondyna się w nim kocha,
odrzucił ją. Przez to przestała ukrywać swojego charakterku, który był
przeciwieństwem osoby, która mu się podobała.
- Zabierz ją lepiej stąd i obie się wynoście – powiedział,
gdy przecisnęła się obok niego i ruszyła prosto do kuchni. Zamknął drzwi i
poszedł za nią.
- Co ty tu robisz?! – zawołały obie kobiety. Debra patrząc
na blondynkę, która wpatrywała się w Nataniela. Zerknął na równie zaskoczoną
minę blondyna, który wyjąkał tylko imię siostry.
- Amber zabieraj Debre i wynoście się obie stąd. Wasze
kłótnie mnie nie obchodzą – stwierdził krzyżując ramiona i patrząc na
blondynkę, która zaczerwieniła się ze złości.
- To ty jej pozwalasz tu pomieszkiwać! – wytknęła mężczyźnie
zerkając zaraz na brunetkę.
- Jesteś strasznie samolubna Amber! – stwierdziła Debra
krzyżując ramiona – Nie wrócę nawet jeśli będziesz błagać na kolanach.
- Ha! Chciałabyś Debi, to nie ja całuje się pod domem z
jakiś paskudnym facetem! – powiedziała blondynka wytykając to brunetce palcem.
- Już ci mówiłam to był całus w policzek na pożegnanie ty
głupi zazdrośniku! – odpowiedziała tym samym tonem Debra jej spojrzenie było
podirytowane.
Kastiel
zerknął na milczącego Nataniela z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Podszedł do
blondyna i objął go od tyłu.
- Co jest? Nie wiedziałeś o nich? – zapytał Kastiel zerkając
na kłócące się kobiety.
- Nie widziałem siostry dziesięć lat – odparł Nataniel,
ciesząc się z tej bliskości szatyna. Widok siostry był wielkim zaskoczeniem jak
również, fakt, że Amber utrzymuje kontakt z Debrą i wie, gdzie mieszka Kastiel.
- Więc odrzuciłeś też rodzinę – stwierdził tuż przy jego
uchu Kastiel. – Aż tak bardzo chciałeś przede mną uciec?
- To nie tak.. – zaprzeczył zerkając na Kastiela – Nie
spodziewałem się, że jesteś tak uparty. Gdybym wtedy nie stchórzył i wysłuchał
ciebie…
Kasteil
uśmiechnął się i pocałował Nataniela nie zwracając zupełnie uwagi na będące w
kuchni kłócące się kobiety. Liczył się dla niego tylko fakt, że blondyn tu był.
- Gdyby tak było, pewnie bym szybko się znudził – uśmiechnął
się do niego. – Dziś masz wolne. Może wybierzemy się na randkę? – zaproponował
cicho, zadowolony z kolejnego rumieńca u blondyna. – Cholera, dlaczego ten facet
jest taki słodki – pomyślał odwracając wzrok od chłopaka.
- A co z Nitą? – zapytał zerkając na Kastiela, który w tym
momencie się skrzywił patrząc w stronę kobiet. Zasłonił blondynowi oczy dłonią,
zanim ten spojrzał w tym samym kierunku. – Hej! – jęknął zaskoczony.
- Jeśli zamierzacie się godzić, wypad mi stąd. – ponaglił z
niesmakiem. Amber z irytacją spojrzała w jego kierunku, złapała za rękę Debrę i
wyciągnęła ją z mieszkania.- Nareszcie sobie poszły – odetchnął słysząc
trzaśnięcie drzwiami.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał niezadowolony Nataniel.
- Wolałem byś tego nie widział. – stwierdził Kastiel
zerkając na zegarek – czas budzić Nitę.
- Żebym czego nie widział? – dopytywał się Nataniel
podnosząc się. – Obudzę ją. Śniadanie w piekarniku. – dodał ruszając do pokoju
dziewczynki.
Kastiel
wpatrywał się w blondyna plecy, gdy ten wychodził. Minęły dwa tygodnie od kiedy
zaczęli się spotykać, po wydarzeniu z Tomem. Nataniel nadal zachowywał dystans,
ale przynajmniej teraz go nie unikał. Widział nawet częściej jego uśmiech.
Sophia miała rację kochał go od cholernie długiego czasu, ale dlaczego nie
potrafił mu tego powiedzieć?
- Słowa, które wtedy powiedziałem, mógłby być szorstkie. –
westchnął, jednak wtedy był zły na Nataniela, za tą zdradę…
***
Westchnął
sfrustrowany odstawiając pustą szklankę po piwie. Tego południa mieli wybrać
się na randkę, ale przez telefon z pracy szatyna, nie udało się. A żeby tego
było mało pokłócił się z nim o to. Związki jednak do niego nie pasują, wolałby
seks bez zobowiązań…
- Co tak wzdychasz od bitej godziny? – zapytał przysiadający
się Brayan, zamówił sobie drinka i spojrzał na blondyna. – Kłopoty z facetem?
- Związki nie są dla mnie – westchnął ponownie Nataniel
zerkając na przełożonego.
- Co się stało? Przez ostatnie dwa tygodnie wyglądałeś na
bardzo szczęśliwego. – zainteresował się Brayan upijając drinka postawionego
przez barmana.
- Randka nam nie wypaliła i pokłóciłem się z nim. Powiedział
bym się wprowadził… - powiedział wpatrując się w pustą szklankę stojącą przed
nim.
- Czy to nie dobrze? Zależy mu na tobie…
- Zależy – prychnął Nataniel – Gdyby mu zależało nie
pozwalałby swojej byłej… zresztą nie ważne. On stał się jeszcze lepszym facetem
niż wcześniej. Boję się być z nim jeszcze bliżej…
Brayan
wpatrywał się w blondyna. Był mężczyzną solidnym w pracy, ale prywatnie bardzo
niezdecydowanym i tchórzliwym. Spodobała mu się ta strona, którą znał z pracy,
ale ta druga była na swój sposób urocza i irytująca.
- Nie wytrzymałbym z jego nastawieniem zbyt długo – pokręcił
głową. – Jeśli nie spróbujesz będziesz tego żałował. – powiedział, tak by
usłyszał. – Przecież nie musi ci mówić, że mu zależy. Na pewno w jakiś sposób
pokazuje fakt, że cię kocha. – powiedział mierzwiąc włosy blondyna. Jego ręka
została strzepnięta, a oczom ukazał się niezadowolony szatyn. Nawet nie
zauważył kiedy ten do nich podszedł.
- Nie tykaj tego co nie twoje – warknął w jego stronę łapiąc
za ramię zaskoczonego Nataniela – Wracamy do domu, tym razem nie uciekniesz bez
odpowiedzi – warknął ciągnąc blondyna do wyjścia.
- Cóż Nataniel dorobił się bardzo zaborczego faceta –
uśmiechnął się do barmana. – Z nim to może się udać.
Nataniel
jęknął, gdy został wepchnięty do samochodu. Ta sytuacja przypomniała mu
poprzednią, Kastiel był równie zły co wtedy. Mógł tylko liczyć, że tak jak
wtedy wylądują w łóżku.
- On jest powodem dla, którego odmówiłeś zamieszkania ze
mną? – zapytał zatrzaskując za sobą drzwi. Nie spojrzał w jego stronę, Nataniel
podrapał się po policzku zerkając na wściekłego mężczyznę.
- On nie ma z tym nic wspólnego! – zaprzeczył Nataniel
kręcąc głową. – to tylko moje niezdecydowanie…
- Nadal chcesz uciec przede mną?- Kastiel spojrzał na niego
sprawiając, że blondyn zmieszany spuścił wzrok. – Taaa, jestem zbyt
niecierpliwy, przecież spotykamy się dopiero dwa tygodnie. – przyznał.
- Tak, to dla mnie za szybko. – przyznał Nataniel. – Nie
wiem jak długo to potrwa i czy nie znu… - przerwał mu pocałunek. – Kastiel?
- Za dużo o tym myślisz. – stwierdził szatyn. – Przejmujesz
się każdą najdrobniejszą sprawą. A ja długo czekałem by móc cię tak pocałować,
objąć… - jego spojrzenie sprawiło, że serce Nataniela przyśpieszyło, a na
twarzy pojawił się rumieniec. – Jeśli nie będziesz ode mnie uciekać, zaczekam,
aż zdecydujesz się ze mną zamieszkać. – pogładził zaróżowiony policzek
blondyna. Skrzywił się słysząc pukanie w szybę, zerknął w stronę drugiego
blondyna, który z szerokim uśmiechem pokazał mu marynarkę Nataniela. Zaklął
siarczyście.
- Nie róbcie tego tutaj – upomniał podając marynarkę
Kastielowi.
- Już nas nie ma – powiedział patrząc na blondyna. Zapalił
silnik i odjechał. – Twój przełożony ma cholerne wyczucie. – mruknął
niezadowolony pod nosem.
- Kastiel – zaczął Nataniel patrząc przez boczne okno.
Zdecydował się zapytać, ale bał się odpowiedzi.
- hm? – mruknął szatyn poświęcając krótkie spojrzenie
blondynowi.
- Co ty do mnie czujesz?- zapytał patrząc na mężczyznę za
kierownicą. Kastiel dłuższą chwilę milczał, w końcu zatrzymał samochód i
spojrzał na Nataniela.
- A jak ci się wydaje? – zapytał Kastiel. – Myślisz, że
szukałbym drugiego faceta dla zachcianki? Nawet moja zmarła żona domyśliła się
wcześniej niż ja – westchnął i łapiąc za krawat blondyna przyciągnął go do
siebie. – Słuchaj uważnie, nie powtórzę tego drugi raz. – powiedział patrząc w
oczy Nataniela. – Jestem w tobie… - nadjeżdżający samochód zagłuszył to co
powiedział szatyn.
- Co? – zapytał Nataniel, nie mógł uwierzyć, że w takim
momencie zagłuszył to wyznanie samochód. Kastiel tylko prychnął.
- Powiedziałem nie powtórzę. – stwierdził zirytowany
puszczając blondyna.
Nataniel
wpatrywał się w Kastiela dłuższą chwilę, choć tego nie usłyszał zdołał
przeczytać tą wypowiedź z ust tamtego. Szaleńczo
zakochany. Zaczerwienił się po same czubki uszu. Nie spodziewał się czegoś
takiego usłyszeć z ust szatyna, choć z drugiej strony nie mógł być pewny, że
ten to powiedział.
- Więc jednak usłyszałeś. – stwierdził nagle zirytowany
Kastiel.
- Tak – pokiwał głową odwracając wzrok. Kastiel odpiął swój
pas i przesunął się w stronę Nataniela. – Zamieszkam z tobą, tylko mam jeden
warunek. – powiedział patrząc na szatyna, który pochylił się nad nim.
- Jaki?
- Śnieżka idzie ze mną i powiesz Derze, żeby więcej nie
przychodziła. – powiedział Nataniel patrząc w szare oczy. Szatyn roześmiał się
rozbawiony przyciągnął do siebie blondyna i pocałował. Postanowił się nie
martwić przyszłością i dać w końcu szansę temu uczuciu. W końcu jest nadal
zakochany w tym facecie.
- Jak sobie życzysz, ty zamartwiający się facecie –
wymruczał mu do ucha Kastiel. Pas Nataniela został odpięty, a fotel położony.
Szatyn zawisł nad nim uśmiechając się szeroko.
- Kastiel? – zaskoczony Nataniel wpatrywał się w mężczyznę,
który pogładził go po policzku.
- Za tą ucieczkę z mojego mieszkania i upijanie się z tamtym
gościem powinienem cię ukarać. – pochylił się nad nim i pocałował, a był on
długi i bardzo gwałtowny. Natanielowi zabrakło tchu, a ciało zaczęło płonąć. Z
utęsknieniem spojrzał na Kastiela, który wyglądał na zadowolonego ze swojego
czynu. Wyciągnął dłoń w kierunku szatyna i wyszeptał jego imię. – To twoja kara
– powiedział schodząc z niego i wracając na miejsce kierowcy. – Będziesz musiał
sobie sam poradzić z tym. – uśmiechnął się złośliwie, gdy Nataniel z
rozczarowania jęknął.
- Jesteś okrutny – burknął Nataniel wracając do pozycji
siedzącej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz