Byłabym wdzięczna, za jakieś komentarze :)
Szablon jak i zawartość bloga jest mojej twórczości.

7/16/2016

Przygód kilka smoka i wilka - 8 [...]

            Obudziła się i podniosła głowę, która ponownie opadła na czyjeś kolana, ktoś głaskał jej głowę. Czuła smak krwi w ustach. Wzdrygnęła się. Podniosła bolącą głowę i rozejrzała się po mieszkaniu. To nie było mieszkanie wampirzycy. Inne rozstawienie pokoi, inne meble i o wiele czyściej niż u Carmen. Wszystko zbyt starannie poustawiane, nawet stwierdziła pedantycznie. Czarne z metalicznymi akcentami meble dobrze prezentowały się na jasnych błękitnych ścianach. Oszklone suwane drzwi prowadzące na wielki taras były otwarte, przez nie wpadało świeże powietrze. Jeśli je można było nazwać świeżym, było pełne spalin i innych zanieczyszczeń. Plazmowy telewizor wiszący w ramie jak obraz był włączony. Obok na kanapie leżał poraniony wilk o rudym futrze. Nad nim stał jakiś inny i coś robił. Wzdrygnęła się ponownie słysząc przenikliwy jęk wilka. Chciała coś powiedzieć, lecz coś blokowało jej usta. Zamrugała kilka razy. Wyczuła ten sam zapach co na korytarzu. Czuła zapach - słonawy, piżmowy, kojarzący się z suchym jałowcem, naoliwioną skórą i dymem. Była to tak silna woń, tak wyraźnie męska wręcz podniecająca, że Mae zalała fala gorąca, na przemian z falą zimna.
- Obudziłaś się. - Powiedział męski głos, z przyjemną chrypką i z obcym akcentem. Popatrzyła na niego bursztynowymi oczami. Już się tak nie jarzyły jak na początku. - Witaj pośród swoich. - Dodał. A ona spojrzała w twarz sąsiada wampirzycy. - Wybacz za nie wygodę, ale straciłaś kontrolę nad swoim wilkiem i musieliśmy ci założyć kaganiec. - Zaskamlała uświadamiając sobie czym teraz jest. Popatrzyła w oczy Markusa. Niebyły czekoladowe miały kolor bursztynu. - Nikogo więcej nie zaatakujesz jak ci zdejmę kaganiec? - Zaskamlała łapą próbując ściągnąć kaganiec. Skuliła głowę, gdy wyciągnął ręce w jej stronę. Podwinęła pod siebie ogon i położyła uszy. Uśmiechnął się przyjacielsko, sięgnął po sprzączkę kagańca i zdjął go. - Już lepiej Mae? - Ta zerknęła w jego oczy zaraz je spuszczając, zerknęła na kanapę obok i na jęczącego wilka. Do salonu wszedł Stefan, znała go. Był także wilkołakiem, także próbował ją namówić na spotkanie z alfą jego stada. Nie chciała dziś iść do klubu Carmen, bała się, że go spotka. Ale teraz wolała być u wampirzycy niż tu miedzy tymi wilkołakami. Nieświadomie wyszczerzyła kły na wilkołaka, który wszedł. Stefan spojrzał jej w oczy, poczym je spuścił. Nie rozumiała, dlaczego unikał jej spojrzenia, ten ze szpitala zaciekle wpatrywał jej się w oczy namawiając. Za to Stefan zawsze spuszczał wzrok, gdy ich oczy się spotykały. Na początku myślała, że jest nieśmiały, choć teraz tego nie była pewna. Markus spojrzał na Stefana, który wpatrywał się w podłogę.
- Przyszła wiedźma. - Powiedział Stefan. - Zajmuje się krwią na korytarzu… Sąsiadami także już się zajęła… - Krew… Na samo brzmienie tego słowa poczuła w ustach żółć. Zeskoczyła z kanapy.
- Dobrze. Jak skończy niech przyjdzie do mnie. - Powiedział Markus. Mae rozejrzała się po salonie. Wyszła na taras odetchnęła świeżym powietrzem, zobaczyła trzech mężczyzn na balkonie. Jeden był ubrany w mundur policjanta. Spojrzeli w jej stronę, położyła uszy i zrobiła krok do tyłu. Wiedziała, że oni także są wilkołakami. Nie wiedziała dlaczego, ale widziała coś w ich oczach, co jasno dawało jej do zrozumienia, czym są. Nie patrzyła na nich, lecz czuła ich spojrzenia na sobie. Wróciła do salonu. Teraz dostrzegła, że tam jest więcej ludzi. Markus siedział na kanapie i rozmawiał ze Stefanem. Z kuchni wyszła jakaś kobieta o ciemnych brązowych włosach w stroju policjanta. W ręku trzymała szklaneczkę, którą podała Markusowi.
- Bob! Musimy już jechać! - Zawołała. Z balkonu przyszedł wilkołak w mundurze i po pożegnaniu się z gospodarzem wyszedł wraz z partnerką. Przemknęła się pomiędzy ludźmi do drzwi wyjściowych. Drzwi właśnie otwierały się, prześlizgnęła się przez szparę. Wydostała się na korytarz. Jej oczom ukazał się zrujnowany korytarz i wyłamane z zawiasów drzwi mieszkania koleżanki. Usłyszała wypowiadane dziwnie słowa, spojrzała na stojącą tyłem do niej kobietę. Włosy sięgały do połowy pleców, miały kolor mleka. Ubrana była w fioletową tunikę i czarne spodnie. Rękoma wykonywała dziwne znaki w powietrzu.
- Wyjdź. Przeszkadzasz. - Powiedziała rozkazującym tonem białowłosa kobieta. Mae podwinęła ogon słysząc ten głos i cofnęła się o krok. Natrafiła na przeszkodę. Zerknęła w górę nad nią stał Stefan. Otworzył drzwi. Mae zerknęła na drzwi i na Stefana. Miała dość tych zapachów, czuła się tam osaczona. Drzwi na klatkę schodową były otwarte.

- Proszę wejdź. - Powiedział Stefan, wyjmując komórkę. Mae zerknęła na niego i jeszcze raz na drzwi, następnie na wejście na klatkę schodową. Cofnęła się od drzwi i pobiegła w stronę klatki, zbiegła po schodach. Usłyszała krzyk Stefana, prosił by nie uciekała. Za późno… Już jej tam nie było.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz