Agnieszka obudziła się wtulona w
męża, gdy jej powiedział o oficjalnym przyjęciu była trochę niezadowolona.
Musiała się ubierać i stosować do etykiety, czego nie lubiła. Ale wiedziała, że
i tak się nie wykręci. To niewielka cena za bycie z kimś takim jak Aleksander.
Po przyjeździe do Landu Rudolf i Adam zatrzymali się w pałacu Islandoru.
-powiadom księcia, że chcemy się
z nim zobaczyć.- powiedział Rudolf do strażnika stojącego przed apartamentem
zajmowanym przez książęcą parę.
-przykro mi ale nie mogę tego
zrobić. Książę zabronił mu przeszkadzać.- odparł strażnik nie zmieniając
pozycji.
-przestań, wiesz kim jesteśmy?!-
powiedział oburzony Adam.
-tak wiem. Ale książę powiedział,
że zabije każdego kto go zmusi do wyjścia z sypialni. Nawet jeśli to będzie sam
imperator mam nie wpuścić. A tak prywatnie jest wściekły…
-przejdzie mu. Jak z nami się
zobaczy.- spróbował Adam ominąć strażnika.
-nie wpuszczę cię, panie-
przeładował broń robiąc krok do tyłu.
-Adam, daj spokój. I tak wyjdzie
niedługo. Z najlepszą ze swych kochanek kończył o 9.00. Mamy pół godziny, poczekamy-
powiedział Rudolf.
***
-kopciuszku ,włożysz tą sukienkę?
Co ci wczoraj pokazała Doris?
-nie! Bo czuję się w niej goła!-
pocałowała męża.
-ale to przyjęcie wymaga takiej
sukni.- bawił się jej włosami i całował nie zasłonięte kołdrą części ciała.
-kusiciel- wymamrotała odprężając
się- ale bez diademu…
-z nim. To oficjalne wystąpienie.
No i wielka pompa. Rudolf i Adam już pewnie są… a jak mówiłem. Twoje
przyjaciółki, jak będziesz chciała, mogą być tylko z nimi i obok ciebie.
-ale… Nie wiem czy zechcą. No
oni, bo one no nie wiem… jesteś pewny?
-o tak. Podpadły, ale tobie na
nich zależy. Powiedzmy, że będę wspaniałomyślny. Te dwie, jeżeli przystaną na
warunki, które im przedstawię to spotkają się z tobą osobiście.
-a moja siostra?
-dostała już odpowiednią komnatę
i strój. Jej kochaś też.- zatkał jej usta całusem.
-ale moje negoc…
-… to ultimatum. A ty ogłosiłaś
poddanie się.- uśmiechnął się wstając.- o już 10.00, a o 12.00 podpisujemy
umowę. I mamy oficjalne spotkanie z rządem Landu.
-nie chcę.
-Kapitulacja ci na to nie
pozwala. Już wstawaj. Ann, Doris! Zajmijcie się księżną. Założy co jej dacie.
-uch ty!- rzuciła poduszką, którą
złapał.
-kochanie jak chcesz celować we
mnie to użyj innej broni. Poduszka na mnie nie działa.- podał poduszkę
służącej.
-a więc na te pierwsze spotkanie
włoży pani to.- powiedziała Doris podając kremowo- biały gorset wyszyty złotą
nitką i krótką czarną spódniczkę z aksamitu i do tego czarne bolerko. Włosy
uczesano w kok i włożono diadem, a także rubinowy naszyjnik i kolczyki. Książę
natomiast ubierał się w towarzystwie kumpli, którym udało się dotrzeć w końcu
do jego prywatnego apartamentu.
-co tak długo można robić z
babą?!- spytał niezadowolony Adam patrząc jak ten wkłada swoje ulubione
oficjalne ubranie.
-jesteś zadowolony. A straże
mówią, że wściekły- powiedział Rudolf.
-bo jestem. I zadowolony i zły. A
także cieszy mnie wasz widok. Mam dla was zadanie. Odwiedzicie pewne laseczki.
Obiecałem wam na ślubie coś i teraz chcę dotrzymać słowa. Pojedziecie po nie i
macie je przekonać, że wasze towarzystwo tylko zapewni prywatne spotkanie z
księżną.- popatrzył znacząco na przyjaciół.
-chcesz powiedzieć, że możemy z
nimi…- spytał Adam.
-owszem. W Islandorze… o ile je
namówicie. A tam na stole leżą zdjęcia. Wybierzcie sobie który, którą chce. I
mam prośbę, bądźcie bardzo przekonujący.- popatrzył jak pochylają się nad
zdjęciami i wymieniają się nimi.
-wątpisz w nasze możliwości?-
uśmiechnął się Rudolf do zdjęcia.
-dawno nam nie dawałeś tak
przyjemnego zadania. To jak polowanie na tygrysa- powiedział Adam siadając na
krześle.
-nie wyglądają na groźne. Ale
myślą, że znają się na facetach lepiej niż mój kopciuszek. Tak więc, ta
Calineczka i Śnieżka są wasze. Macie zrobić z nich damy do towarzystwa dla
mojej żony.- powiedział Aleksander.
-EJ! Chyba nie chcesz?!- spytali
patrząc zdziwieni.
-ja żądam. Nie ma innego wyjścia.
Jak chcecie być obok mnie.- powiedział oficjalnym, nie znoszącym sprzeciwu głosem i rozkazującym
tonem.
-co ta laska z tobą zrobiła?!-
spytał Rudolf.
-ty nam rozkazujesz?! Dawno tego
nie robiłeś!- zdziwił się Adam.
-to się okaże, czy nam przypadną
do gustu i czy będą chętne.
-mają być.- stwierdził i wyszedł.
A za nim Rudolf i Adam. Na korytarzu podeszła do Aleksandra ubrana i nadąsana
Agnieszka.
-Zadowolony?!- a w jej oczach pokazały
się zielone ogniki. Co zauważyli stojący z tyłu przyjaciele Aleksandra.
-nawet bardzo kochanie. Tak
powinna wyglądać księżna.- uniósł jej podbródek i pocałował.
-a ci? Co tak się gapią?-
popatrzyła na nich gniewnie.- czy negocjacje zawsze z nim są takie trudne?!
-e… no.- powiedział Adam
zaskoczony, że do niego się zwróciła.
-on zawsze stawia na swoim.-
powiedział Rudolf.- nam też postawił ultimatum. Ale ty pani wyglądasz czarująco
i apetycznie.- ostatnie słowo spotkało się z groźnym spojrzeniem ze strony
Aleksandra. Zaborczo objął żonę i poszli do czarnej limuzyny. Udali się do
siedziby parlamentu Landu. Tam przed drzwiami powitał ich premier i jego
gabinet.
Podczas
powitania książęcej pary było pełno prasy i telewizji. Książę wygłosił
oświadczenie, że przyjechał podpisać układ którego gwarancją nie rozerwalności
jest jego żona. Obywatelka Landu, oficjalnie księżna Islandoru Agnieszka. Tę
relację trwającą prawie dwie godziny oglądali goście Izy.
-jaka ona podobna do Agi- palnęła
Anka.
-nie no co ty ta jest wytworna i
dystyngowana. Aga by uciekła przed tym tam księciem.- stwierdziła Iza.
-on by nawet jej nie zauważył-
powiedział Krzysiek.
-kto by chciał takie głupie coś
jak Aga?- stwierdził Artur.
-dlaczego tak uważasz?!- spytała
Iza.- ten ostatni test pewnie napisała lepiej niż ty w jej wieku! I wynoś mi
się stąd! Obaj! Jak nie lubicie Agi to won!- wyrzuciła zaskoczonych chłopaków.
-Iza co ci? Wygoniłaś Krzyśka…?-
spytała Anka patrząc na koleżankę.
-wkurzyli mnie. Ona może nie żyje
a ci nadal z niej kpią! To może weźmiesz tą czerwoną skoro nie będziesz i tak
tańczyć z Arturem.- powiedziała podenerwowana Iza. Na dwie godziny przed
przyjęciem do mieszkania Anki podjechała czarna limuzyna z proporczykami
Islandoru. Rudolf dowiedział się od
rodziców Anki, że jej jeszcze nie ma i jest pewnie u Izy swojej przyjaciółki.
Więc pojechali do następnej kandydatki by zgarnąć obie. Do mieszkania wpuścił
ich ojciec Izy zdziwiony oficjalnym wystąpieniem szatyna(Rudolf).
-Izo przyjechali po was! Możesz
tu zejść razem z Anią.- poprosił ojciec córkę.
-A tak! E, ładna ta eskorta-
szepnęła Iza do Anki. Stając na dwóch ostatnich stopniach.
-acha. Masz rację. Szkoda, że to
eskorta. Ale Artur będzie zazdrosny- zachichotała Anka.
-a więc tak. Która z pań to Anna
Sak? A która Izabela Wąs?- spytał Adam.
-ja jestem Iza. Nie Izabela. Po
prostu Iza.
-wobec tego ja się wypowiem-
powiedział Rudolf, a szeptem dodał do Adama.- czarna jest moja.- a głośniej
dodał- będę ci towarzyszył na balu. Podczas oficjalnego przyjęcia usiądę obok
ciebie, ale od ciebie zależy czy spotkasz się osobiście z księżną Islandoru.
-E… co?!- usiadła na schodach.
„ten przystojniak ze mną?! Bal?! Rozpływam się.” pomyślała.- jak?
-jeden warunek. Wyjdziesz za
mnie.
-e… to jakiś kawał?!- popatrzyła
zaskoczona na ojca.
-absolutnie. Oto warunki naszej
umowy. Zostałaś wybrana na towarzyszkę księżnej. Zgodnie z etykietą tylko jako
moja żona możesz być obok niej. Musisz tu tylko podpisać, że akceptujesz mnie
na męża. Możesz jeszcze wybrać Adama- wskazał towarzyszącego mu blondyna.
-e…
-na co czekasz?! Gódź się Izka!
Taka szansa nie trafi się drugi raz! Bycie na dworze… um chciałabym…-
szturchnęła koleżankę Anka.
-to da się załatwić- powiedział
Adam.
-e… y teraz to… ze mnie żart?!-
niepewnie popatrzyła na obu mężczyzn poważnie im się przyglądającym.
-nie. Jak już wspomniał Rudolf
obie was wybrano z całej elity panienek. A książę Aleksander osobiście nam
polecił poślubienie was. Ale po balu.
Teraz i Anka usiadła na schodach.
Zaczęła patrzeć w niebieskie oczy blondyna.
-ale ja was w ogóle nie znam!-
wydukała Iza.
-księżna, przed ślubem nawet nie
wiedziała za kogo wychodzi. Wy możecie sobie wybrać między nami.- dodał
Rudolf.- macie jeszcze 20 minut. Potem my podzielimy was między siebie.
-ale tak nie można?!- jęknęła
Iza.
-można córciu- powiedział ojciec
pokazując dokument córce.
-e… no dobra podpiszę-
westchnęła- to który mnie chce?- zastanowiła się głośno.
-mogę być ja.- powiedział
Rudolf.- kolega woli blondynki. No po podpisaniu tego papierka będziesz
hrabianką. Nie jestem taki zły.
-to który papierek jest twój?-
podpisała na wskazanym dokumencie „trzeba korzystać z okazji. Anka ma rację”
pomyślała.- Aniu no podpisz. Ten blondyn też jest całkiem… sympatyczny.
Przecież lubisz blondynów. Hrabia to nie kapitan drużyny koszykarskiej.
-ale… na pewno? Bo ja i Ar…- zaczęła mówić Anka.
-nie wspominaj o tym palancie!
Pamiętaj o naszej przyjaciółce i o tym co jej zrobił!- powiedziała oburzona
Iza. Pomagając wstać koleżance, usłyszała.
-ja to zrobię.- podszedł Adam
podając rękę blondynie.- pozwól. Jestem zaszczycony.- włożył na palec
pierścionek.- hrabino.
-ja cie. Mogę być twoją żoną pod
warunkiem, że ci się podobam! Inaczej nic nie podpiszę.
-Hm powiem ci- pochylił się i
szepnął do ucha- gdyby nie było tu tak pełno. To bym cię zaraz zaliczył. Tak
apetycznie wyglądasz w tej czerwonej sukni. I masz ładne piersi.- odsunął się
uśmiechając się lekko do czerwonej na twarzy dziewczyny.
-e… no y… dobrze. Ale o tym
pogadamy e… y… na pewno?!- skinął tylko głową podsuwając papier, na którym się
podpisała.
-szkoda, że tu nie ma Agi.-
powiedziała Iza nieco smutniejąc z powodu braku koleżanki.
-zabierzemy was do niej-
powiedział nieoczekiwanie Rudolf.
-to się znalazła?! Ją też
wybrali?! Nie mogliście od tego zacząć?! Anka wstawaj szybko! Jedziemy zobaczyć
się z Agą! Ona żyje!- ucieszyła się i pocałowała ojca na do widzenia.
-zaraz ale ja nie mam przy sobie
tego zaproszenia!- przypomniała sobie Anka.
-nie będzie ci potrzebne. Ja cię
wprowadzę. Nawet do księżnej.
Dwie koleżanki odjechały już jako
hrabianki z domu Izy. „to nie takie złe…” pomyślała Anka o dopiero co poznanym
narzeczonym. Przez całą drogę słuchała i czerwieniła się z powodu Adama. Izka
natomiast wypytywała o księżną i jak odnaleziono Agnieszkę „to dlatego ją
szukali. Ma być dwórką księżnej” myślała Iza. Jednak bardzo się zdziwiła, gdy w
salonie pałacu należącego do Islandoru. Spotkały się osobiście z księciem
Aleksandrem i nigdzie nie widziały Agnieszki.
-a więc wy będziecie towarzyszyć
mojej żonie. Mam nadzieję, że będziecie się do niej odnosić z szacunkiem. Nie
będę tolerował nazywania nawet w żartach księżnej idiotką, ofermą, błaznem,
tępakiem, czy ciamajdą. Pominę inne, bo by za dużo wymieniać. Zanim się z nią
spotkacie macie przysiąc lojalność wobec mnie i księżnej Islandoru… posłuszeństwo
wobec imperatora i jego żony.- powiedział poważnie i stanowczo Aleksander.
Patrząc każdej w oczy swymi ciemnymi oczyma. Wywołał u nich przenikliwe
dreszcze.
-przerażający facet- szepnęła Iza
do Anki ponieważ pozostawiono je same w saloniku.
-żeby Aga go widziała uciekłaby
stąd- dodała Anka.
-ale gdzie ona jest?! Miała tu
być, obiecali!- pytała Iza przyglądając się wykwintnemu wnętrzu. Otworzyły się
drzwi i strażnik zakomunikował- Księżna Islandoru Agnieszka.
-IZKA! ANKA! Co wy tu robicie?!-
ucieszyła i zdziwiła się jednocześnie Agnieszka wchodząc i witając się z
koleżankami, które nie mogły przestać się dziwić.
-Anka jesteś pewna, że ta księżna
to niebyła Aga?- spytała Iza- bo wygląda mi na nią.
-księżno! Tak nie można!
Etykieta! Nie pozwala na obściskiwanie dwórek!- usłyszały Doris.
-ale to są moje przyjaciółki! A
jak powiem, że miałaś coś przeciwko memu powitaniu z nimi to… Aleksander z tobą
pogada.- Po jej słowach Anka usiadła na podłogę. A Doris wydęła policzki. Iza
szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia.- słyszałam, że już poznałyście mojego
męża. Fajny nie?! A ja głupia chciałam się wykręcić Arturem. Wiecie jaki
kochany jest mój mężuś?! A w łóżku robimy takie rzeczy… co jest czemu nic nie
mówicie?!
-Aga to na pewno ty?!- spytała
Iza- ty uciekasz przed mężczyznami jak książę Aleksander…
-co wy. Jak wam mówiłam no tobie…
wstawaj Anka etykieta w mej obecności nie można siedzieć na podłodze… że
straciłam cnotę z mężem to mi nie uwierzyłyście. Prawda?- Obie skinęły głową.- no
cóż nie mogłam wam powiedzieć kim on jest. Bo ta etykieta na to nie pozwala. Co
u was słychać?!
-u…u nas?!- wydukała Anka.- mamy
być twoimi dworkami i zaręczyłyśmy się…
-z Krzyśkiem i Arturem?-
popatrzyła niepewnie.
-nie- wyjaśniła Iza.- z Rudolfem
i Adamem… o tymi.
Agnieszka popatrzyła na
przyjaciół męża i na wchodzącego za nimi jego samego.
-jak podoba ci się mój prezent
kopciuszku?- spytał podchodząc do żony zadowolony ze swojej niespodzianki.
-nawet bardzo! Dzięki.-
pocałowała się przy będących w środku osobach.
-to nasza Agnieszka? Nie poznaję
jej…- wyszeptała Iza do Anki.
-a teraz kochanie idziemy na
pompatyczne przyjęcie. Poplotkujesz z nimi później. Jutro jadą z nami do
Islandoru.- powiedział nie zwracając uwagi na zdziwione koleżanki żony.
-tak? To fajnie, kochany jesteś!
Nie rozumiem czemu wszyscy się ciebie boją.- wsparła się na jego ramieniu i
wyszli by pojechać na miejsce przyjęcia do pałacu prezydenckiego. Zachowanie
koleżanki dziwiło Ankę i Izę. Przytulała się do człowieka, który spowodował
swoim spojrzeniem u nich falę strachu. Po za tym dziwiło je to iż tamten im
rozkazuje i za nie decyduje nie pytając nawet o zdanie. A ten strój Agnieszki
był naprawdę ładny i podkreślał jej figurę. Ciemnozielona suknia z głębokim
dekoltem podkreślała jej piękne piersi, a kaskada opadających loków na kark,
dodawała powagi i majestatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz