Było
cicho, aż za cicho jak na las. Znał doskonale takie miejsca, przecież całe
życie w nich spędził. Jednak tu było inaczej, nie było przyjaźnie. Czuł się
obserwowany. Chciał pierwszy raz w życiu ukryć się przed lasem, który tak
kochał.
Cały
drżał. Przymknął na chwilę oczy starając się uspokoić. Ruszył dalej ścieżką,
która po zachodzie słońca zaczęła mienić się zielonym światłem. Poprawiając
nieprzytomnego mężczyznę wszedł na pierwsze stopnie ganku. Fasady domu mieniły
się tym samym zielonym blaskiem. Drzwi okazały się otwarte, więc wszedł do
środka, starając się wychwycić wszystko co dzieje się w około i na nic nie
wpaść. W padającym przez okno świetle księżyca zauważył stół i krzesła, na
których chwile później usadził mężczyznę.
Rozejrzał
się po pomieszczeniu, była to kuchnia. Wyglądała bardzo ponuro zwłaszcza w tym
świetle. Poszukał w szufladach jakiejś świeczki i krzesiwa, ale nie znalazł
żadnego. Westchną z frustracji. Wrócił do nieprzytomnego.
- Hej Stefan obudź się, gdzie
mogę znaleźć świece? – zapytał potrząsając ramieniem bruneta. Poczuł na sobie
wzrok przyprawiający o dreszcze, odwrócił się w stronę nadal otwartych drzwi.
Żarzące się
czerwienią wiele par oczu wpatrywała się w niego. Człekokształtne postacie
poruszały się na skraju ganku. Wyglądały jakby chciały się dostać do środka,
ale nie mogły. Do tej pory cisze przerywało trzeszczenie. Cofnął się
przerażony, wpadając na krzesło i wywracając się wraz z nim.
Nieprzytomny do tej pory
mężczyzna, poruszył się i otworzył oczy. Tęczówki mieniły się czerwienią w
ciemnościach, jeszcze bardziej przerażając Gabriela. Brunet podniósł się z
miejsca i znudzony spojrzał w stronę drzwi, których kierunku ruszył chwile
później. Dotknął czegoś na ścianie, a cały ganek zalśnił zielonym światłem
sprawiając, że istoty zaczęły uciekać do lasu.
- To tylko Nocni Pożeracze. – powiedział zamykając drzwi i ruszając w kierunku kuchni, która rozjaśniała. Ukazując bladą z przerażenia twarz szatyna.
- To tylko Nocni Pożeracze. – powiedział zamykając drzwi i ruszając w kierunku kuchni, która rozjaśniała. Ukazując bladą z przerażenia twarz szatyna.
Łowca złapał
go za rękę i przyciągnął do siebie zamykając w swoich objęciach. Stefan był
zbyt słaby by zareagować na jego poczynania, z czego był bardzo zadowolony.
- Co ty… - zająkał się czarnowłosy wpatrując się w czerwone tęczówki mężczyzny. – ..robisz!
- Co ty… - zająkał się czarnowłosy wpatrując się w czerwone tęczówki mężczyzny. – ..robisz!
- Taki niewinny – zamruczał
muskając jego szyję. Czuł jak chłopak w jego ramionach drży, był taki
delikatny, gdyby tylko chciał mógłby go złamać.
- Przestań – poprosił próbując
odepchnąć mężczyznę. Co okazało się trudniejsze niż się spodziewał. Jedna z
dłoni Stefana wsunęła się pod jego tunikę, dotykając skóry.
- Lubię, gdy walczycie – szepnął
Gabrielowi na ucho. Nie podobało mu się to zachowanie Stefana. Podążył za nim do
tego miejsca, tylko dlatego, że uratował go przed tamtymi ludźmi. Nie
spodziewał się jednak, że Stefan będzie taki sam jak tamci.
- Stefan przestań, to nie jest
zabawne – zaprotestował ponownie próbując się odsunąć od mężczyzny.
Niespodziewanie brunet go złapał za podbródek i pocałował.
- Stefan? Nie rozśmieszaj mnie,
nie jestem tak słaby jak on – uśmiechnął się widząc zaskoczoną minę chłopaka.
- C… co? – wyjąkał Gabriel
patrząc w czerwone tęczówki mężczyzny, który się do niego uśmiechał. Miał
wrażenie, że patrzy na złego bliźniaka bruneta. Mężczyzna przeciągnął kciukiem
po ustach czarnowłosego.
- Widzę, że nadal nie rozumiesz –
stwierdził Stefan uśmiechając się. – Uświadomić cię? Czy pozostawić tak byś
myślał, że to on – zastanowił się na głos, popychając chłopaka na stół, który z
jękiem oparł się o niego.
- Błagam… przestań – wyjąkał
Gabriel z przerażeniem patrząc na twarz mężczyzny.
- Wiesz, ile czasu mnie
powstrzymywał przed wyjściem? Ten cholerny pokutnik. – mruknął łapiąc chłopaka,
który próbował przed nim uciec. – Teraz się trochę pobawimy Gabrielku. –
uśmiechnął się odwracając chłopaka tyłem do siebie i zmuszając by się oparł o
stół. Złapał za pasek spodni i poczuł, że drżenie ciała chłopaka ustało. –
Czyżby stracił przytomność? – zastanowił się. Zerkając na twarz przyciśniętą
bokiem do blatu stołu. Czarne rysy na policzkach chłopaka zaczęły się pojawiać,
a zamknięte oczy otworzyły się z czerwonymi tęczówkami.
- Powiedziałem przestań – ryknął,
niewidzialna siła odepchnęła Łowcę od chłopaka. – Nie waż się mnie dotykać w
ten sposób!
- Demon? – przemknęło przez myśl
Łowcy zlizując krew z rozgryzionej wargi. – Więc morderstwo jest twoim
niewybaczalnym. – podniósł się patrząc na malujące się na chłopaku czarne znaki
grzechu. – Demona jeszcze nie miałem – powiedział podnosząc się z podłogi i
patrząc na chłopaka, którego twarz wykrzywił psychopatyczny uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz