Peter wysiadł z samochodu. Pilna
sprawa dotyczyła rozmowy osobistej, a nie telefonicznej. Artur Brown doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że był zajętym człowiekiem, a jednak go ściągnął. Tak
więc to musiało być coś poważnego.
Wszedł do budynku biura Straży
Tarroka, mijający go mężczyźni witali. Straż Tarroka była służbą broniącą
porządku w skrócie ST. Mieli bardzo dużo roboty jeśli chodziło o nowo
przemienionych, czy też Zoosapiens. A teraz jeszcze doszło śledztwo dziecka,
które może być nowym gatunkiem.
- Peter – powiedział ciemnoskóry mężczyzna wychodzący mu
naprzeciw. Artur Brown był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o skórze w
odcieniu gorzkiej czekolady. Czarne włosy były krótkie i zmierzwione ciągłym
przeczesywaniem, które weszło w jego nałóg. Szare inteligentne oczy przyciągały
uwagę każdego, gdy na niego spojrzy. – W samą porę – uśmiechnął się do
mężczyzny.
- O czym chciałeś rozmawiać Brown? – zapytał Peter idąc za
Strażnikiem.
- Sprawa dotyczy Bastet, chyba ją mamy – powiedział poważnie
otwierając drzwi pokoju. – Tarrok już je… - zamilkł rozglądając się i nie
widząc przywódcy w gabinecie. – Gdzie on poszedł? Wyszedłem tylko na chwilę!
- Macie Bastet? – zapytał zaskoczony Peter ignorując fakt zniknięcia Tarroka.
- Macie Bastet? – zapytał zaskoczony Peter ignorując fakt zniknięcia Tarroka.
- Szefie! – krzyknął podbiegający chłopak do nich. – Pan
Tarrok wszedł do izolatki tego demona! Nie mogliśmy go zatrzymać!
- Ten nie odpowiedzialny głupiec! – ryknął Artur ruszając
biegiem korytarzem.
- Demona? – powtórzył Peter zaskoczony patrząc za biegnącym wielkoludem.
- Demona? – powtórzył Peter zaskoczony patrząc za biegnącym wielkoludem.
- To dziecko, ale zabiła czterech z naszych ludzi i pięcioro
raniła zanim zdołaliśmy ją uśpić – wyjaśnił strażnik. Brunet szybko to
przeanalizował i ruszył biegiem za Arturem.
- Więc o to chodziło z tą rozmową osobistą – pomyślał, gdy
wbiegł na korytarz zatrzymał się na szerokich plecach Browna. – Co się dzieje?
– zapytał czując zapach krwi.
Na
korytarzu tuż przed nimi, leżał blondyn zasłaniający się przed atakującym go
dzieckiem. Rozpoznał tego mężczyznę to był Tarrok!
- Tom! – krzyknął Peter próbując wyminąć zagradzającego mu
drogę Artura.
- Nie ruszaj się. Zaraz uśnie – powiedział wskazując na
czerwoną lotkę wbitą w ramię dziewczynki.
To była
ona, Bastet. Dziewczynka, która łączyła w sobie cechy człowieka i zwierzęcia.
Jej ciało pokrywało rudawe futro, ogon miała zjeżony, a uszy nisko położone.
Jej dzikie zielone oczy spojrzały w jego kierunku i zauważył w nich strach…
Nagle czterolatka porzuciła swoją ofiarę i rzuciła się na niego. Nim ktokolwiek
zareagował Bastet ukrywała się w jego białym fartuchu i przytuliła się do nogi.
Czuł jak drżała z przerażenia przytulona do niego.
- Tom jesteś cały? – zawołał Artur podbiegając do blondyna.
- Tak, nic mi nie jest. Myślałem, że mam dobre podejście do
dzieci – stwierdził podnosząc się. –Peter widzę, że cię polubiła. – uśmiechnął
się do bruneta.
- Raczej środek uspokajający Artura zaczął działać –
stwierdził Peter patrząc na osuwającą się na ziemię dziewczynkę. – Więc
naprawdę złapaliście Bastet.
- Przecież o tym mówiłem – stwierdził Artur krzyżując
ramiona – To istny demon, nie dziecko. – prychnął.
- To tylko dziecko i do tego wystraszone – stwierdził Tom
podchodząc i biorąc dziewczynkę na ręce.
- Prosiłem byś poczekał w gabinecie Tarrok – warknął Artur
krzyżując ramiona i patrząc szarymi oczami na blondyna.
- Chciałem poznać to dziecko – usprawiedliwił się – Jest
unikalna i jedyna w swoi rodzaju.
- To prawda, a teraz mi oddaj to stworzenie. Zamknę ją z
powrotem w izolatce – stwierdził Artur sięgając po śpiącą dziewczynkę.
- Izolatka nie jest odpowiednim miejscem dla dziecka – sprzeciwił
się blondyn kręcąc głową i przytulając małą do siebie.
Peter
jednym uchem słuchał kłótni Artura i Tarroka. Nie interesowało go to, teraz
bardziej był zainteresowany dziewczynką, która spała na kanapie w gabinecie
Browna.
- Peter słuchasz mnie? – wyrwał go z zamyślenia basowy głos
Artura. – Powiększyliśmy i poprawiliśmy jakość tamtego filmu. Wiemy jak wygląda
osoba, która dostarczała do laboratorium paczki i zdjęcia.
- Pokarz – poprosił sięgając po fotografie. Zamarł widząc
zakapturzoną kobietę. – Rebeka… - wyszeptał. Fotografia była czarnobiała, ale
poznał ją. To była ona, Rebeka, która zaginęła podczas pierwszej fali MAI.
- Znasz tą kobietę? – zapytał Tarrok przyglądając się
reakcji Blackwolfa, który pokiwał głową i sięgnął do wewnętrznej kieszeni
marynarki wyciągając portfel, a z niego zdjęcie. Były na nim dwie osoby, jedną
z nich był on sprzed kilkunastu lat, drugą dziewczyna o czarnych włosach i
zielonych inteligentnych oczach. Była ona podobna do kobiety ze zdjęcia z
monitoringu.
- Rebeka Black, moja starsza siostra. Myślałem, że nie żyje
– stwierdził Peter. – Zaginęła podczas pierwszej fali MAI.
- Wygląda na to, że twoja siostra żyje i dostarczała nam
informacji o Bastet. – stwierdził Artur zerkając na pustą kanapę. Zerwał się z
miejsca i otaksował całe pomieszczenie czujnym spojrzeniem. – Gdzie ona jest?
Peter
spojrzał za swoje oparcie, skąd na niego patrzyła para zielonych oczu.
Dziewczynka była przyczajona jak kot, który namierzył swoją ofiarę, gdy tylko
ich spojrzenia się spotkały rzuciła się na niego. Blackwolf miał za mało czasu
na reakcję, w efekcie Bastet go dopadła.
- Peter! – zawołał Artur patrząc jak dziewczynka zrzuca
bruneta z fotela.
- Spokojnie, nic mi nie jest – powiedział Peter uspokajając
swój oddech. Dziewczynka do niego przylgnęła wbijając ostre pazury w jego szyję
i brzuch. Objął ją powoli podnosząc się, a uścisk dziewczynki poluzował się i
wraz z nią usiadł. – Wygląda na to, że mnie uznała za godnego zaufania –
mruknął.
- Chyba, że Rebeka zajmowała się nią i podobnie pachniecie.
– zastanowił się Tarrok.
- To jest bardzo możliwe – westchnął Peter czując ja
dziewczynka w jego ramionach chowa swoje pazury, które boleśnie się w niego
wbijały. – Możliwe, że także jest wilkiem. Co z nią zrobimy? – zapytał zerkając
na pozostałą dwójkę. Pogłaskał dziewczynkę po plecach w uspokajającym geście,
chcąc by poczuła się bezpiecznie.
- Zamkniemy ją, to dziecko zachowuje się jak zwierzę. –
stwierdził stanowczo Artur opierając się
o oparcie swojego fotela i krzyżując ręce.
- Nie zgadzam się to nie jest miejsce dla dziecka. –
zaprotestował Tom.
Peter
wpatrywał się w rudowłosą dziewczynkę, futro, które pokrywało jej ciało zanikło
ukazując brzoskwiniowego koloru skórę. Wyglądałaby jak normalne dziecko, gdyby
nie ogon i uszy, które pozostały na niej. Mała z zadowoleniem ocierała się o
niego i czujnie co jakiś czas zerkała na Tarroka i Strażnika.
Nigdy nie
był zbyt opiekuńczą osobą, od zniknięcia Rebeki nie miał o kogo dbać. Dlatego
odciął się od ludzi i poślubił pracę. Ale ta rudowłosa dziewczynka wzbudziła w
nim instynkt o którym nie wiedział, że posiada, chęć ochrony.
- A jakie jest twoje zdanie Peter? – usłyszał pytanie
skierowanie do niego. Podniósł wzrok na wpatrzonych w niego mężczyzn i
westchnął.
- Mogę się nią zająć. Wygląda na to, że mnie lubi i będę
mógł przeprowadzić badania. – stwierdził z westchnieniem. Szok jaki zauważył na
twarzach pozostałych zdumiał go – Co?
- Potrafisz zajmować się dziećmi? – zapytał Tarok czujnie mu
się przyglądając. – To ja powinienem się zająć tą małą.
- Ona jest niebezpieczna nie wiadomo co może ci i twojej
rodzinie zrobić! – zaprotestował Artur.
- Tom widziałeś jak na ciebie zareagowała i czuję, że się
was boi. – powiedział czując jak dziewczynka niespokojnie się poruszyła na nim.
– Może nie mam doświadczenia z dziećmi, ale Noel, mój sąsiad owszem. Dzisiaj
jeszcze powinna zostać w izolatce. – odpowiedział – Jutro zabiorę ją do
laboratorium i zorganizuję pokój w którym będzie przebywać. Obiecuję Tarok, że
to nie będzie klatka, ale zgadzam się z Arturem, że puszczenie jej samopas jest
niebezpieczne. Powinniśmy ją poobserwować przez jakiś czas.
- Skoro obaj się przy tym upieracie – poddał się Tom unosząc
dłonie do góry. – A właśnie z nim wszystko w normie?
- Tak – odpowiedział krótko Peter. – Skończyliśmy te
spotkanie. Mam dużo do zorganizowania na jutrzejszy dzień.
- Poproś Sabinę, by dała ci parę lekcji odnośnie
wychowywania kotowatych dzieci. – powiedział blondyn podając wizytówkę z
numerem telefonu do żony Taroka.
SPIS TREŚCI
SPIS TREŚCI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz