Podszedł do kominka,
w którym leżały nienaruszone drwa. Skinął palcem, a drzewo zapłonęło. Wiedział,
że wszedł, choć był bezszelestny. Rozłożył się na kanapie i czekał z ironicznym
uśmiechem. Jery miał postać szesnastolatkalatka. Platynowe blond włosy sięgały za ucho,
zielone oczy, jasna cera. Tak samo był nie do wytrzymania jak jego rówieśnicy.
Jednak różnił się od nich, był inną istotą. Istotą nazywaną Upadłym. On i jego
podobni nie ukazali się światu, tak jak to zrobiły wilkołaki, wampiry, elfy, krasnoludy
i inne stworzenia. Uśmiechnął się jeszcze szerzej odsłaniając białe ząbki,
widząc, że ten go zauważył. Zeskoczył z kanapy i wyprostował się.
- Wzywałeś? - Spytał wesoło.
Poprawiając koszulkę niedbale narzuconą na ramiona i poszarpane spodnie. Przy
Blackdragonie prezentował się jak jakiś biedak. Choć korzystał z konta Setha,
nie zakupywał markowych rzeczy, tylko to, co mu się podobało i kiedy był
zdecydowany. Dlatego teraz stał przed nim w takim odzieniu. Seth nie dbał o to,
niech nosi się jak chce. - No? – Dopytywał. - Wiesz jak trudno jest utrzymać
sobowtóra? Wezwałeś mnie na biologii. - Nadął usta. Skrzyżował ręce na
wysokości piersi i patrzył na mężczyznę. O długich starannie związanych włosach
w kucyk i eleganckim szytym na miarę przez najlepszych projektantów garniturze.
Czerwone oczy wpatrywały się z niesmakiem w chłopaka, a usta były wykrzywione w
dziwnym grymasie.
- Zadbaj by Valeria dostała
wynagrodzenie.
- Tylko tyle?! Po to traciłem
tyle energii by stworzyć sobowtóra?! - Wybuchnął okazując niezadowolenie.
- Jery. - Powiedział spokojnym
głosem Seth Blackdragon.
- No, co?!
- Masz, dla mnie sprawdzić
wszystko co się da o Mae Andrew.
- Wszystko? - Zmierzył wzrokiem
Setha. - Czyżby kolejna pretendentka na partnerkę?
- Jeszcze nie wiem.
- A co do tej pory wiemy? - Zapytał,
a jego zachowanie nie pasowało do jego wyglądu i wieku.
- Przemieniona przy krwawej
pełni. Do tej pory walczyła z nią, po raz pierwszy przemieniła się dzień temu.
Ma silną osobowość, nie poddała się woli alfy. Jest przyjaciółką Carmen.
- Ach, Carmen ta wampirzyca jest
piękna. - Zachwycił się Jery. Seth przemilczał. - Dobrze. Zobaczę, co da się
zrobić w tej sprawie. Sądzisz, że się nadaje?
- Nie wiem. Wydaje się
obiecująca…
- Valeria także była obiecująca. -
Stwierdził ironicznie Jery. - Ale jak chcesz. - Westchnął chłopak.
- Sprawdź to, o co cię
poprosiłem. - Powiedział Blackdragon.
- Mam dobrą radę. - Powiedział, a
gdy tamten spojrzał na niego. - Poszukaj samicy swojego gatunku. Nie krzyżuj
się. Jesteś ostatnim czystej krwi smokiem.
- Mój gatunek dawno wymarł. - Stwierdził
posępnie.
- Obyś się nie zdziwił Seth. - Powiedział
chłopak. Blackdragon wyczuł jak znika, choć nie słyszał jak wychodzi. Odetchnął
głęboko. On miał rację. Musiał jeszcze istnieć, ktoś z jego gatunku. Nie on jeden
przybrał postać ludzkiej istoty, musiał istnieć ktoś taki jak on. Na pewno jest
bogata, ale nie tak jak on… Zamyślił się patrząc przez okno na dziedziniec jego
pałacu. Tego miejsca inaczej nie dało się nazwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz