Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

9/05/2015

Trinity Blood część czwarta


            Muzyka stopniowo robiła się coraz cisza. Mój głos także zniżał się do szeptu kończąc ostatnie takty piosenki. Otworzyłem oczy, które zamykałem, gdy śpiewałem. Taki mój tik. Zawsze zamykam oczy jak śpiewam by się lepiej skupić. To mi pomaga.
            Przebiegłem wzrokiem po będących w knajpie. Nie było tłumów jak zawsze. Trinity Blood, grało rzadko nie zawsze puby, czy jakieś knajpki chcieli słuchać naszej muzyki.
            Edward Hallaver, właściciel Starego Grzyba małej knajpki w piwnicy zawsze rezerwował nam piątki na granie u niego. Z tego, co się dowiedziałem, Edward jest jakimś bardzo bliskim znajomym Jeremiego. Nawet nie chce wiedzieć, co kryje się za tym bardzo bliskim przyjacielem.
            Widziałem kilku stałych bywalców. Którzy jak zawsze jęczeli, że mogliśmy grać coś bardziej disko polo. Widziałem też kilka nowych twarzy. Dla czarnowłosego chłopaka siedzącego blisko sceny, chyba się podobaliśmy, bo świeciły mu się oczka z podekscytowania.
            Usłyszałem rytmy kolejnej piosenki. Jak zawsze zaczynał Max ze swoją popisową grą na gitarze.
- Witam wszystkich w Starym Grzybie. Mam nadzieję, że wam się podoba to, co gramy. I Eddy kazał nam zareklamować żeberka w sosie miodowym, są naprawdę świetne. Nie żartuję. – Uśmiechnąłem się i spojrzałem na chłopaka, który się uśmiechnął, oczy mu zabłyszczały. – A teraz zapraszam was na kolejną piosenkę. Zatytułowaną Podcięte Skrzydła.

Wiem, że nie będą istniały wiecznie
Ale i tak są piękne;
twoje oczy, dłonie i ciepły uśmiech
Uważam je za swój skarb
Tak trudno o tym zapomnieć
Tak bym chciał znaleźć jakieś rozwiązanie
Nie trać czasu na zagubienie
Teraz się odwrócę i rozłożę...
... moje podcięte skrzydła, wciąż na tyle silne, by ponieść mnie za ocean
Moje podcięte skrzydła - Jak daleko powinienem dryfować na wietrze?
Wyżej i wyżej do światła…

           Ta piosenka przemawiała do mnie najbardziej ze wszystkich, jakie śpiewałem. Czułem z nią emocjonalną więź, choć nie wiem, co jest w tych słowach. Zawsze przypominały mi o czymś, o czym zapomniałem. Kogoś mi przypominała, ale do tej pory nie rozgryzłem tego orzecha i nie wiedziałem, kto to…

            Jak zawsze po naszym mini show Eddy pozwala nam się zabawić na koszt knajpki. W takich momentach zastanawiam się czy wie, co znaczy zabawa dla wampirów. Ja wiem, aż za dobrze. Nie piłem za dużo. Muszę się przyznać, że w porównaniu z wampirami mam słabą głowę. I tak zapewne skończy się na tym, że mnie zawloką do domu, jeśli będą mili. Ale jak im się zbierze na żarty zapewne wyląduję na ławce w parku. Tak jak ostatnio.
            Jak zawsze Back i Damon załatwili sobie przekąskę. Max podczepił się do Backa słodząc dziewczynie, która nic nieświadoma pozwalała się podrywać. Podniosłem szklaneczkę z drinkiem i upiłem trochę.
            Obok mnie usiadł Jeremy uśmiechnął się szeroko i mrugnął w stronę Edwarda. Spojrzałem na mężczyznę przy barze, który się do nas uśmiechnął. Westchnąłem i nim zrobiłem kolejny łyk Jeremy mi zabrał szklaneczkę.
- Oddaj- Warknąłem na niego. Ten przechylił ją i wypił zawartość.
- Przyniosę ci drugi, bo ten się skończył. – Uśmiechnął się niewinnie i ruszył w stronę baru. Już dobrze wiem, dlaczego to zrobił. Wpadł mu w oko barman i tyle.
Jeremy jest bardzo kochliwy. Szybko się zakochuje i równie szybko się odkochuje. Jest jak radar. Wyczuwa zainteresowanie tej samej płci i zaczyna podbój. Im dłużej trwają podchody tym dłuższy związek.
Jestem bardzo tolerancyjny, choć nigdy nie podobały mi się związki pomiędzy mężczyznami. Zaakceptowałem to szybciej niż się spodziewałem. Jeremy był świetnym gitarzystą i pisał świetne piosenki. Choć nie był wiekowo najmłodszy wśród chmary wyglądał na 17-18latka. Najmłodszy był wiekowo Max. Cóż według Damona to jeszcze szczeniak.
Back przesiadł się do mnie zostawiając dziewczynę Maxowi.
- Henry… - Wymruczał mi do ucha. W ten sam sposób, w jaki podrywał panienki. Nigdy na mnie to nie działało, więc nawet nie wiem, po co w to pogrywa.
- Nie. – Odpowiedziałem i spojrzałem na wracającego z moim drinkiem Jeremiego.
- Och przestań. Zabaw się, choć raz. – Mruczał mi nadal do ucha.
- Twój drinki. – Podał mi szklaneczkę Jeremi. Zerknął na Backa i na mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami, nadal ignorując zaczepki Backa.
Zawsze zaczyna, gdy nie ma w pobliżu Damona. Tak jak w tej chwili. Nasz basista, gdzieś się wymknął z przekąską zostawiając mnie na pastwę, Backa. Jeremi przyzwyczajony do zagrywek blondasa przestał reagować. A jedyne wsparcie, jakiego mogłem się spodziewać po Maksie, było skupione na dziewczynie.
Poczułem usta Backa na swojej szyi. Jeremi tylko się uśmiechnął. Ja zesztywniałem. Jest gotów do posunięcia się tak daleko w miejscu publicznym? Cóż to tylko Back.
- Przestań. – Syknąłem nawet się nie poruszając.
- Wyluzuj. Czy kiedykolwiek zrobiłem ci krzywdę? – Zapytał mnie, spojrzałem na niego. Chyba wyczytał to z mojej miny, bo się uśmiechnął jak niewiniątko. – Bo ty ciągle mi odmawiasz. – Wymruczał mi prosto w usta. Odsunąłem się i wziąłem łyk alkoholu.
            Back był bardzo bezczelny. Zawsze musiał dostawać to, co chciał i najwyraźniej moja odmowa go nakręca. Momentami mam wrażenie jakby próbował mnie poderwać, choć może to w ten sposób poluje. Nie mam pojęcia, nigdy tego nie widziałem.
- Henry zacznij się bawić. – Mruczał mi nadal do ucha. Tak dobrze znam zabawę według wampirów. I nie mam zamiaru uczestniczyć w tym.
- Właśnie wyluzuj. – Odezwała się dziewczyna i zachichotała, gdy Max jej coś powiedział na ucho. Pokręciłem głową i zacząłem się zastanawiać, gdzie jest Damon? Jak mam być szczery przy tym wampirze czułem się bezpieczny, choć nigdy nie jesteś w stu procentach bezpieczny przy takim drapieżniku. Ale cóż zdecydowanie wolę Damona od Backa. Teraz byłem zdany na tego drugiego i wcale mi się to nie podobało.
            Oparłem się wygodnie i przestałem zwracać na to, co działo się wkoło. Jeszcze raz bym odmówił dla Backa, a pewnie by się na mnie rzucił. A wolałem tego uniknąć. Czasem w takich sytuacjach zastanawiam się, dlaczego Back do mnie przyczepił się. Na swój urok osobisty mógł mieć każdego, kogo by zapragnął. A tak nie mogę się go pozbyć.
            Wciągnąłem z świstem powietrze i syknąłem, gdy poczułem ukąszenie na szyli. Odstawiłem szklankę na stół by jej nie zgnieść i złapałem Backa za te krótkie włosy. Szarpnąłem nim o dziwo był nieco zdezorientowany moim gestem, dlatego mi tak łatwo poszło.
- Mówiłem ci, że nie. – Warknąłem. Zamilkłem zauważając jego oczy. Uśmiechnął się do mnie nie ukrywając zakrwawionych kłów.
- Henry jesteś podniecony. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. A ja kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć. To jak mnie ukąsił… zrobił to tak subtelnie i było coś seksualnego w tym, że moje zmysły od razu się wyostrzyły. Ale wstyd do tego się przyznać, choć Back dobrze wiedział, co poczułem. Gdyby Jeremi się dowiedział o tym, zaraz by zaczął próbować swoich sił, a ja przecież nie jestem gejem.
            Zacisnąłem mocniej dłoń na włosach Backa i go odepchnąłem od siebie.
- Odbiło ci kompletnie. – Warknąłem i skierowałem się w stronę łazienek. Miałem nadzieję, że tam gdzieś znajdę Damona i nie myliłem się.
W najlepsze sobie rozmawiał z jakąś czerwonowłosa dziewczyną. Podszedłem bliżej zwracając na siebie uwagę Damona
- O Henry. Poznaj to Aileen Emeraldes znana także jako Czyściciel Ava. – W końcu poznałem tą tajemniczą Avę. Wyglądała na dziewczynę w wieku mojej siostry. Krwisto czerwone loki opadały jej na ramiona, błękitne oczy patrzyły na mnie z ciekawością. Była ubrana w prostą czarną sukienkę. Na nadgarstkach i szyi miała opaski tego samego koloru, co sukienka.
- A więc to jest ten cenny wokalista Trinity Blood? – Zapytała uśmiechając się do mnie uroczo. A to, co powiedziała przyprawiło mnie o dumę. Odwzajemniłem uśmiech.
- To ja wracam do reszty. Ava zajmiesz się tym czymś z łazienki? – Poprosił Damon.
- Jasne. – Odpowiedziała. – Baw się dobrze.
- A wiec jesteś w robocie. – Miałem nadzieję, że nie usłyszała nuty zawiedzenia w moim głosie.
- Zajmę się tylko posprzątaniem tego bufetu i postawisz mi drinka.
            Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Z przyjemnością. – Odpowiedziałem.

            O dziwo następnego dnia nie obudziłem się w parku tylko u siebie w pokoju z przytuloną do siebie czerwonowłosa dziewczyną. Założyłem sobie ręce za głowę. Wczorajszy wieczór był bardzo przyjemny. Mam nadzieję, że za bardzo nie przeszkadzaliśmy wampirom. Nawet, jeśli tak mam to gdzieś, to wina Backa. A ja musiałem gdzieś się wyładować, więc zrobiłem to w łóżku.
            Wyprowadziłem ją później z mieszkania nie napotykając żadnego członka chmary. Na klatce schodowej pożegnałem się z nią i wróciłem do mieszkania. Byłem nieco zaskoczony, gdy zobaczyłem całą chmarę w korytarzu.
- I jaka jest w łóżku? – Zapytał mnie Back. Z tego, co słyszałem kilka razy próbował, ale nie udało mu się z Avą. Z ciekawości zapytam ją o to.
- Nie wasz interes. – Warknąłem wszedłem do łazienki.
- No powiedz! – Jęknął Back. Spojrzałem na niego i bezczelnie się uśmiechnąłem. – Cóż była lepsza niż ta ostatnia, co przysłałeś mi na przeprosiny za pogryzienie. – Warknąłem i zamknąłem drzwi łazienki.
Lodowaty prysznic tego mi teraz trzeba było. 

Rozdział 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz